Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor i naukowcy z Politechniki na ławie oskarżonych. Mieli wyłudzać granty

Marcin Rybak
Proces 10 osób oskarżonych o wyłudzanie grantów na badania naukowe zaczął się 30 czerwca we Wrocławiu
Proces 10 osób oskarżonych o wyłudzanie grantów na badania naukowe zaczął się 30 czerwca we Wrocławiu Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Proces 10 osób oskarżonych o wyłudzanie grantów na badania naukowe zaczął się we Wrocławiu. To pierwsza taka sprawa w Polsce.

Główny oskarżony, Adam J., jest profesorem Politechniki Wrocławskiej. I właśnie na Politechnice - w Instytucie Informatyki - miało dochodzić do przestępstw. Zdaniem prokuratury, wyłudzono 1,7 mln zł państwowych dotacji na badania naukowe.

We wtorek zaczął się proces, ale nie posunął się mocno do przodu. Oskarżyciel z Prokuratury Okręgowej w Legnicy zaczął czytać akt oskarżenia. Ale zarzuty to kilkadziesiąt stron. Sąd przerwał mu i ogłosił przerwę do września. Wtedy czytanie aktu oskarżenia będzie kontynuowane.

Nad tą sprawą pracowali policjanci z Wydziału do Walki z Korupcją dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej. Śledztwo, początkowo prowadzone we Wrocławiu, przeniesiono później do Legnicy. Aż siedem z dziesięciu zarzutów postawionych profesorowi to oszustwa. Jak ich dokonywano? Zdaniem oskarżenia, pieniądze z projektów badawczych trafiały do prywatnych kieszeni naukowców i członków ich rodzin.

Zawierano z nimi umowy-zlecenia na prace badawcze związane z przyznanym grantem. Jednak śledztwo wykazało, że osoby te nie miały żadnych kwalifikacji ani wiedzy dotyczącej informatyki, automatyki czy robotyki. O takich fikcyjnych umowach-zleceniach pisaliśmy przed dwoma laty. Wtedy śledztwo dopiero się zaczynało i skala procederu nie była jeszcze znana.

Ujawniliśmy kilka tego typu zleceń. Na przykład z katechetką jednej z wrocławskich szkół średnich, urzędniczką zajmującą się zamówieniami publicznymi czy mamą jednego z naukowców Politechniki Wrocławskiej.

Profesor jest też oskarżony o plagiaty. Miały być "podkładką" - ich zadaniem było potwierdzać, że fikcyjni badacze wykonali zlecone im prace. Zdaniem prokuratury, profesor J. miał m.in. dokonać plagiatu... pracy magisterskiej studenta Politechniki. Jeden z rozdziałów tej pracy profesor przedstawił jako swoją własną twórczość naukową.

Akt oskarżenia obejmuje kilku innych naukowców, którzy byli kierownikami projektów badawczych. Zdaniem oskarżenia, wszyscy wiedzieli, że prace, na które przyznano dotacje, nie zostały wykonane albo zrobiła je inna osoba niż ta, która miała zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska