Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Danielewicz: W środę wychodzimy, wygrywamy i mamy to, co chcemy [ROZMOWA]

notował i pytał JG
Krzysztof Danielewicz
Krzysztof Danielewicz Paweł Relikowski
- Teraz wszystko zależy od nas. W środę wychodzimy na murawę, wygrywamy i mamy, to co chcemy - mówi Krzysztof Danielewicz, pomocnik Śląska Wrocław.

W sobotę odnieśliście kolejne zwycięstwo w tym sezonie nad Lechią Gdańsk, chociaż chyba najtrudniejsze.
Rzeczywiście. W poprzednich meczach Lechia trochę nas przyzwyczaiła, że te wygrane przychodziły łatwo. W sobotę było inaczej. Goście nieźle grali w piłkę. Więcej sytuacji stworzyli w pierwszej połowie, mogli coś strzelić, ale też wiedzieliśmy z doświadczenia, że od 60, 70 minuty oni będę przeć do przodu, z tyłu zrobi się luźniej no i to wykorzystaliśmy.

Taki był plan, żeby czekać na Lechię? Bo - powiedzmy sobie szczerze - pierwsza połowa wyglądała bardzo słabo.
Nie jesteśmy takim zespołem, który wychodzi na mecz po to, aby od razu się barykadować. Nie o to chodzi. Czasem mecze tak się układają i trzeba przetrwać ciężki okres, by potem pokazać kły i wyprowadzać kontry czy przejąć inicjatywę. Zachowaliśmy się trochę jak wytrawny bokser. Mieliśmy okazje, mogliśmy strzelić więcej niż jedną bramkę.

Nie można było wcześniej wyżej zaatakować Lechii pressingiem? Gdy to robiliście od 60 min. to oni już niewiele mogli zdziałać.
To prawda. Zresztą rozmawialiśmy po meczu między sobą, że mieliśmy już tak, że po strzelonej bramce niepotrzebnie się cofaliśmy. Być może to jakieś braki w mentalności. Trudno mi powiedzieć. W spotkaniu z Lechią zwracaliśmy już jednak na to uwagę. Motywowaliśmy się wzajemnie, by nie popełnić błędu. To zaowocowało tym, że nie straciliśmy gola, a jeszcze mieliśmy kolejne sytuacje.

Ważna była akcja z końcówki pierwszej połowy, kiedy w poprzeczkę trafił Flavio? Ta pierwsza akcja dodała wam skrzydeł?
Tom pokazał tam zęba, powalczył o każdy centymetr boiska, o piłkę. To zaprocentowało. Być może to podziałało na chłopaków, ale ja nie byłem w szatni.

Teraz już wszystko zależy od was, nie musicie się obracać na innych, bo kolejny mecz gracie z Wisłą Kraków.
Dokładnie. Do tego dążyliśmy. Może nie rozpieszczaliśmy kibiców w ostatnich meczach, ale wystarczyła jedna wygrana, by znów wszystko było otwarte. Wykonaliśmy jedno zadanie, teraz przygotujemy się dobrze do drugiego. W środę wychodzimy na murawę, wygrywamy i mamy, to co chcemy.

Co powiesz kibicom, którzy w sobotę gwizdali? Trener Tadeusz Pawłowski na konferencji trochę nie wytrzymał...
W piłce każdy ma swoje zadanie. My jesteśmy piłkarzami, jesteśmy od grania. Kibice mają prawo nas oceniać. My robimy wszystko, żeby wygrywać. W sobotę wygraliśmy, zasłużyliśmy zatem generalnie na brawa i je otrzymaliśmy. Są momenty w meczu, w których komuś coś może się nie podobać. Każdy ma prawo do swoich opinii. Walczymy, gramy, staramy się wypadać jak najlepiej.

Jesteście już zmęczeni tym sezonem - fizycznie i psychicznie?
Osobiście fizycznie czuję się bardzo dobrze. Mam jakieś tam bóle, ale mogą z nimi grać. Dla mnie ten sezon mógłby jeszcze trochę trwać.

Może Pan zapewnić, że nikt nie ma zabukowanych wakacji na początek lipca, kiedy zaczynają się europejskie puchary?
(śmiech) Też się z tego śmiałem, bo sam dzisiaj rezerwowałem wyjazd, ale akurat nie na początek lipca, tylko wtedy, kiedy mamy przewidziane urlopy. Także spokojnie... Będziemy gotowi na każdą ewentualność.

Szkoda, że nie macie w terminarzu jeszcze jakiegoś meczu z Lechią, wpadłyby trzy punkty...
(śmiech) Piłka pisze takie scenariusze. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, że z nimi ostatni zawsze wygrywamy, ale trzeba się cieszyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska