Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez 5 miesięcy dla ZUS-u ich nie ma

Anna Gabińska
Lepiej nie choruj między maturą a studiami. Odkryliśmy, że ustawa o rencie socjalnej w ogóle nie przewiduje, że mogą istnieć na świecie absolwenci klasy maturalnej.

Zamiast pękać z dumy pod koniec kwietnia, niosąc do domu świadectwo ukończenia szkoły, maturzyści powinni codziennie modlić się do anioła stróża, by nie ulec żadnemu wypadkowi do dnia rozpoczęcia studiów. Jeśli coś by się stało, nie można liczyć na pomoc Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Choćby komisja lekarska stwierdziła tak poważny uszczerbek na zdrowiu, że maturzysta nie nadaje się do pracy. I tak nie dostanie 550 zł miesięcznie renty socjalnej. Dlaczego?

Ustawa pozwala przyznać ją osobie, która nie ukończyła 18. roku życia, uczy się w szkole lub w szkole wyższej (przed ukończeniem 25. roku życia) albo jest właśnie na studiach doktoranckich. Z tego wynika, że co roku 440 tysięcy maturzystów w całej Polsce w każdej chwili może zostać bez środków do życia, choćby ulegli wypadkowi, który na zawsze przykuje ich do łóżka.

W klasie maturalnej rocznikowo uczeń ma 19 lat, na świadectwie ukończenia szkoły czarno na białym stoi, że skończył ją w kwietniu. W szkole wyższej rozpoczyna naukę 1 października. Tak więc przez 5 miesięcy 19-latek dla ZUS-u nie istnieje.

W przeciwieństwie do ZUS-u Narodowy Fundusz Zdrowia i PKP z problemem przerwy między szkołą średnią a wyższą doskonale sobie radzą. Z przepisów NFZ wynika, że do bezpłatnej opieki zdrowotnej absolwent każdej szkoły ma prawo przez 4 miesiące od ostatniego egzaminu. A PKP wierzą legitymacji szkolnej, na której pieczątka mówi, że uczeń jest uczniem do końca września.
O tym, że ZUS nie godzi się z istnieniem uczniów po maturze, przekonała się boleśnie Katarzyna Garbowska, zeszłoroczna absolwentka XV LO we Wrocławiu. Po maratonie maturalnym dostała zawału płuca. Gdy okazało się, że przez 3 lata nie będzie zdolna do pracy, poszła do ZUS-u po rentę socjalną. Odmówiono jej, bo nie spełniała wymogów ustawy. Przegrała też sprawę w sądzie. Jej przypadkiem zainteresowaliśmy wielu parlamentarzystów i polityków.

Wszyscy jak jeden mąż uznali, że przepisy ustawy są nieżyciowe i należy je zmienić.
- Jakim cudem maturzysta nie jest uczniem? - dziwi się Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej. - Zlecę to do wyjaśnienia odpowiedniemu departamentowi - deklaruje. Obiecuje zająć się też indywidualną sprawą wrocławianki.

ZUS broni się, że jest instytucją, która może działać jedynie w oparciu o przepisy. Ale ich nie tworzy. - Nawet gdybyśmy chcieli pomóc, nie moglibyśmy - zaklina się Mikołaj Skorupski, rzecznik Zakładu w Warszawie.
Posłowie powątpiewają jednak w dobrą wolę tej instytucji.
- Nie przypominam sobie ani jednego naszego posiedzenia, na którym szefowie ZUS-u pomogliby nam swoim doświadczeniem - denerwuje się poseł Sławomir Piechota, szef Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, nie ma wątpliwości:
- Ta sprawa nadaje się do zaskarżenia przed Trybunałem - uważa. A wrocławski prawnik Krzysztof Zuber obiecuje: - Pomogę Kasi napisać tę skargę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska