Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warto poznawać dzieje Dolnego Śląska, ale przede wszystkim losy ludzi, którzy tworzyli jego historię

Robert Migdał
Robert Migdał
Robert Migdał fot. arch. Polska Press Grupa
Bez wiedzy o swoich korzeniach, swoich przodkach, bylibyśmy bardzo ubodzy. Do dzisiaj wspominam historie z dziejów mojej rodziny, które opowiadała mi babcia, ciocia czy rodzice, przy okazji wyciągając z szaf opasłe albumy ze zdjęciami, w których znajdowały się przekazywane od pokoleń "skarby": fotografie dziadków, pradziadków, wujków, kuzynów, z którymi wiązała się inna opowieść - czasem smutna, czasem wesoła.

Historie te były, i nadal są, szalenie interesujące, arcyciekawe, choć pochodzę ze zwykłej chłopsko-robotniczej rodziny i nie płynie we mnie ani kropelka szlacheckiej krwi.

Bo ważne są dla mnie (tak samo staram się, żeby były ważne dla moich dzieci) opowieści o członkach naszej rodziny, dziadach, pradziadach, prapradziadach (kim byli, co robili, co lubili, czym się interesowali). Bo dzięki nim jesteśmy, kim jesteśmy. Bo to oni mieli wpływ na nasze obecne życie (choćby - jak w mojej familii - decyzją podjętą przed laty, żeby zamieszkać na Dolnym Śląsku: najpierw, tuż po II wojnie światowej, w Kotlinie Kłodzkiej (Długopole Górne, Domaszków, Bystrzyca Kłodzka), później w miedziowym zagłębiu (Głogów), by w końcu zapuścić korzenie we Wrocławiu (mam nadzieję, że już na stałe).

I tak samo jak bliskie mojemu sercu są losy mojej rodziny, tak samo uwielbiam poznawać historię miasta, regionu, w którym mieszkam, żyję, jak i ludzi, którzy tu żyli i mieszkali przede mną. Dlatego co miesiąc z wielką chęcią sięgam (i polecam też Państwu - Drodzy Czytelnicy) znakomity miesięcznik historyczny "Nasza Historia", z którego aż kipi opowieściami z Dolnego Śląska.

W najnowszym numerze, z którego okładki uśmiecha się do mnie Witold Pyrkosz (Lucjan Mostowiak z serialu "M jak miłość", Jędruś Pyzdra z "Janosika" czy sierżant Franciszek Wichura z "Czterech pancernych i psa"). Barwnie o jego wrocławskich losach opowiada Krzysztof Kucharski, który jest największym, jak dla mnie, znawcą wrocławskiego środowiska teatralno-filmowego i który o Panu Pyrkoszu wie wszystko. I dzieli się tą wiedzą z czytelnikiem bardzo chętnie (na szczęście skąpy nie jest). A wiedza jego jest przeogromna - bo jak z rękawa sypie opowieściami o 11 latach (tak, tak, Pan Pyrkosz mieszkał i pracował we Wrocławiu ponad dekadę) z jego kawiarniano-teatralnego życia. Szczerze polecam ten artykuł, bo dziś mało kto pamięta, że Pan Pyrkosz zagrał we Wrocławiu (na deskach Teatru Polskiego i Kameralnego) w 31 sztukach, że w Klubie Dziennikarza wcielał się w postać stworzoną przez twórcę Studia 202, Andrzeja Waligórskiego, że hurtowo zdobywał nagrody publiczności przyznawane mu przez rozkochanych w jego talencie (nie tylko kobiet).

Ale majowy miesięcznik (można go już kupić w kioskach i dobrych salonach prasowych) "Nasza Historia" to nie tylko Pan Pyrkosz. To także barwna sylwetka Hanny Hirszfeld, która nie była tylko żoną swego męża. Dzięki artykułowi Hanny Wieczorek poznajemy kobietę, która budowała historię Wrocławia - stworzyła od podstaw m.in. klinikę pediatryczną, Poradnię Patologii Ciąży, bank kobiecego mleka czy szkołę pielęgniarską.

Godne uwagi są też teksty Macieja Sasa o życiu restauracyjno-kawiarnianym Wrocławia lat 60. (aż mi ślinka leci na wspomnienie ówczesnych smakołyków) i Marcina Walkowa o potędze kolei. Bo miło jest poczytać o pociągach, które z Dolnego Śląska jeździły do Berlina, Pragi, a nawet Paryża. Szczerze zachęcam do lektury "Naszej Historii".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska