Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw do sklepu, a potem na Śnieżkę

Agata Grzelińska
Agata Grzelińska
Agata Grzelińska Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
Czytam informację redakcyjnego kolegi z Jeleniej Góry o kierowcy forda puma, który próbował wjechać samochodem na Śnieżkę. Szlakiem dla pieszych i na terenie rezerwatu przyrody. Zrobił to po czeskiej stronie gór, więc sprawą zajmuje się czeska policja. Nie wiem, czy to tam standard, gdy kierowca w tak idiotyczny sposób łamie przepisy, czy też ten przypadek zaszokował czeskie służby, ale informacja kończy się takim oto zdaniem: "Kierowca ma zostać przebadany przez psychiatrów".

Może faktycznie wjazd samochodem osobowym na Śnieżkę jest dowodem choroby psychicznej. Zwłaszcza, że kierowca ów tłumaczy się podobno tym, że chciał sobie zrobić zdjęcie na szczycie. Ale może to nie jego wina, że nie wpadł na pomysł, że można na górę po prostu wejść o własnych siłach. Jeśli nie jego to czyja? Na przykład nadopiekuńczej mamy albo babci. Może nauczył się, że wszędzie można wjechać samochodem. Bo kto powiedział, że nie można? Że przepisy zabraniają?

Jeśli mowa o przepisach, to nie wydaje mi się, by mówiły coś o tym, że można niemal wjeżdżać autem do sklepu. A taki obrazek oglądam co drugi dzień na jednym z wrocławskich osiedli. Sklepik to nie byle jaki, delikatesy z naprawdę dobrym towarem. Nic więc dziwnego, że zaopatrują się w nim zarówno okoliczni mieszkańcy, jak i różni wrocławscy notable i ludzie, którzy cenią smak i jakość, nawet jeśli czasem trzeba za nią solidnie zabulić. I tak się jakoś dziwnie składa, że wielu z tych, co na zakupy przyjeżdżają pięknymi, dużymi i drogimi autami, jakoś nie może znaleźć innego miejsca do parkowania, niż wejście do sklepu.

Nieraz myślę nawet, że gdyby tylko właściciele delikatesów nieco poszerzyli drzwi, kierowcy ci wjeżdżaliby do środka i robili zakupy, nie wysiadając ze swej limuzyny. Żeby była jasność w temacie, co drugie zaparkowane w drzwiach sklepu eleganckie auto ma rejestrację zaczynającą się od DW...

Może ford puma do limuzyn nie należy i kierowca wjeżdżający nim na Śnieżkę nie chciał zrobić wrażenia na turystach. Wjechał, bo po prostu nie lubił się przemęczać. Bo od dziecka wie, że jeśli się gdzieś wybiera, to może tam dotrzeć, siedząc sobie wygodnie. Może wspomniana nadgorliwa mama albo babcia, bo trzeba uczciwie przyznać, że to jednak kobiety mają zapędy do wychowywania delikatnych facecików, którzy nie lubią się przemęczać, od małego uczyły swego ukochanego synusia czy wnusia, że powinien usiąść wygodnie, gdy gdzieś jedzie. Nieważne, czy w autobusie, czy w tramwaju, czy w pociągu. Nieważne, że one same stały choć są starsze, nieważne, że obok stał ktoś jeszcze starszy.

Jeśli jeżdżą Państwo komunikacją miejską, to na pewno znają Państwo takie obrazki: do tramwaju wsiada babcia z rozbrykanym ośmiolatkiem, za którego w dodatku niesie plecak. Gdy ośmiolatek podrośnie i ma lat piętnaście, swoim zwyczajem rozsiada się wygodnie w tramwaju czy autobusie i nic go nie obchodzi, że obok niego stoi starsza pani czy kobieta w zaawansowanej ciąży. Dlaczego miałby nie siedzieć, skoro przez swoją mamę czy babcię latami był utwierdzany w przekonaniu, że jest najważniejszy i że tylko on się liczy?

Gdy słyszę głosy oburzenia stojących starszych pań, które patrząc na siedzących gimnazjalistów, wzdychają, że dzisiejsza młodzież jest taka nieczuła, zastanawiam się, czego uczyły swoje wnuki. I czy nosiły za nich plecaki do końca podstawówki?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Najpierw do sklepu, a potem na Śnieżkę - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska