Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego wszyscy powinni się cieszyć z wyników niedzielnych wyborów?

Janusz Michalczyk
Żyjemy w najlepszym z możliwych światów - ogłosił trzysta lat temu Leibniz, słynny matematyk i myśliciel. Od tego czasu filozofowie spierają się, czy palnął największe głupstwo, czy wypowiedział najgłębszą mądrość. Z pewnością nie jestem tak bystry jak Leibniz, ale zaryzykuję następującą opinię: wynik niedzielnych wyborów prezydenckich jest najlepszy z możliwych.

Jest znakomity dla Prawa i Sprawiedliwości, bo na jego kandydata padło najwięcej głosów. To dobrze, bo w końcu jest jakieś zwycięstwo, mimo że jeszcze nie ostateczne. Gdyby PiS przegrało po raz dziewiąty czy dziesiąty z kolei, to istniała uzasadniona obawa, że zniechęcony Jarosław Kaczyński rozwiąże tak nieudaną partię i wyjedzie do Gabonu, o którym kiedyś powiedział, że stoi na wyższym poziomie rozwoju niż Polska.

Sprawdziła się niezwykła taktyka, zgodnie z którą prezes nie chwalił publicznie swojego kandydata, a kiedy na finiszu delikatnie go skrytykował ("kampania może być lepiej prowadzona"), to notowania Dudy momentalnie wystrzeliły w górę. Przeciwnicy PiS martwią się teraz, że rozzuchwalony prezes zdemaskuje przed II turą Dudę jako kandydata podstawionego przez Platformę Obywatelską, którego zadaniem jest dokonanie wewnętrznego zamachu stanu, przejęcie sterów władzy w PiS. Taki ruch Kaczyńskiego mógłby zapewnić Dudzie prezydenturę.

Drugie miejsce Bronisława Komorowskiego jest świetną wiadomością dla PO. Taki wynik oznacza, że obecny prezydent niczym zraniony niedźwiedź z furią ruszy na rywala i zerwie z wizerunkiem gapowatego niedorajdy. Gdyby to Komorowski uplasował się na pierwszej pozycji, kampania do końca uśpiłaby wyborczych lemingów, co doprowadziłoby do katastrofy 24 maja. Dla PO pożytek jest również taki, że wstrząs po I turze skłoni niektórych do większej rozwagi przy kupowaniu drogich zegarków i przypomni towarzystwu, że nie powinno pchać się do władzy tylko po to, by kolekcjonować samochody i mieszkania.

Sukces Pawła Kukiza potwierdza, że w demokracji jest także miejsce na beztroską zabawę. Analitycy długo głowili się, jakie poglądy ma kandydat poza dziwacznym postulatem, że trzeba jakoś inaczej głosować, ale w końcu bezradnie rozłożyli ręce. Z zażenowaniem przyznali, że poza hasłem "rozwalić system" Kukiz nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Zabawa zabawą, lecz przecież wcześniej próbowali podążać podobną drogą Andrzej Lepper i Janusz Palikot, obaj, jak wiadomo, z dość nieciekawym skutkiem.

Pozostałe ugrupowania też nie mają prawa narzekać. Janusz Korwin-Mikke potwierdził, że jest mistrzem w spadaniu pod pięcioprocentowy próg wyborczy, więc jesienią raczej go w Sejmie nie zobaczymy. Zła wiadomość? Nic podobnego. Drzemki i pajacowanie są w Parlamencie Europejskim zdecydowanie lepiej płatne niż w naszym. Komentatorzy upierają się, że Magdalena Ogórek złożyła lewicę do grobu. Najbardziej dociekliwi nie ustalili do tej pory, w jakim celu politycznym kandydatka prowadziła kampanię na pokazach mody, ale błąd tkwi w założeniu, że chodziło o cel polityczny. Wszystko stanie się jasne, gdy zobaczymy ją w jednym z najbliższych numerów "Playboya". Aż szkoda, że będzie II tura i trzeba będzie komuś zrobić przykrość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dlaczego wszyscy powinni się cieszyć z wyników niedzielnych wyborów? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska