Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Phoenix Ballet na XXIII Łódzkich Spotkaniach Baletowych. Amerykański balet polskiego tancerza

Łukasz Kaczyński
Tancerze Phoenix Ballet pokazali sprawność fizyczną, której pozazdrości im niejeden akrobata. Na zdjęciu choreografia "Soltice"
Tancerze Phoenix Ballet pokazali sprawność fizyczną, której pozazdrości im niejeden akrobata. Na zdjęciu choreografia "Soltice" mat. prasowe
Ciepło przyjęła publiczność XXIII. Łódzkich Spotkań Baletowych Sławomira Woźniaka, nigdyś pierwszego tancerza łódzkiego Teatru Wielkiego, a potem Opery Narodowej, i jego zespół Phoenix Ballet.

Wola doskonalenia się zaprowadziła Woźniaka za Ocean Atlantycki. Stając do oklasków jawił się jako człowiek spełniony. Zespół, nad którym ma artystyczną pieczę, to formacja ukształtowana na autorski sposób i tak, aby wyróżniała się w realiach, w których funkcjonują kultura i sztuka w Stanach Zjednoczonych.

Phoenix Ballet raczej nie zaskoczył. Pokazany program "Rising" był właśnie na wskroś amerykański. Łączył przystępność z efektownością (czasem efekciarstwem), wysoki poziom rzemiosła z niezbyt wygórowanymi ambicjami intelektualnymi i ucieczką od eksperymentu.

Mocnym otwarciem było "The Awakening", premierowa choreografia Ricky'ego Palomina. Będąc w założeniu refleksją nad Matką Ziemią, której grozi katastrofa ekologiczna, oparta została na serii niekiedy olśniewających układów, w których tancerze pokazali akrobatyczną sprawność. Poruszali się jak podwiązane na strunach marionetki, to wznosząc się, to upadając na podłogę. Ośrodkami ruchu stawały się co chwila różne części ciał. Nieprzeciętna sprawność wykorzystywana była we wszystkich choreografiach. Powtarzały się w nich też pewne pomysły na wykorzystanie ciała tancerzy jako pomostów i dźwigarów.

Także muzyka, minimalistyczna, co najwyżej na kilka instrumentów, spinała program w całość (ale tak dalece sprzyjała relaksacji, że czasem aż powieki opadały). Interesującą wariacją opartą na baletowej klasyce, prostocie i finezji ruchów, nieco tylko "podkręconej", było "Soltice". Zwłaszcza tancerki mogły błysnąć fantastycznymi grand jete i szpagatami wykonywanymi podczas partnerowania.

Na tym tle nieco łopatologicznie wypadła choreografia "Only love..." z 1998 r., w której do "Adagia" Albinoniego wije się mężczyzna w kaftanie bezpieczeństwa i cofa myślami do chwili śmierci ukochanej. Taka popkultura raczej.

Niejako powrotem do chwil chwały okazało się "Strings of Thoughts", opracowane właśnie na XXIII. ŁSB. Najliczniejsze w obsadzie, pełne luzu i zabawy tańcem, daleko posuniętej zespołowości. Nagrodą za to były długie owacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki