Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co poznawać wszechświat? Recenzja premiery „Nie trzeba” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym

Małgorzata Matuszewska
Anna (Maria Kania) nie znajduje zrozumienia u swojego męża Andrieja (Krzysztof Zych), choć oboje uprawiają sztukę
Anna (Maria Kania) nie znajduje zrozumienia u swojego męża Andrieja (Krzysztof Zych), choć oboje uprawiają sztukę Paweł Relikowski
Gdyby nie fakt, że Grigorij Perelman, matematyczny geniusz z Rosji, odmówił przyjęcia miliona dolarów za swoje odkrycie, wiedzieliby o jego istnieniu i odkryciu tylko nieliczni. Właśnie Perelman stał się bohaterem sztuki Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

To tylko pozornie prosta historia (w tym teatralnym cyklu zostało wystawione przedstawienie). Jest trudna nie mniej niż hipoteza Poincarégo (skomplikowane twierdzenie w topologii, dziale matematyki zajmującym się własnościami figur geometrycznych i brył, czyli - w dużym skrócie - kształtem wszechświata), które udowodnił Perelman. Instytut Matematyczny Claya w USA przyznał mu za to milion dolarów. Perelman nie przyjął nagrody.
Ale nie o tym jest spektakl Kamili Michalak. Tu na pierwszy plan wysuwa się reżyserka Ania (Maria Kania, grająca twórczynię dążącą do realizacji swojego pomysłu nie za wszelką cenę), która koniecznie chce wystawić sztukę o Perelmanie. Chce koniecznie z nim porozmawiać, by zrozumieć jego intencje i dać stosowne wskazówki aktorom. O samej hipotezie Poincarégo nie ma zielonego pojęcia. Maksym Maksymowicz (błyskotliwy Tomasz Orpiński) z Instytutu, w którym pracował niegdyś Perelman, próbuje jej co nieco wyjaśnić, ale, być może dlatego, że nie jest geniuszem, a człowiekiem smakującym zwyczajne życie, nie bardzo im to wychodzi. Widzi pani, moja duszko, są dwa sposoby poznawania świata: matematyka i rozmaite bzdury – mówi Annie. Ta upiera się jednak, że kluczem do poznania jest także sztuka. I być może o tym jest to przedstawienie – o poznaniu wszechświata i wszelkich możliwych kluczach do tego służących, a także o poznaniu siebie. Nie darmo Andriej (Krzysztof Zych), mąż Anny, zarzuca reżyserce, że, przygotowując spektakl prezentuje siebie, a wszystkie jej spektakle są o niej samej, a do tego właśnie potrzebuje publiczności. Anna tłumaczy inaczej swoje intencje, chce swoją sztuką rozmawiać z widzem, a nie tworzyć coś kompletnie niezrozumiałego. Perelmanowi publiczność nie jest potrzebna, bo przecież on zgłębia tajemnice wszechświata. Z tym, że przecież sztuka to także szukanie najbardziej istotnych punktów we wszechświecie, więc praca Ani jest potrzebna. Szkoda tylko, że choreograf Andriej, na drodze poszukiwania czystej sztuki znajduje nową kobietę, tancerkę Katię (świetna Alisa Makarenko) i nie umie już porozumieć się z żoną. Sam Perelman (trafnie ujmuje jego samotność i wyobcowanie Tadeusz Ratuszniak, choć w pierwszej scenie niepotrzebnie został przebrany w zupełnie nierzeczywisty kostium, a i bez tego przebrania wiemy, że to człowiek nie z tego świata) nie wydaje się ani życiowo mądry, ani szczęśliwy. Można powiedzieć, że nie zajmują go zupełnie doczesne sprawy, ale przecież musi płacić: i za herbatę, którą pije, i za długi kabel, który kupuje, by postawić aparat telefoniczny w pokoju matki (Irena Rybicka gra matkę zatroskaną o zwyczajne życie syna), by w ogóle nie odbierać telefonów i odciąć się od świata. Bohaterowie zostali umieszczeni w szklanej, precyzyjnej, czystej scenografii. Szkło, za którym się chowają, pozwala dostrzec geniusz z zewnątrz, ale jednocześnie chroni przed natarczywością świata, choć szklaną klatkę łatwo jest unicestwić. Widzowie znający przynajmniej niektóre matematyczne prawdy dostrzegą niuanse. Miejsce 14 w trzecim rzędzie, które Anna przeznacza dla Perelmana w czasie spektaklu, to nic innego jak liczba pi, niewymierna, a opisywana w przybliżeniu wartością 3,14, mająca nieskończenie wiele miejsc po przecinku. Camera obscura, którą Andriej fotografuje Katię, ma kształt dwunastościanu, w którym Platon upatrywał wszechświat.
Po Nie trzeba powiedzenie wyglądasz jak milion dolarów nabrało zupełnie innego sensu.
Wrocławski Teatr Współczesny, Asja Wołoszyna, Nie trzeba, przekład: Tatiana Drzycimska, reżyseria: Kamila Michalak, scenografia i kostiumy: Karolina Fandrejewska, muzyka: Adrian Piasecki, reżyseria świateł: Paulina Góral, występują: Maria Kania, Tomasz Orpiński, Tadeusz Ratuszniak, Krzysztof Zych, Irena Rybicka, Alisa Makarenko. Premiera 27 czerwca 2015 roku na Scenie na Strychu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska