Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Na stadionie koncerty ma dawać Śląsk

Wojciech Koerber
We Wrocławiu głos da na dniach Andrea Bocelli, stąd ostatnio padło na redakcyjnym kolegium pytanie, dlaczego równie wielkie wydarzenia omijają stolicę regionu. No więc ostatni wielki koncert dał na Stadionie Miejskim Witalij Kliczko, którego chciał zagłuszyć Adamek, lecz śpiewał wyjątkowo cienko.

Bocelli to ten niewidomy tenor, który jako dzieciak stracił wzrok podczas gry w piłkę. Mógł wówczas pomyśleć, że wielkie stadiony nie są mu już pisane, a jednak otworzył ich bramy. Głosem. Podobnie czynią dziennikarze - zabrakło talentu, by dostać się na murawę, ale chociaż na trybunę mamy wstęp. Możemy tam czekać na koncertową grę Śląska, no ale w Pińczowie już dnieje, a koncertów ni ma. Za to mnóstwo kłamczuszków.

Kiedy pisałem, że Mila odchodzi do Gdańska, rzecznik klubu kategorycznie zaprzeczał. Kilka godzin później leciał już Mila do Trójmiasta. Kiedy pisałem, że z Lechem ugadał się Paixao - na mnie dziewczyna mówi Parszało, że niby taki niedobry jestem - no więc wtedy moje kompetencje próbował też podważać piłkarzyk, zaprzeczając na jakimś facebooku. Przyjemniaczek. Ludzie pisali, że się napiłem na balu i plotę bzdury. Oczywiście, że się napiłem, nie na tyle jednak, by mylić fakty.

Co do rzeczników prasowych, nazywam ich inaczej - krętacze prasowi. Tacy drobni oszuści, jak żołnierze, co dziewczyny nie skłamią, ale i całej prawdy nie powiedzą. I nie dostrzegam w tym nic złego, jeśli ktoś godzi się na to, by bujać ludzi za pieniądze. By nie czynić nic innego jak wystawiać pracodawcy laurkę, bo taka to właśnie rola, by zawsze robić dobrą minę. Również do złej gry. Otóż rzecznicy są od wygłaszania oficjałek, a dziennikarze od zdobywania informacji nieoficjalnych. Nie od ich utajniania, a od ujawniania, stąd konflikt interesów. No ale kto wie, może i sam się kiedyś przebranżowię. O ile zadzwoni jakiś KGHM, bo jak się rozmieniać, to nie za drobne, a za miliony. A, póki co, mogę pisać prawdę. Bo ja piszę jak jest, a nie jak wypada.

Wiecie, co w piłkarzach śmieszy mnie najbardziej, poza stylem ubierania, rzecz jasna (widzieliście ostatnio Kubę Koseckiego)? Obłuda. Te gesty, gdy nie manifestują radości po strzeleniu gola byłemu klubowi. Hej, nie bądźcie tacy uczuciowi, to jasne, że te bramki smakują najbardziej. Już lepiej sklejajcie te serduszka z palców i zanoście w kierunku panien swoich na trybunach, to takie romantyczne. Czemu równie uczuciowi nie jesteście wtedy, gdy klub pada i trzeba wyrazić zgodę na zabranie jednego zera z kontraktu. Wtedy zabieracie - d... w troki.

Różnej maści sportowcom pomagałem już odzyskiwać z klubu zaległe pieniądze. Skuteczność - sto procent. I wiecie, co? Wielokrotnie się przekonywałem, że honoru nie mają za grosz. Że gdy trzeba było pokazać jaja, to bredzili coś, że dziennikarz przekręcił, że o niczym nie wiedzą itd. Kiedyś napiszę o tym szerzej. Chyba że będę już... rzecznikiem.

Co do działań promocyjnych piłkarskiego Śląska, krótko. Zbieranie nakrętek i inne szlachetne działania pomocnicze popieram całym sercem. Nic jednak nie nakręca do przychodzenia na stadion bardziej, niż zwycięstwa. Zatem, panowie, wygrajcie coś po prostu, bo wiosną szans było z piętnaście albo i więcej, a udało się ze trzy razy. Nie zawsze winni są dziennikarze.

PS. Irek Maciaś, nasz tragicznie zmarły kolega, jednak może mieć swoją ulicę we Wrocławiu. Ludzie się kłócą, czyja to zasługa, inni zarzucają gazecie, że "to po znajomości". Żenada. Ja o to nie walczę. Ja o Irku pamiętam, lecz nie zamierzam zmuszać do tego innych. Nie mój styl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska