Też wierzyłem w tę erę doskonałej komunikacji. Aż do poniedziałkowego ranka, kiedy to nabrałem wątpliwości. Bowiem w poniedziałek przed fabryką Fagor Mastercook w Wrocławiu zjawiła się, jak zwykle, załoga gotowa i wypoczęta po niedzieli podjąć pracę. A okazało się, że mają wolne, bo akurat jest dzień gospodarczy czy też organizacyjny i nie są tu nikomu potrzebni.
Kierownictwo nie poinformowało ich jednak o tym wcześniej, bo decyzję o wolnym dniu z powodu inwentaryzacji podjęto ponoć w piątek po południu i było za późno, by załogę odwołać z poniedziałkowej zmiany. Przyznam, że ze zdziwienia okulary spadły mi z nosa do kawy. Bo jestem przekonany, że każdy pracownik Fagora ma telefon, potrafi odebrać esemesa, pewnie korzysta z komputera. Można było też na wiele innych sposobów sprawić, by ludzie zamiast tracić czas, wykorzystali go po swojemu i na tym jakoś zyskali. Bo jak sami wiecie, szanowni menedżerowie Fagora, czas ma swoją wartość, a w biznesie przeliczają go nawet na pieniądze.
Jednak przypadków kiepskiej komunikacji w erze komunikacji właśnie jest więcej. Rozeszła się wiadomość, że właściciel szpitala w Środzie Śląskiej wypowiada kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia i w lipcu, powiat liczący ok. 50 tys. mieszkańców, zostanie bez tej placówki. Sensacja, bo to zwykle szpital puka do NFZ o dodatkowe pieniądze, a tu odwrotnie. Mija tydzień odmedialnej informacji, a nadal do końca nie wiadomo, czy szpital się zwinie, czy nie. Bo choć ostatnio właściciel łaskawie podał, że chodzi mu o półroczny remont i nie ma mowy o likwidacji lecznicy, to wiadomo, że najpierw musi się na to zgodzić wojewoda. Choćby dlatego, że trzeba znaleźć szpitalne oddziały zastępcze w innych placówkach. A to może potrwać. Poza tym spółka, która ma szpital, zobowiązała się wobec władz powiatowych, że poprowadzi go do 2020 roku...
Zastanawiam się też, dlaczego właściciel szpitala w Środzie nie poinformował o tych planach pół roku temu. I dlaczego w ostatnim tygodniu zbywał dziennikarzy pytających o tę ważną dla ludzi sprawę. Nie słyszałem, by jakieś telefony wyłączali i nie można było z tego powodu przekazać informacji. A przecież szpital to nie fabryka śrubek, dojrzewalnia bananów czy zakład naprawy taboru kolejowego, gdzie biznes może podejmować decyzje takie jakie mu się chce. Bez oglądania się na tych, którzy z jego pracy korzystają.
Może zadziałało prawo serii, ale zawiodła też informacja w najnowocześniejszej części dolnośląskich kolei. Na elektronicznej tablicy dworca PKP w Legnicy przez cały tydzień konsekwentnie nie wyświetlał się odjazd porannego pociągu do Wrocławia. W kasach panie rozkładały ręce. I jak często w erze komunikacji wszelakiej bywa, konkretna była tylko pasażerska informacja szeptana, że "ten przed siódmą to na pewno pojedzie". I pojechał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?