Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyuczona nieudolność, czyli o tym, dlaczego czasem po prostu się nie da

Agata Grzelińska
Fot. Tomasz Hołod
Urzędnicy! Wielu jest kompetentnych, sprawnie działających i uprzejmych. Każdy z nas jednak spotkał przynajmniej raz takiego, który zmusił do ćwiczenia cierpliwości. Skąd taka refleksja? Z życia, niestety. Otóż musiałam kilka dni temu obdzwonić 26 powiatowych oddziałów pewnej instytucji, by zapytać w każdym z nich o jedną (tę samą) liczbę. Żadnych komentarzy, analiz, sama liczba. Niby proste, prawda? Właśnie, niby.

Na szczęście w pierwszym powiatowym oddziale trafiłam na urzędniczkę - anioła. Liczbę podała, powiedziała, że każdy oddział ma takie dane spisane w raporcie i to z każdego roku. Czyli do kolejnych powiatów dzwoniłam na tzw. pewniaka. I co? I w mniej więcej 16 oddziałach zastałam tę samą sytuację. Liczba podana bez problemu. Ale w kolejnych 10 już nie. Dlaczego? Z wielu powodów.

Po pierwsze - "nie mogę podać tej liczby, bo jestem zajęta". Ostatecznie po długich pertraktacjach, zajęta pani liczbę podała, wzdychając: "No dobrze, rzucę wszystko i powiem pani". Powiedziała, a ja jestem wdzięczna, bo jak mogłabym nie być, skoro to był taki wielki problem? Po drugie - "nie wiem, czy mogę pani podać tę liczbę, muszę się skonsultować." Ostatecznie pani się skonsultowała i liczbę podała. A że to trwało dwie godziny, że miała dodatkowe zajęcie? No cóż. Po trzecie - "nie mamy takich danych". Ostatecznie mieli. Ba! Odnaleźli i podali. Po czwarte - "nie ma dziś koleżanki, która się tym zajmuje". Ostatecznie udało się odnaleźć dokument, którego koleżanka nie zabrała do domu. Po piąte - "proszę się do nas zwrócić na piśmie, odpowiemy".

Ostatecznie wystarczył mejl. Odpowiedzieli. Po szóste - "pani dyrektor jest na spotkaniu, bez jej zgody nie możemy podać żadnej informacji". Ostatecznie pani dyrektor wróciła. Najpierw miała pretensję, bo nie miała czasu, potem kazała napisać mejl. Ostatecznie po kolejnych kilku pełnych napięcia godzinach, bo 15 zbliżała się wielkimi krokami, liczbę mocno chronioną podała...

Gdy już ciśnienie mi opadło i przestało mi się chcieć wyć z bezsilności, pomyślałam, że to w sumie ciekawe doświadczenie. I postanowiłam poczytać co nieco o naturze urzędników. Na przykład Hegel uważał, że "narusza obyczaje stanu urzędniczego ten, kto jest niegrzeczny, zdenerwowany, znudzony i pozbawiony zainteresowania sprawą, którą ma załatwić, a tym bardziej ten, kto czyni wszystko, co możliwe, aby odwlec decyzję lub rozstrzygnąć na niekorzyść obywatela jakąś kwestię natury prywatnej lub publicznej". Marks (autorytet niekoniecznie, ale uwaga trafna) obserwował, że urzędnicy państwowi nadużywają tajemnicy zawodowej i charakteryzują się kultem autorytetów.

Merton opisał wyuczoną nieudolność, wynikającą m.in. z tego, że urzędnicy działając zgodnie z przepisami popadają w konformizm i rutynę, a dbałość o przestrzeganie przepisów staje się rytuałem. Więcej, urzędnik staje się mało elastyczny w działaniach i nie potrafi znaleźć się w sytuacji nieprzewidzianej przepisem.

Podobne rzeczy da się pewnie powiedzieć o wielu innych zawodach, ale kluczem do sedna sprawy jest chyba nie tyle profesja, ile charakter człowieka profesję tę wykonującego.

PS Pisząc ten tekst, korzystałam z referatu Elżbiety Inglot-Brzęk "Zawód jako wskaźnik kapitału intelektualnego. Urzędnicy#- specyfika pracy i postaw"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska