Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Socha: Jestem pazerny na grę i walkę

Mariusz Wiśniewski
Moją największą wadą jest to, że na boisku zapominam o poleceniach trenera - przyznaje Socha
Moją największą wadą jest to, że na boisku zapominam o poleceniach trenera - przyznaje Socha Janusz Wójtowicz
Kiedy zaczynałem treningi, moim marzeniem było zagrać kiedyś w pierwszym zespole Śląska. Moje marzenie się spełniło i jestem z tego powodu bardzo dumny. Dopóki będę potrzebny Śląskowi i dopóki będę w stanie sprostać stawianym zadaniom, chcę tu grać. Z Tadeuszem Sochą, obrońcą Śląska Wrocław, rozmawia Mariusz Wiśniewski.

Jest Pan jednym z tych, którym udało się w Śląsku przejść całą drogę szkoleniową - od trampkarzy aż do pierwszego zespołu.
Wspominam te wszystkie lata treningów w trampkarzach czy juniorach z dużym sentymentem. Kiedy widzę, jak teraz młodzi chłopcy podają nam piłki na meczach, aż się uśmiecham do siebie, bo ja też tak podawałem i wiem, jakie to było przeżycie. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się przejść całą tę drogę i mogę grać w pierwszej drużynie Śląska. To był mój cel, kiedy zaczynałem grać w piłkę.

Myśli Pan, że piłkarz wychowany w klubie może być większym autorytetem dla chłopców zaczynających kopać piłkę?
Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że młody chłopak zaczynający treningi będzie się bardziej identyfikował z piłkarzem, który pochodzi z jego miasta czy regionu, bo w pewien sposób czuje z nim więź. Widzą, że jest możliwe, ciężko trenując, przedostać się do pierwszej drużyny. Mało jest teraz jednak wychowanków, i to nie chodzi o Śląsk, ale o większość klubów.

A dla Pana kto był autorytetem, jak podawał Pan piłki na meczach?
Podziwiałem Piotra Jawnego. Był solidnym graczem i podobało mi się jego opanowanie.

Czyli od początku był Pan ustawiany w obronie?
Był to środek obrony lub defensywny pomocnik. Później była prawa obrona, ale na lewej też już grałem. Ale jak przyszedł do Śląska trener Orest Lenczyk, ponownie zostałem ustawiony na pozycji defensywnego pomocnika. Nie powiem o sobie, że jestem wszechstronny, ale chyba nieźle sobie radzę w destrukcji i dlatego trenerzy mnie tam ustawiają. Ja nie narzekam.

Po meczu z Legią Warszawa trener Orest Lenczyk narzekał jednak na Pana, że za bardzo chciał Pan pomagać kolegom z przodu.
To, że gram na boku obrony, nie oznacza, że mam się nie włączać do akcji ofensywnych. Dzisiaj w piłce nożnej boczny obrońca często pełni rolę skrzydłowego. Ale to, jak mam grać czy włączać się do akcji ofensywnych, zależy od taktyki na dany mecz. A jaka jest taktyka, zależy od rywala. Generalnie nie jest jednak tak, że obrońca ma tylko bronić, ale także atakować i jeżeli jest taka możliwość, staram się podłączać do akcji ofensywnych.

Po przyjściu do Śląska Oresta Lenczyka ma Pan silną pozycję w zespole, ale to Ryszard Tarasiewicz Pana wziął do pierwszej drużyny.
Trafiłem do kadry pierwszego zespołu prosto z zespołu juniorów. Niewielu jest zawodników, którzy w ten sposób wchodzą do pierwszej drużyny. Trener Ryszard Tarasiewicz przychodził na mecze juniorów i nas obserwował. Po jakimś czasie postanowił mnie i Krzyśka Kaczmarka wziąć do pierwszej drużyny. To było ogromne wyróżnienie i taki kopniak do dalszej pracy.
Gra w Śląsku to spełnienie Pana marzeń?
Kiedy zaczynałem treningi, moim marzeniem było zagrać kiedyś w pierwszym zespole Śląska. Moje marzenie się spełniło i jestem z tego powodu bardzo dumny. Dopóki będę potrzebny Śląskowi i dopóki będę w stanie sprostać stawianym zadaniom, chcę tu grać. Śląsk to klub z ogromnymi tradycjami i wspaniałymi kibicami. Jeżeli będzie taka możliwość, to chciałbym w Śląsku grać do końca kariery. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, co przyniesie życie i różnie się mogą potoczyć moje losy. Kto wie, co będzie za kilka lat.

Nie wierzę, że nie marzy Pan o grze w jakimś zagranicznym klubie. Na przykład w Barcelonie...
Barcelona to zespół z innej planety. Jak my to mówimy - oni uprawiają inną dyscyplinę sportu. Na razie koncentruję się na grze w Śląsku.

A kadra? Przyznał Pan na naszych łamach, że będzie walczył o miejsce w reprezentacji.
Gra w kadrze to marzenie każdego piłkarza. To byłby duży zaszczyt zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi. Czy będzie mi to dane, nie zależy tylko ode mnie. Mogę dawać z siebie wszystko na treningach, podczas meczów i czekać. Może kiedyś selekcjoner da mi szansę.

Czym Pan by zachęcił selekcjonera, aby Pana powołał. Jakie ma Pan mocne strony, a jakie słabe?
Słabą moją stroną jest zapominanie o polecaniach trenera. Nie zawsze pamiętam na boisku o wskazówkach, które dał mi w szatni. Wynika to chyba z mojej pazerności na grę. I to jest moja największa zaleta. Jestem pazerny na grę i mam serce do walki.

Na koniec proszę o radę dla chłopców, którzy zaczynają treningi - co mają robić, aby zagrać w pierwszej drużynie swego klubu.
Nie poddawajcie się. Wiele jest przypadków, że najlepszy zawodnik z rocznika nic nie osiągał, a ten, który w trampkarzach czy juniorach był w cieniu, dochodził daleko. Dlatego nie poddawać się, pracować i nie tracić nadziei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tadeusz Socha: Jestem pazerny na grę i walkę - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska