Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suflerka prezydenta: "Muszę mieć oczy dookoła głowy"

Malwina Gadawa
– Podpowiadając prezydentowi nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Każdy, kto wie, jak się pracuje w sztabie, zdaje sobie sprawę, że moja rola jest normalna, czysto techniczna, logistyczna – mówi portalowi GazetaWroclawska.pl Jowita Kacik, suflerka prezydenta Bronisława Komorowskiego. W całej Polsce stało się o niej głośno po tym, gdy szeptała do ucha prezydenta jak ma rozmawiać z rozżaloną, niepełnosprawną kobietą. Jowita Kacik nie ukrywa, że jest człowiekiem Grzegorza Schetyny.

ZOBACZ TEŻ: Bronisław Komorowski we Wrocławiu - wstęp tylko dla swoich
- Z prezydentem Komorowskim chce się zobaczyć wiele osób. Musi być blisko ktoś, kto będzie nad tym panował, kto będzie miał oczy dookoła głowy - przekonuje Kacik. - Normą jest, że w tłumie jest wiele osób, które proszą autograf lub chcą sobie zrobić zdjęcie. Moją rolą jest zauważenie ich. Nie może być tak, że na spotkanie przychodzi dziecko, które specjalnie na tę okazję narysowało rysunek dla pana prezydenta i nikt go nie zauważy. Bronisław Komorowski musi dostać taką pracę – opowiada pani Jowita.

Skromnie dodaje, że jest tylko od torowania drogi, podprowadzania osób starszych czy dzieci. Choć po słynnej rozmowie prezydenta z niepełnosprawną kobietą widać było, że to pani Jowita tłumaczyła Bronisławowi Komorowskiemu, jak ma się zachować. Prezydent mówił wszystko, co od niej usłyszał.

– Ważne jest, żeby w takich momentach odpowiednio reagować. Ta kobieta była bardzo rozżalona, trudno się z nią rozmawiało. Ale nie można udawać, że się takich ludzi nie słyszy, czy nie widzi, nie można w takich sytuacjach odchodzić – mówi Jowita Kacik.

Człowiek Grzegorza Schetyny
Suflerka Bronisława Komorowskiego pochodzi z Ząbkowic Śląskich, ale mieszka w Warszawie. O rodzinnym mieście jednak nie zapomina. Prosi, żeby pamiętać o tym, że Ząbkowice to miasto krzywej wieży. Podkreśla, że zawsze stara się promować rodzinną miejscowość.

Jowita Kacik skończyła politologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Pracowała u Grzegorza Schetyny, kiedy ten był wicepremierem i ministrem administracji i spraw wewnętrznych. Zajmowała się tam m.in. organizacją spotkań. Ludzie ze świata polityki mówią, że pani Jowita jest właśnie „człowiekiem ministra spraw zagranicznych”.
Jej samej takie określenie się nie podoba, uważa, że jest nadużyciem, choć przyznaje, że Schetynę ceni. – Mieszkając na Dolnym Śląsku, nie znałam jeszcze pana Grzegorza Schetyny, pracę w ministerstwie dostałam przypadkowo, nie było tam znajomości – mówi nam Kacik. – Niezwykle ceniłam sobie pracę u pana premiera. Był jednym z moich najlepszych szefów. Mam do niego wiele sympatii i podziwu – dodaje.

Osoby, które znają Jowitę Kacik, i te z obozu Schetyny, i te od Jacka Protasiewicza, szefa dolnośląskiej PO, podkreślają, że jest bardzo pracowita i niezwykle merytorycznie podchodzi do zadań. – W kampanię prezydenta była zaangażowana od samego początku. Wykonuje niesamowitą robotę w sztabie. Czasami pracuje za kilka osób – słyszymy od jednego z polityków Platformy Obywatelskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Suflerka prezydenta: "Muszę mieć oczy dookoła głowy" - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska