Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cokolwiek się zdarzy... Burza w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej

Marta Wróbel
Agnieszka Podsiadlik i Roma Gąsiorowska w spektaklu Wojcieszka w TR Warszawa
Agnieszka Podsiadlik i Roma Gąsiorowska w spektaklu Wojcieszka w TR Warszawa Stefan Okołowicz
Burza w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Wrocławski reżyser Przemysław Wojcieszek krytykuje system przyznawania dotacji: - Jest chory i stwarza pole do nadużyć.

Przemysław Wojcieszek od ponad roku stara się pozyskać fundusze z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej na realizację filmu "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię". Wrocławski scenarzysta, dramatopisarz, reżyser filmowy i teatralny chce przenieść na ekran własny spektakl, który od 6 lat nie schodzi z afisza Teatru Rozmaitości w Warszawie.

Scenariusz laureata Paszportu Polityki został po raz kolejny oceniony przez pięciu zatrudnionych przez PISF ekspertów. Dwaj z nich - reżyserzy Wiesław Saniewski i Radosław Piwowarski - nie byli, delikatnie mówiąc, zachwyceni tekstem.

- Po dobrze przygotowanej prezentacji projektu dostałem na świstkach papieru niemerytoryczne opinie tych panów. To przykłady skrajnej niekompetencji. Saniewski napisał m.in., że bohaterki "są nieciekawe, prostackie, antypatyczne i posługują się kloacznym językiem", a niektóre z opinii Piwowarskiego brzmiały tak: "są nie za ładne, bez charyzmy i coś udają" - oburza się Wojcieszek. - Filmy o gejach i lesbijkach powstają na Zachodzie w głównym nurcie od 30 lat - to żadna sensacja. U nas wciąż jest na nie blokada - dodaje.

Wiesław Saniewski odpiera zarzuty. - Trudno dyskutować z pomówieniem. Wątek lesbijski to dla nas akurat jedyny atut projektu. Wojcieszek prezentuje dziwną mentalność: pozytywna recenzja oznacza kompetencje, negatywna - ich "skrajny" brak. Uwagi merytoryczne go nie interesują, choć dotyczą między innymi słabej konstrukcji, telenowelowych dialogów i fałszu psychologicznego - mówi Saniewski. I dodaje: - Prawdziwy cytat z mojej opinii brzmi następująco: "Bohaterki scenariusza są przedstawione jednowymiarowo i schematycznie. Są zwyczajnie nieciekawe, nie rozwijają się". A język bohaterek to na przykład "kurwa, jestem wciąż mocno najebana", "głupia pizda", "trzymaj się ramy, to się nie posramy", "ni chuja", "jestem rozpierdolona emocjonalnie". Poprzednia pięcioosobowa komisja odrzuciła ten sam projekt Wojcieszka jednogłośnie - argumentuje Saniewski.

"Eksperci" od lat nie zrobili ani jednego filmu - mówi Przemysław Wojcieszek

"Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" to historia uczucia Magdy i poetki Sugar - dwóch dziewczyn pracujących w smażalni kurczaków. Bohaterki muszą stawić czoło homofobii m.in. brata Sugar, który właśnie wrócił z Iraku.

Zwiastun filmu, w formie teledysku z piosenką wrocławskiej grupy Indigo Tree "Hardlakes" i aktorkami Małgorzatą Rydzyńską i Adrianą Kalską w rolach głównych, reżyser po raz pierwszy pokazał w lipcu ubiegłego roku na festiwalu filmowym Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Wojcieszek, którego współfinansowany przez PISF film "Made in Poland" od tygodnia jest w kinach, tym razem ubiega się o 1 mln 600 tys. dotacji.

- Jeżdżę na europejskie festiwale filmowe i wiem, jak wygląda światowe, artystyczne kino. Nie wiedzą tego "eksperci", tacy jak Radosław Piwowarski, który od lat nie zrobił żadnego filmu, a liczą się dla niego festiwale w Gdyni i Koszalinie. W tym roku na Berlinale "Made in Poland" został świetnie przyjęty. Czekają tam na mój kolejny film. Mogą się nie doczekać przez chory system, który powstał po to, by stworzyć jak największe pole do nadużyć, bo reżyserzy opiniujący filmy ubiegają się o dofinansowanie dla własnych projektów - mówi Wojcieszek.
Ten problem widzi też krytyk filmowy Jan Pelczar z Radia RAM: - Pytania brzmią: jak to zmienić i kto ma oceniać filmy, jeśli nie sami filmowcy? System ma też inne wady. "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" miał być dokumentem o wydarzeniach Grudnia 70. Jednak kiedy jego twórcy dowiedzieli się, że PISF na dokumenty, animacje i filmy niezależne daje mniej pieniędzy, postanowili nakręcić fabułę - wyjaśnia Pelczar.

Dziennikarz zaznacza, że nie czytał scenariusza "Cokolwiek...", ale przytoczone opinie ekspertów ich ośmieszają, a nawet powinny dyskwalifikować.

Eksperci oceniający projekty wybierani są losowo z grona powołanego przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Zbierają się kilka razy w roku i za gaże z PISF-u wydają opinie na temat scenariuszy do filmów ubiegających się o dofinansowanie. W ostatniej komisji opiniującej "Cokolwiek się zdarzy..." znaleźli się, prócz Saniewskiego i Piwowarskiego, scenarzysta Grzegorz Łoszewski, producentka Małgorzata Jurczak oraz publicystka i pisarka Kinga Dunin. - Ci pierwsi byli na nie, dwie kolejne osoby na tak, a opinia Kingi Dunin była właściwie neutralna - napisała trzy akapity o zbyt smutnych wierszach, które recytują bohaterki. Co ta pani ma wspólnego z filmem? - kręci głową Wojcieszek.

- Chciałabym, żeby do kin weszła polska fabuła na taki temat i widzę zalety tego scenariusza. Dobrze by było jednak, żeby obraz ten był bardziej komunikatywny. A długie partie poetyckie niekoniecznie w tym pomogą. Nie chodzi o to, aby poezję usunąć, ale żeby przemyśleć jej funkcję - przekonuje Dunin.

Opinie ekspertów dotyczące innych scenariuszy w przeszłości bywały dyskusyjne: nagradzany film "Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha dostał 50 punktów na 100, a o wiele gorszy "U Pana Boga za miedzą" Jacka Bromskiego o 30 więcej. Kolejny paradoks polega na tym, że ostatnie słowo i tak należy do szefowej PISF-u Agnieszki Odorowicz. Nie udało nam się z nią skontaktować, ale wiadomo, że decyzję w sprawie dofinansowania filmu Wojcieszka ma podjąć do 15 kwietnia.

Reżyser mówi, że cokolwiek się zdarzy, film i tak powstanie: - Na jakiej podstawie zapadnie ta decyzja? Nie wiadomo. Kryteria oceny nie są jasne. Jeśli nie dostaniemy pieniędzy z PISF-u, postaram się o nie z innych źródeł. Dystrybutorem będzie Gutek Film. Już na tegorocznym festiwalu ENH chciałbym pokazać fragmenty produkcji - wyjaśnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Cokolwiek się zdarzy... Burza w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska