"Ta ostatnia niedziela. Dzisiaj się rozstaniemy" - śpiewał Mieczysław Fogg. Oby najbliższa niedziela nie okazała się ostatnią żużlową w tym sezonie, gdy chodzi o imprezy na Stadionie Olimpijskim. Istnieje jednak realne zagrożenie, że właśnie jutrzejszy mecz z Włókniarzem Częstochowa (godz. 18.30) - w ramach I rundy play-off - będzie pożegnaniem w tym sezonie z ekipą Atlasa.
17 października (piątek) czeka nas jeszcze finał Złotego Kasku, impreza rokrocznie rozgrywana na torze brązowego medalisty DMP z poprzedniego sezonu. Tyle że o tej porze roku większość uczestników tejże imprezy myśli bardziej nie o zwycięstwie, a o tym, by przezimować w jednym kawałku. I bez zbędnych gipsowych pancerzy.
Czy aby faktycznie we wrześniu może już nie być żużla we Wrocławiu? Niestety. Taki mamy w kraju regulamin. Ale piłka wciąż jest w grze. Do półfinałów ekstraligi awansują lepsi z trzech dwumeczów (Wrocław - Częstochowa, Gorzów - Toruń, Leszno - Zielona Góra) oraz przegrany z najlepszy bilansem. Przy ich obliczaniu w pierwszej kolejności liczą się zwycięstwa meczowe, a w drugiej suma małych punktów.
W niedzielę na Olimpijskim trzeba więc bezwzględnie walczyć o zwycięstwo. Przypomnijmy, że w rundzie zasadniczej Unibax dwukrotnie pokonał gorzowską Stal, podobnie zresztą jak Unia zielonogórzan. Gdyby sytuacja się powtórzyła, kluczem jest właśnie wygrana z Włókniarzem na własnym torze. Choćby minimalna. Wtedy można nawet polec pod Jasną Górą z kretesem. Choć nie polecamy.
Na przyszłość polecamy za to powrót do starego regulaminu. Ten zmienia się w naszej uroczej lidze co roku, więc problemu nie widać. By było najsprawiedliwiej, po rundzie zasadniczej trzeba podzielić ligę na dwie czwórki i znów jeździć na zasadzie mecz i rewanż. Wówczas sezon nie będzie się kończył niektórym w sierpniu, lecz miesiąc później. Czyli interes będzie się kręcił. Zamiast dwóch spotkań sześć. Zresztą na sukces trzeba pracować cały sezon. Tym bardziej w tak kontuzjogennym sporcie.
Spójrzmy na ostatnie dni. Unia Leszno straciła właśnie Adam Shieldsa, który po "dzwonie" na Wyspach ma zapadnięte płuco, złamane żebra i kontuzję pleców. W Rosji porozbijał się właśnie Wiesław Jaguś, a w Anglii Karol Ząbik. W piątek natomiast, po półfinale MPPK w Grudziądzu, Rafał Dobrucki nie trafił do domu, lecz znów do szpitala. Z bolącym obojczykiem. Nietrudno stracić dwóch kluczowych jeźdźców na kluczowe spotkania sezonu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?