Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczna śmierć w górach

Marcin Rybak
W piątek, w czasie próby zdobycia Chan Tengri w górach Tien-Szan zginął Waldemar Graj, jeden z członków klubu Oławianie w Górach.

"Już jutro ruszamy do Kazachstanu. Naszym celem jest Chan Tengri (7010 m n. p. m.), trzymajcie kciuki, wracamy 1 września" - taki wpis ukazał się 6 sierpnia na stronie internetowej www.olawianie-wgorach.pl.

Nie wszyscy wrócą. W piątek, w czasie próby zdobycia Chan Tengri w górach Tien-Szan zginął Waldemar Graj, jeden z członków klubu Oławianie w Górach. Miał 37 lat. Był instruktorem hufca ZHP w Oławie, właścicielem prywatnej firmy zajmującej się serwisem telefonów komórkowych.

"Znałem go osobiście, był superkolegą. Jeszcze przed tą wyprawą rozmawiałem z nim, aby nie jechał nigdzie w góry, bo ostatnio Polacy mają w nich pecha. Ale on się tylko zaśmiał i powiedział, że da radę" - napisał wczoraj internauta na forum Oławskiego Serwisu Informacyjnego pod notatką o śmierci Waldemara Graja.

Według OSI, oławski alpinista w piątek wyruszył samotnie, próbując zdobyć szczyt. Po dwóch godzinach zaczęła się psuć pogoda. Graj wezwał kolegów, czekających w obozie na wysokości 6500 m n.p.m., na pomoc. Mówił im, że zgubił but. Kolegom z wyprawy udało się do niego dotrzeć. Zaczęli znosić Graja na dół, ale było już za późno: alpinista zmarł.

- Dusza-człowiek, otwarty dla wszystkich, nie dało się go nie lubić - wspomina podharcmistrz Leszek Paluch, kolega z hufca ZHP w Oławie. - Poznaliśmy się 12 lat temu, prowadził wtedy kurs zastępowych. To on nauczył mnie wspinaczki. Budowaliśmy razem ścianę wspinaczkową.
Od kilku lat - razem z grupą kolegów - jeździł w coraz wyższe góry. W 2006 roku zdobył Pik Lenina w górach Pamiru (7134 m n.p.m.).
- Zaczęło się chyba od naszych wspólnych wypraw w Bieszczady, jeszcze na początku lat 90. - opowiada Halina Luch, koleżanka Waldemara Graja z Pierwszej Oławskiej Drużyny Starszoharcerskiej Rewelacja.
Później - jak sam opowiadał w rozmowie z oławską "Gazetą Powiatową" - była grań Orla Perć w Tatrach. Potem zaczął jeździć w wyższe góry. Zdobył 4-tysięcznik Elbrus w Kaukazie. Próbował wejść na Matterhorn w Szwajcarii, ale musiał zawrócić. Pierwszy raz góra go pokonała.

W 2005 roku wszedł na najwyższą górę Ameryki Południowej - Aconcagua (6959 m n.p.m.). "O piątej rano budzi nas dzwoniący zegarek. Na zewnątrz namiotu silny wiatr, temperatura ok. minus 20 stopni C. W ciągu godziny ubieramy się, pijemy ciepłą herbatę i z lekkimi plecakami, pełnymi zapasów wody, rozpoczynamy atak na szczyt" - napisał w internetowej relacji z tej wyprawy pod datą 16 lutego 2005 r.

- W ubiegłym roku zrobił spotkanie w Ośrodku Kultury w Oławie - wspomina Halina Luch. - Pokazywał zdjęcia i pięknie opowiadał o górach.
W maju Oławianie w Górach wybrali się w Alpy. To był ich ostatni wyjazd przed tragiczną wyprawą w góry Tien-Szan.

"A za dwa lata chcę być w Himalajach i wejść na ośmiotysięcznik - marzył Graj w rozmowie z "Gazetą Powiatową", po swojej zwycięskiej wyprawie na Pik Lenina. - Jeszcze nie wiem, który. Na pewno nie Mount Everest, jest zbyt oblegany. Może K2?

Trudny szczyt
Waldemar Graj nie był pierwszym Polakiem, który zginął w górach Tien-Szan. Cztery lata temu, próbując zdobyć Chan Tengri, zginął 26-letni alpinista z Gliwic - Grzegorz Skorek.
- To bardzo trudny szczyt - potwierdza Joanna Piotrowska z Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska