Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku, uczą się żyć od nowa...

Sylwia Królikowska
Ada Przydatek z Jedliny-Zdroju wciąż walczy o zdrowie
Ada Przydatek z Jedliny-Zdroju wciąż walczy o zdrowie fot. archiwum prywatne
Ułamki sekund zaważyły na ich życiu. Dziś walczą o każdy krok, ale nie zostały same - pisze Sylwia Królikowska.

Dnia 4 lutego 2011 roku 54-letni mężczyzna kierujący samochodem VW Golf, wykonując manewr omijania pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, potrącił prawidłowo przechodzącą 9-letnią dziewczynkę. W wyniku zderzenia dziewczynka doznała obrażeń w postaci krwiaka na mózgu, złamania lewej ręki, złamania 7 żeber oraz miednicy. W stanie ciężkim została przewieziona do szpitala. Kierujący był trzeźwy...

Takie wypadki zdarzają się każdego dnia, a sucha policyjna informacja w kronice na niewielu robi wrażenie. Wypadek, jakich setki.

Ale za każdą taką informacją kryją się prawdziwe ludzkie tragedie.
Bo ta 9-latka to Weronika, śliczna dziewczynka, o długich, ciemnych włosach, uczennica z Głuszycy. Ukochana córka i siostra trzech braciszków, którzy nie mogą się doczekać, kiedy wreszcie wróci do domu. Feralnego dnia przechodziła przez pasy, bo szła na próbę scholi do swojej szkoły podstawowej. Ze szpitala w Wałbrzychu nie wyszła do dziś, ponad miesiąc spędzając na oddziale intensywnej terapii. Wciąż czekają na nią bracia: 12-, 4- i 2-letni. Ciągle wypytują: Kiedy Weronisia wróci?

Mama, pani Małgorzata, dziś jeszcze nie potrafi im odpowiedzieć na to pytanie.
- Lekarze mówią, że jest silna, że z tego wyjdzie - w to dziś wierzy najbardziej.
Na próbę scholi ruszyła w podskokach. Zawsze lubiła śpiewać
Dnia, kiedy zdarzył się wypadek, nie zapomni do końca życia. Weronika, jak zwykle, wybierała się na próbę scholi w swojej szkole podstawowej. Bardzo lubi śpiewać, często również w języku angielskim. Co prawda, lubiła wszystkie przedmioty w szkole, ale angielski podobał się jej chyba najbardziej.

Zresztą zawsze była bardzo dobrą uczennicą i świetnie radziła sobie w szkole. Na próbę scholi szła razem z koleżanką, która przyszła po nią z mamą.

- Czułam się pewniej, jak nie chodziła sama, choć to bardzo samodzielna dziewczynka, która świetnie daje sobie radę. Dawała... - mówi mama Weronika. Jeszcze dziś pamięta obrazek, kiedy zadowolone dziewczynki ruszyły na próbę. Chwilę później zatrzymały się przed pasami. Kierowca auta, widząc przechodniów, zahamował, by je przepuścić. Mniej cierpliwy okazał się stojący za nim. Próbując wyminąć auto przed przejściem, uderzył w dziewczynkę. Również jej koleżanka była dosłownie o krok od tragedii. W ostatniej chwili zdążyła odskoczyć.

Weronika, nieprzytomna, upadła na ulicę. W niewielkiej Głuszycy wieść o wypadku rozeszła się błyskawicznie. Zaraz na miejsce przybiegła jej mama, w drodze była już karetka.
Zaczęło się wielkie odliczanie. Najpierw godzin, potem dni do momentu, kiedy lekarze powiedzą, że życiu Weroniki już nic nie zagraża i że wreszcie jest bezpieczna. Pani Małgorzata nie ukrywa, że wałbrzyscy lekarze uratowali jej córkę. Miała bardzo poważne obrażenia, była nieprzytomna. I wciąż pozostawiała w niepewności najbliższych. Jej stan jednego dnia się poprawiał, by drugiego znów trzeba było drżeć o jej życie.

Któregoś dnia Weronice zatrzymało się serce
Kiedy wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, lekarze musieli przeprowadzić operację, bo w jej brzuchu zaczęły zbierać się płyny.

- Nie mogłam być z nią cały czas, bo leżała na oddziale intensywnej terapii. Ale codzienie, kiedy do niej przychodziłam, bałam się kolejnych wieści - mówi pani Małgorzata. Kiedyś lekarz powiedział jej wprost, że wyrwali dziecko śmierci. Weronice przestało bić serduszko. Lekarze musieli ją reanimować czterdzieści minut.

Udało się. A każdy kolejny, najmniejszy gest to krok milowy w obecnym życiu Weroniki.
Kiedyś zawsze uśmiechnięta dziewczynka, dziś będzie musiała uczyć się wszystkiego od nowa. - Powoli sadzamy ją na wózeczek, sama jeszcze nie da rady - przyznaje mama Weroniki. Dziewczynka nie mówi, a lekarze określąją jej stan jako śpiączkę czuwającą.
Niedługo ma zacząć zajęcia z logopedą, który nauczy ją od nowa mówić. - Myślę, że rozpoznaje najbliższych, ale przed nią wciąż bardzo długa droga. Lekarze mówią jednak, że ma szansę wrócić do normalnego życia. Że dzieciom jest łatwiej niż dorosłym. Ale potrzebne są rehabilitacje - mówi pani Małgorzata.

Nie została sama, w pomoc dziewczynce zaangażowała się cała Głuszyca. Akcje zorganizował miejscowy policjant, Tomasz Trawczyński. Planowany jest festyn 7 maja, podczas którego zbierane będą pieniądze dla Weroniki.

Rodzinę wspierają szkoły, parafia, niemal wszystkie instytucje w Głuszycy i zwykli ludzie, którzy apelują gdzie się da, żeby pomagać Weronice.
- W szkole były organizowane zbiórki pieniędzy dla naszej uczennicy, uczestniczymy też w organizacji festynu. Staramy się pomagać, na ile możemy - mówi Dorota Hałas, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Głuszycy.

Teresa Śliwińska, która jest w placówce pedagogiem, nie może się nachwalić Weroniki.
- To bardzo koleżeńska, sympatyczna dziewczynka, naprawdę wyjątkowe dziecko - mówi pani Teresa. Przyznaje, że ma też świetną, zgraną klasę, która już nie może się doczekać, kiedy Weronika do nich wróci.

W to, że stanie się to jak najszybciej, wierzy mama dziewczynki. - I wiem, że gdyby nie pomoc innych, byłoby nam o wiele trudniej. Wszystkim za wszystko chciałam z całego serca podziękować - mówi wzruszona pani Małgorzata.

Ada wciąż dochodzi do siebie. Uczy się mówić i chodzić...
"Nazywam się ADA PRZYDATEK, mam 15 lat i mieszkam w Jedlinie-Zdroju. W dniu 15 stycznia 2010 r. zostałam potrącona przez samochód, miałam trzy operacje i do dzisiaj leżę w śpiączce mózgowej. Moje leczenie i rehabilitacja będą długie i kosztowne, dlatego proszę o pomoc". Z takim apelem wystąpili najbliżsi nastoletniej Ady. Dziewczynka również na nowo uczy się wszystkiego: mówić, chodzić. Od jej wypadku minął ponad rok, w tym czasie niewiele ponad miesiąc była w domu. Pozostałe dni to szpital, rehabilitacje i ciągła walka o powrót do zdrowia.

15 stycznia 2010 roku w Glinnie potrącił ją samochód, kiedy szła z grupą przyjaciół.
- Dosłownie dwie minuty wcześniej rozmawiałyśmy przez telefon i mówiła mi, że jest wszystko w porządku - wspomina pani Beata, mama dziewczyny. Obrażenia Ady były tak ciężkie, że mimo wielu zabiegów i trzech operacji przez długi czas leżała w śpiączce. - Jej stan był bardzo ciężki. Uszkodzenia czaszki i centralnego układu nerwowego powodowały, że w pewnym momencie najważniejsze było uratowanie jej życia i sprawienie, by wyszła z wypadku z jak najmniejszymi konsekwencjami - wyjaśnia Roman Szełemej, dyrektor szpitala w Wałbrzychu.
Mama dziewczynki nie ma wątpliwości, że to dzięki fachowcom z tego szpitala udało się uratować życie jej córki. Przed wypadkiem Ada świetnie się uczyła, uprawiała sport, była harcerką biorącą udział w wielu akcjach charytatywnych.

Jedlina-Zdrój to miejscowość sąsiadująca z Głuszycą. Nastolatka również nie została sama, nieszczęście poruszyło wiele osób i aby jej pomóc, organizowano koncerty, festyny. Wtedy również z pomocą ruszył Tomasz Trawczyński, dzięki któremu udało się bardzo Adzie pomóc. Podczas festynu, na którym zbierano pieniądze, policjanci apelowali do kierowców, by byli bardziej ostrożni. Co roku na drogach w naszym kraju dochodzi bowiem do wielu tysięcy potrąceń pieszych. Dwa tysiące osób tracą życie.

Ada na szczęście przeżyła. Wybudziła się ze śpiączki. Po pobytach w ośrodkach rehabilitacyjnych w Tarnowskich Górach, Bydgoszczy i Krakowie czuje się już znacznie lepiej. - Kto wiedział, jaki był jej stan po wypadku, nie może się nadziwić. Ada już samodzielnie chodzi, je, mówi, zaczyna czytać i pisać - mówi Beata Przydatek. Mama Ady dodaje, że do normalności jest jeszcze jednak bardzo daleko. Największym problemem jest brak pamięci krótkotrwałej i koncentracji uwagi. W przyszłości dziewczynę czeka jeszcze operacja nogi i oka oraz wieloletnia, kosztowna rehabilitacja.
- Nie bylibyśmy jej w stanie prowadzić, gdyby nie wpłaty i pomoc życzliwych osób - mówi Przydatek.
Współpraca PG

Możemy pomóc dziewczynkom

Pomoc dla Weroniki:
Fundacja Votum; ul. Wyścigowa 56; 53-012 Wrocław. KRS: 0000272272. Bank: 32 1500 1067 1210 6008 3182 0000
W tytule wpłaty: Dla Weroniki Zagrodnik na leczenie i rehabilitację. 1% podatku: KRS: 0000272272; Dla Weroniki Zagrodnik na leczenie i rehabilitację.

Pomoc dla Ady:
Fundacja Votum. Bank, nr konta: 32 1500 1067 1210 6008 3182 0000
z dopiskiem: dla Ady Przydatek.
Oddaj 1% podatku: Fundacja Votum. KRS: 0000272272 z dopiskiem: dla Ady Przydatek na leczenie i rehabilitację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska