Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczne Breslau na scenie. We Wrocławskim Teatrze Współczesnym premiera kryminału Marka Krajewskiego

Małgorzata Matuszewska
Tomasz Orpiński ( Kurt Smolorz, wachmistrz kryminalny), Konrad Imiela (Eberhard Mock, radca kryminalny) i Przemysław Kozłowski (Gustav Meinerer, asystent kryminalny / książę Aleksiej von Orloff, ojciec duchowy)
Tomasz Orpiński ( Kurt Smolorz, wachmistrz kryminalny), Konrad Imiela (Eberhard Mock, radca kryminalny) i Przemysław Kozłowski (Gustav Meinerer, asystent kryminalny / książę Aleksiej von Orloff, ojciec duchowy) Łukasz Gawroński/Wrocławski Teatr Współczesny
Konrad Imiela, Mock w „Końcu świata w Breslau” we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, opowiada o obsesji radcy kryminalnego oraz o własnej fascynacji starym Wrocławiem.

Kim jest Eberhard Mock Konrada Imieli?
Od kilku miesięcy zadaję sobie wiele pytań dotyczących osoby fikcyjnej, ale bardzo dobrze sportretowanej przez Marka Krajewskiego. I już mniej więcej wiem, kim był Eberhard Mock i z jakich pobudek działał. To bardzo ciekawe, zmierzyć się z tą postacią, bo on jest nieodgadniony.

Nie jest prosty?
Jest niezwykle samotny, skryty za rozmaitymi fasadami. Ponieważ nie umie ułożyć sobie życia, przede wszystkim rodzinnego, ucieka w alkohol, złudzenia dobrego samopoczucia. Bardzo dużo mi dała scena zapisana przez Marka Krajewskiego w Końcu świata w Breslau. Nie ma jej w spektaklu, bo nie ma możliwości jej pokazania, pewnie mogłaby znaleźć się w filmie: Mock idzie nocą ulicami Breslau, zagląda ludziom do okien, widzi szczęśliwe rodziny: męża wracającego do domu na kolację, dzieci siadające przy stole. Obserwuje mieszczańskie mieszkania i ma łzy w oczach, bo wie, że nigdy tego nie będzie miał, a bardzo za tym tęskni. Ale doskonale zdaje sobie sprawę, że nie sprawdziłby się w formacie mieszczańskiej rodziny. Próbuje realizować tęsknoty: nieumiejętnie, po swojemu, brutalnie.

I ma obsesję...
Ma obsesję spłodzenia potomka, jakby to mogło coś zmienić. Chce, żeby astrolog wyznaczył mu dobrą datę poczęcia. Mówi: kiedy się pocznie to moje dziecko, które zbawi moje małżeństwo? Jest chorobliwie skupiony na potomku, a jego związek z Sophie jest toksyczny. Dzieli ich duża różnica wieku, mają różne potrzeby.

Jakie?
Mock traktuje ją przedmiotowo. Potrzebuje mieć w domu wspaniałą kochankę, która będzie chciała się kochać wtedy, kiedy on będzie chciał. Zapewne połączyła ich wielka miłość. Gdyby miał powiedzieć, kogo kocha, odpowiedziałby, że Sophie. Ale nie umie być dobrym mężem. Pewnie sprawdza się w sferze erotycznych szaleństw z żoną, ale to są tylko chwile, przerywane dzwonkiem telefonu z policji, wzywającej go do kolejych zadań. Bardzo podoba mi się ta postać w książce, opisana akurat w Końcu świata w Breslau.

Czemu?
Bo tu wątek kryminalny jest tu opisywany przy okazji. Najintensywniej Mocka zajmuje problem kontaktów z żoną, jej szukania, plamy na honorze: ktoś miał czelność tak go upokorzyć, odejść od niego, zdradzać go. Nie rozumie młodej, nowej fali bohemy w Breslau – narkotyczno-erotycznej, do niej trafiła Sophie.

To znak, że powieść kryminalna jest powieścią obyczajową?
Opowiadamy o zmianie kulturowej. Mock jest przedstawicielem odchodzącego pokolenia. To koniec świata, koniec nieformalnych powiązań, przymykania oka na alkoholizm, korupcję breslauerskich celebrytów. Nadchodzą dwa światy: bohema artystów, kokainistów, rozpalonych na punkcie seksualności, a jednocześnie świat bezwzględnego porządku nazistów. Sam tytuł jest wieloznaczny, bo to także koniec świata detektywa.

Stary Wrocław jest fascynujący?
Tak, moja fascynacja zaczęła się od Capitolu. Ciekawiła mnie przeszłość przedwojenna i kultura miasta. Breslau tętnił życiem teatralnym, muzycznym, był metropolią, stolicą kultury tej części Euopy. Świadomość tego, jak miasto tętniło życiem kulturalnym przed wojną, studzi pychę, że dziś jest świetnie. Kiedyś życie kuturalne toczyło się dużo intensywniej. Moja fascynacja przedwojennym Wrocławiem zaczęła się od zainteresowania Capitolem – budynkiem z 1929 roku, ale też bardzo lubię centrum miasta. Mieszkam w starej kamienicy, kilka lat temu przeprowadziłem się z jednej przedwojennej kamienicy do drugiej. Intryguje mnie ich historia. Czytając Koniec świata..., miałem frajdę, wyobrażając sobie podróże Mocka przez miasto. Podążanie jego śladami jest bardzo interesującedla kogoś, kto zna miasto.

Mock przychodziłby do Capitolu albo do Teatru Współczesnego?
Capitol był bardzo nowoczesnym kinem, z nowoczesnym repertuarem. Jest popularne zdjęcie fasady z zapowiedzią filmu Leni Riefenstahl. Współczesny prezentuje współczesną sztukę. Mock raczej średnio interesował się kulturą, ale chyba był konserwatywny. Teatr operowy chyba najbardziej do niego pasuje.

Rozmawiałeś z Markiem Krajewskim o Mocku?
Chwilę korespondowaliśmy. Bardzo chciałbym się z nim spotkać. Ale nie zabiegam o to, bo Mock Krajewskiego jest bardzo konkretny, a ja chcę stworzyć swojego. Ma być wypadkową osoby stworzonej przez pisarza, wyobrażeń o detektywie – Agnieszki Olsten i moich. Skupiamy się bardziej na oddaniu charakteru postaci niż cech fizycznych.

Mock kojarzy mi się ze zgorzkniałym starszym panem.
Mock był otyłym gościem z cygarem, ja schudłem ok. pięciu kg od początku prób, więc to idzie w innym kierunku:) Bardzo staramy się złapać motywacje, emocje towarzyszące bohaterowi. Spektakl opowiada o wewnętrznym świecie Mocka. Nawet scenografia jest domem Mocka, z wielkim salonem, w którym są miejsca zbrodni, korytarze policyjne. To wszystko jest w środku Mocka.

Kryminały Marka Krajewskiego są bardzo brutalne...
Tak, ten spektakl też będzie brutalny. Kolor brutalności jest niezbędny do opowiedzenia tej historii. Sam poprosiłem Agnieszkę Olsten o dodanie sceny próby samobójstwa Mocka, której nie było w oryginalnym scenariuszu, a która bardzo dużo mówi o bohaterze. Mock brutalnie traktuje żonę. To nie jest miły gość.

Lubisz kryminały?
Nie. Nigdy nie pasjonowało mnie ich czytanie, wolę filmowe kryminały. Zastanawianie się, kto zabił, nie interesuje mnie.

Koniec świata... na scenie to opowieść o starodawnym detektywie w Breslau?
Jednak opowiadana współczesnymi środkami. Nie będzie czuć naftaliny na scenie. Bardzo dużą inspiracją był film Brud Jona S. Bairda o komisarzu policji we współczesnym Edynburgu. Jest wiele zbieżności z powieścią: Mock uzależniony od używek, odeszła od niego żona, jest członkiem loży masońskiej, spędza samotnie Wigilię. Pytałem nawet autora książki, czy zna film, ale nie.
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska
CZYTAJ
KONIEC ŚWIATA W BRESLAU – WIĘCEJ O SPEKTAKLU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska