Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:2. Wszystko rozstrzygnie piąty mecz

Paweł Hochstim
Dariusz Śmigielski
Siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali w czwartym meczu o brązowy medal z Jastrzębskim Węglem 2:3. Decydujący mecz odbędzie się w środę.

Gdy po pierwszych dwóch meczach siatkarze PGE Skry prowadzili 2:0, będąc zespołem zdecydowanie lepszym, wydawało się, że rywalizacja zakończy się w Bełchatowie jeszcze przed majowymi świętami, a zawodnicy trenera Miguela Falaski, którzy nie ukrywają rozczarowania sezonem, w nieco lepszych humorach będą mogli pojechać na urlopy.

Niestety, u siebie po zaciętym meczu PGE Skra uległa Jastrzębskiemu Węglowi 2:3 co nie tylko przedłużyło walkę, ale również dodało wiele pewności siebie śląskiej drużynie. Na wysokie obroty wszedł lider jastrzębskiego zespołu Michał Łasko, który jest przecież graczem wybitnym i gry jest w wysokiej formie jest niezwykle trudny do zatrzymania.

Doskonale widać było to już w pierwszej partii niedzielnego spotkania w Jastrzębiu-Zdroju, bo Łasko od samego początku siał popłoch po bełchatowskiej stronie siatki. Z kolei jego vis-a-vis Mariusz Wlazły przed pierwszą przerwą techniczną nie skończył żadnego ataku. Kibicom pokazał się dopiero chwilę później, ale też nie dzięki skutecznym atakom, a jego największej broni - zagrywce.

Znów problemy miał Michał Winiarski, który w poprzednich spotkaniach długo się rozkręcał, ale później grał lepiej. W niedzielę Falasca nie czekał długo na lepszą grę Winiarskiego i jeszcze w pierwszym secie zastąpił go Wojciechem Włodarczykiem.

W pierwszej partii zespół z Bełchatowa tylko przez pierwszych kilka piłek był wyrównanym rywalem dla podopiecznych trenera Roberto Piazzy. Po pierwszym autowym ataku Winiarskiego jastrzębianie wyszli na prowadzenie 4:3, którego nie oddali już do końca. Na pierwszej przerwie technicznej wygrywali 8:4, a później spokojnie wygrali seta.

Falasca widział, że jego drużyna ma problemy i musi jej pomóc szukając innych rozwiązań. O ile zastąpienie Winiarskiego Włodarczykiem nikogo specjalnie nie zdziwiło, o tyle zmiana z samego początku drugiego seta, gdy po bloku Zbigniewa Bartmana na Mariuszu Wlazłym zdecydował się na zdjęcie z boiska kapitana PGE Skry. Statystyki przemawiały za Hiszpanem, bo Wlazły z 11 piłek w pierwszej partii skończył zaledwie 3.

Za Wlazłego na boisku pojawił się Nicolas Marechal, który w tym sezonie zastępował już lidera bełchatowskiego drużyny na pozycji atakującego. Zresztą w roli strażaka Francuz z polskim paszportem spisuje się znakomicie, bo przecież grał także na pozycji przyjmującego, gdy problemy ze zdrowiem miał Winiarski. W ogóle w meczowej kadrze nie było Macieja Muzaja, który jest naturalnym zmiennikiem Wlazłego. Falasca wyraźnie nie ceni umiejętności młodego gracza, bo od dłuższego czasu Muzaj nie dostaje szans.

To była dobra zmiana, bo Marechal grał skuteczniej od Wlazłego. W drugiej partii bełchatowianie spisali się dużo lepiej, niż w pierwszej odwracając role - teraz to już nie oni, a jastrzębianie mieli problemy ze skutecznością w ataku. Choć Łasko nadal grał bardzo dobrze, to jednak przewaga ustępujących mistrzów Polski była wyraźna. Bełchatowianie uciekli rywalom na kilka punktów między przerwami technicznymi i spokojnie wygrali.

Gdy trzeciego seta PGE Skra rozpoczęła od prowadzenia 4:1 wydawało się, że wróciła na dobre tory i szybko rozstrzygnie ten mecz. Ale niestety w tym sezonie nigdy nie można być pewnym, gdy gra PGE Skra. Jastrzębianie szybko bełchatowian dogonili, po czym... gonili ją jeszcze kilka razy, a ostatecznie wyprzedzili. Podopieczni Piazzy potrafili doprowadzać do remisu od stanu 15:18, 18:20 i 20:22. W rozgrywanej na przewagi końcówce inicjatywa należała do jastrzębian, którzy wykorzystali drugą piłkę setową.

W czwartej partii emocji nie brakowało - początkowo prowadziła PGE Skra, ale przy stanie 5:7 staw skokowy podkręcił sobie Facundo Conte i został zniesiony z boiska. Zastąpił go Winiarski, jastrzębianie zdobyli trzy punkty z rzędu, a gdy prowadzili 10:9 na boisko... wrócił Conte. I choć było widać, że obolała noga przeszkadza mu w grze, to jednak pokazał w wydatny sposób swoją determinację i ambicję. Gdy Argentyńczyk wracał na boisko, był już na nim Wlazły, który też miał pomóc drużynie w tym trudnym momencie. I pomógł, podobnie zresztą jak Conte, bo bełchatowianie szybko odzyskali prowadzenie, a w końcówce zagrali po profesorsku i doprowadzili do tie-breaka.

Przewaga psychologiczna była po stronie PGE Skry, bo przegrany przez jastrzębian set kończył rywalizację o brąz. Bardzo zmotywowani bełchatowianie od początku wyszli na prowadzenie, wygrywając przy zmianie stron 8:5. Gospodarze nie zamierzali się poddawać i nie tylko odrobili straty, ale wyszli na prowadzenie 10:9 i nie oddali już go do końca.

Piąty, decydujący o brązowym medalu mecz odbędzie się w środę o godz. 18 w Bełchatowie.

Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:20, 21:25,26:24, 22:25, 15:12)

Stan rywalizacji play-off: 2:2

Jastrzębski Węgiel: Masny, Gierczyński, Kosok, Łasko, Bartman, Pajenk, Wojtaszek (libero) oraz Popiwczak, Filippov, Malinowski, Quesque, Czarnowski. Trener: Roberto Piazza.

PGE Skra: Uriarte, Conte, Wrona, Wlazły, Winiarski, Kłos, Tille (libero) oraz Włodarczyk, Marechal, Brdjović, Marechal. Trener: Miguel Falasca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki