Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolimy pomóc, niż pomoc przyjąć

Agata Grzelińska
Ile razy słyszymy utyskiwania, że dziś ludzie są bezduszni, egoistyczni, skupieni tylko na sobie, że nie interesują się innymi i nie potrafią drugiemu dać nic z siebie? Słyszymy i nie protestujemy. Ba! Może nawet sami wygłaszamy takie sądy. Tymczasem fakty przeczą tak złej ocenie. Wystarczy tylko,żebyśmy chcieli je zauważyć.

Dowodów na to, że nie jest z nami tak źle, nie brakuje. Często słyszymy bądź czytamy o dużych i małych akcjach charytatywnych zakończonych sukcesem. Gdybyśmy faktycznie byli tacy bezduszni, czy Owsiakowa orkiestra grałaby jeszcze? Czy rozwijałyby się i nabierały rozpędu takie akcje, jak "Szlachetna Paczka"? Czy Fundacja DKMS co jakiś czas przeprowadzałaby kolejne akcje poszukiwania dawców szpiku kostnego dla chorych na białaczkę?

Kilka dni temu po raz kolejny przekonałam się, jak wielkie serca mają ludzie i jak chętnie pomagają. Po artykule zapowiadającym kiermasz ciast, który pracownicy wrocławskiej firmy Atos zorganizowali, by pomóc choremu na stwardnienie rozsiane ośmioletniemu chłopcu. Leczenie dziecka jest kosztowne. Rodzice, choć pracują, nie mogą sami za wszystko zapłacić. Nie stać ich na opłacenie obozu re-habilitacyjnego, który może powstrzymać postępującą chorobę. Efekt? Ciasta wysprzedane do ostatniego kawałka. Zebrane2,5 tysiąca złotych. I wielki gest pewnej wrocławskiej organizacji.

Zanim jeszcze kiermasz się odbył, prezes wspomnianej organizacji zadzwonił do redakcji i powiedział, że on i jego koledzy zapłacą za ten obóz, muszą tylko wiedzieć, ile kosztuje i na jakie konto przelać pieniądze. Po prostu. Trzeba pomóc, więc pomagają. Bez wielkich słów. Bez hałasu. Pan prezes dodał, że nie chcą rozgłosu. Nie mogę więc napisać, kim są. Mogę jednak napisać bez pytania o zgodę, że są dobrymi ludźmi. I że im dziękuję.

Dziękuje też bardzo zaskoczona i wzruszona mama Filipka. Pani Kasia ciągle powtarza, żeby napisać, jak bardzo jest wdzięczna. Nie ukrywa, że bardzo trudno jej prosić o pomoc, ale nie ma innego wyjścia. To zrozumiałe. Każdy z nas wolałby pomagać, niż prosić o pomoc. Ale jak pokazuje życie i przekonują tęgie głowy, prosić o przysługę nie tylko czasem trzeba,ale po prostu warto.
Można w ten sposób zyskać przyjaciela. Dowód? Proszę bardzo. I to jaki! Amerykański myśliciel i polityk Benjamin Franklin potrzebował poparcia nieżyczliwego mu członka legislatury stanowej w Pensylwanii. Dowiedział się, że człowiek ten ma unikatowy egzemplarz pewnej książki. Poprosił go, by pożyczył mu tę książkę na kilka dni. Właściciel, choć nie przepadał za Franklinem, zgodził się. Mało tego - od tamtej pory całkowicie zmienił nastawienie do Frankli-na. Jak to wyjaśnił osiemnastowieczny myśliciel? Stwierdził: "Ten, kto raz wyświadczy wam uprzejmość, będzie bardziej chętny, by znowu wam pomóc, niż ten, któremu sami pomogliście". Historię z Pensylwanii opisał psycholog społeczny Richard Wiseman w książce "59 sekund". Zacytował też Tołstoja, który napisał znamienne zdanie: "Nie kochamy ludzi za to, co dla nas zrobili, ale za to, co sami zrobiliśmy dla nich".

Jak widać, choć czasem bywa to bardzo trudne, nie trzeba mieć oporów w proszeniu o pomoc - małą czy dużą. Możemy nie tylko dostać wsparcie, ale także zyskać nowego przyjaciela. Jak dodaje Richard Wiseman,to zjawisko - nazywane efektem Franklina - jest solidnie uzasadnione. Przekonuje, że zazwyczaj zachowanie ludzi jest skutkiem odczuwanych przez nich emocji i przekonań. I daje radę: "Jeżeli chcesz zdobyć czyjąś sympatię, poproś go o pomoc".

Warto pomagać. Pomyślmy o tym, wypełniając PIT.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska