Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Śląsk 1:1. Europa uciekła. Oby tylko na chwilę

Jakub Guder
fot. Andrzej Zgiet
Po piątkowym remisie z Jagiellonią Białystok 1:1 Śląsk Wrocław spadł na piąte miejsce, które nie daje prawa gry w europejskich pucharach.

To nie jest łatwy początek rundy finałowej dla Śląska Wrocław - wyjazd do Białegostoku, Legia u siebie i Lech na wyjeździe. Dlatego tak ważne było, by z wyprawy na wschód Polski przywieźć punkty. Remis to wynik sprawiedliwy, ale oba zespoły liczyły pewnie na coś więcej.

Gra Śląsk w pierwszej połowie mogła się podobać. Wrocławianie dobrze grali wysokim pressingiem, potrafili szybko wymienić dwie-trzy piłki i przede wszystkim częściej strzelali na bramkę rywali. - Pierwszej połowy nie wytrzymaliśmy psychicznie. Graliśmy zbyt nerwowo. Nie potrafiliśmy się utrzymać przy piłce. To, co trenowaliśmy cały tydzień, to dziś nam nie wychodziło - przyznał trener Jagi Michał Probierz.

Piłkarzom Tadeusza Pawłowskiego zabrakło jednego: skuteczności. Trener WKS-u pierwszy raz w tym roku posadził na ławce rezerwowych Marco Paixao. Czy to był dobry ruch? Doprawdy trudno powiedzieć. Portugalczyk ostatnimi czasy miał różne mecze. Z jednej strony potrafił być długimi chwilami niewidoczny, z drugiej - strzelić jedną, ważną bramkę. Na murawie pojawił się w drugiej połowie i właściwie ani razu poważnie nie zagroził bramce Bartłomieja Drągowskiego.

Pod nieobecność Marco bardzo aktywny był za to jego brat bliźniak. Strzelał z każdej pozycji, ale niestety znów nie było z tego bramki. Trzeba jednak zapisać przy jego nazwisku plusik.

Wrocławskich kibiców o zawał mogło przyprawić pierwsze 10 minut drugiej połowy. Najpierw po ledwie kilkunastu sekundach Jagiellonia wyszła na prowadzenie, a potem mogła spokojnie strzelić jeszcze jedną, jeśli nie dwie bramki. Piłkarze z Wrocławia byli sparaliżowani. - Chyba będziemy musieli wcześniej wychodzić na drugą połowę, bo to, co działo się na początku, mogło nas kosztować stratę nawet dwóch bramek i zakończyć mecz. To jest po prostu niewytłumaczalne - stwierdził Pawłowski.
- Źle weszliśmy w drugą połowę. Nie byliśmy wystarczająco skoncentrowani. Źle wybita piłka od Mariusza (Pawełka - przyp. JG) niefortunnie się ode mnie odbiła i ciężko było ją opanować lub wybić. Futbolówka przeszła pod nogą zawodnika Jagiellonii, a później akcja potoczyła się bardzo szybko. Nie byliśmy dobrze ustawieni i gospodarze wykorzystali to - tłumaczył po meczu Tomasz Hołota, który to trafienie musi też niestety zapisać trochę na swoje konto.
Wyrównujący gol dla WKS-u padł chyba w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy wydawało się, że drugie trafienie dla Jagi to tylko kwestia czasu.

- Bramkę straciliśmy w najgorszym dla nas momencie, wtedy kiedy dominowaliśmy nad rywalem i mieliśmy mecz pod kontrolą. Później znów w naszą grę wkradła się nerwowość - przyznał Probierz.

Problemem Śląska w tym meczu były też kartki. Obaj boczni obrońcy - Paweł Zieliński i Mariusz Pawelec - dość szybko zobaczyli żółte kartoniki. Widząc kolejne ryzykowne wślizgi "Mario", Pawłowski w drugiej połowie szybko przywołał wracającego po urazie Dudu i zaordynował zmianę, bo bał się, że jego drużyna nie do-trwa do ostatniego gwiazdka w komplecie.

Niestety, przeciwko Legii ani Zieliński, ani Pawelec nie będą mogli zagrać, bo to były ich czwarte żółte kartki. Na lewą obronę wróci zatem pewnie Dudu, na prawej grywał już Tomasz Hołota, ale być może zobaczymy tam Krzysztofa Ostrowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jagiellonia - Śląsk 1:1. Europa uciekła. Oby tylko na chwilę - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska