Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej przy grillu niż na Facebooku. Spotkajmy się, by rolnik nie musiał szukać żony w "telewizorze"

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej" archiwum Polska Press Grupa
Zmęczeni polityką dostaliśmy nagrodę. Jaką? Piękne dni. Pełne słońca. I niestety, pełne zmian cywilizacyjnych. Nie, nie chodzi o plamy na słońcu czy inne globalne ocieplenie, które charakteryzuje się na ogół zimnym latem. Chodzi o zmiany w komunikacji międzyludzkiej.

Otóż podczas Dnia Dziecka wielu ludzi na słynnym portalu Facebook prezentowało zdjęcia z serii "ja też kiedyś byłem dzieckiem". Jakoś tak mamy, że wszyscy kiedyś byliśmy. Fakt, po lokach ani śladu, a szczerzące się mleczaki czasami już zastąpił wyrób protetyka. Na szczęście nikt z moich znajomych nie posunął się do zdjęć z dzieciństwa, kiedy to mamusia układała nas na kocyku kołami do góry i świat mógł zobaczyć wszystkie szczegóły naszej płci. A przecież każdy ma takie i zawsze modliliśmy się przez lata, by nikomu z rodziców nie przyszło do głowy je wyciągnąć z szuflady, gdy do domu przyprowadzaliśmy świeżo "nabytą" narzeczoną.

My się modliliśmy, a współczesne ludziska sami się chwalą takimi obrazkami. Czy to jest naganne? Może nie aż tak, ale dziwi nieco ten ekshibicjonizm. Czasami przybierający dość dziwne wymiary. Ostatnio ma małżonka, przeglądając internet, mówi do mnie: "O, zobacz, ta (tu pada nazwisko znanej prezenterki) opublikowała zdjęcie swego krocza... Clou zasłoniła trochę dłonią...". Nie, nie krzyknąłem, zamarłem, a prawie zmarłem. No bo co jeszcze można pokazać, że tak powiem, bardziej? Wnętrze jelita grubego? Trąbkę Eustachiusza?

Nie wiem, czy już dzieliłem się z Państwem moim marzeniem i postanowieniem w jednym? Czekam jeszcze tylko, kiedy pojawi się program "Jak oni sikają" i i wtedy podpiszę zobowiązanie, że pilot jest w 100 procentach własnością żony. Ligę Mistrzów i "Stawkę większą niż życie" mogę oglądać na innym sprzęcie. Bo to ostatnie dwa seriale, które mnie nigdy nie zawiodły. Nawet wszelkiej maści festiwale mają smak bardzo odgrzewanych kotletów. A gdy ostatnio po raz kolejny usłyszałem, jak niegdysiejsza awangarda polskiego rocka Maciej Maleńczuk śpiewa "Ramaya" Africa Simone'a, to coraz bardziej rozumiem, dlaczego Paweł Kukiz zajął się polityką. Sorry, miało nie być o polityce...

Oj, z nałogami trzeba walczyć. OK, wróćmy do komunikacji międzyludzkiej. Te portale społecznościowe zliczają nam znajomych. Niektórzy to nawet się ścigają w wielkości owego grona. Normalnie, w dobie przedinternetowej, chyba nigdy tego się nie liczyło. No może poza momentem, gdy zbliżała się impreza i trzeba było przygotować sztućce. Choć zdarzały się wyjątki i przypomina mi się moja spontaniczna osiemnastka, gdy podczas nieobecności rodziców jakimś cudem w betonowym M4 znalazło się około 80-90 osób. Cudem było też to, że przeżyłem potem, gdy rodzice wrócili, a okazało się, że jakoś dziwnie imprezę słyszeli nawet sąsiedzi z drugiego końca bloku. Miało się te głośniki... Teraz to nawet czuję się jak prekursor portali społecznościowych. Tylu znajomych na chacie (nie na czacie), a nie każdego znałem. To co może wróćmy do czasów prehistorycznych i zaprośmy znajomych "na żywo"? Niekoniecznie od razu 80. Spotkajmy się nawet przy grillu. Ponoć to już niemodne, ale jak dobrze przyrządzimy, to zawsze będzie smacznie. I jak człowiek się widuje z drugim człowiekiem, to rolnik nie będzie musiał szukać żony w "telewizorze". Kiedyś i bez telewizji pojawiały się kolejne pokolenia włościan. To może jeszcze program "Jak oni to robili"? To znaczy nie to, tylko jak żyli bez TV i internetu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska