Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierdząca baba ma rozśmieszyć przedszkolaka. Unikajmy pułapki fałszywej poprawności

Janusz Michalczyk
Czy przeszkadza wam pierdząca baba albo śmierdzący chłop? Nie, nie w realnym życiu, na przykład w kolejce po mięso czy też w tramwaju, ale tak ogólnie, jako zjawisko samo w sobie? Mnie nie przeszkadza, dlatego mam prośbę do szefa naszej dyplomacji Grzegorza Schetyny, by nie naciskał w sprawie zmian w grze komputerowej wykonanej na zamówienie jego resortu.

Pewna oburzona nauczycielka zaalarmowała opinię publiczną, że aplikacja przygotowana dla polskich dzieci mieszkających za granicą ma bulwersujące treści. O co poszło? Pomysł był taki, żeby przedszkolaki poznawały Polskę w sposób dostosowany do ich możliwości, więc Fundacja Rodzice Przyszłości przygotowała na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych gierkę, w której pojawiają się sławni rodacy. Jak wiadomo, noblista Władysław Reymont wiele pisał o wsi, więc na ekranie wyświetlają się obrazki pokazujące chłopa i babę, dla których trzeba wybrać jakieś określenie spośród kilku propozycji. I w ten oto sposób doszliśmy do pierdzącej baby i śmierdzącego chłopa. Wywołany do tablicy szef Fundacji wyjaśnił, że wspomniane przymiotniki weszły do gry po konsultacji z małymi dziećmi - były ich zdaniem śmieszne, a nauczanie nie może być przecież nudne. Poza tym aplikacja adresowana jest do przedszkolaków, dla których ludzka fizjologia to świetny powód do żartów, w dodatku mieszkających głównie w Wielkiej Brytanii, a tam podczas nauki jest więcej luzu niż u nas.

Mnie to w zupełności przekonuje. Powiem więcej - takie gierki powinny być w każdym polskim przedszkolu. Czy pierdząca baba i śmierdzący chłop mogą kogokolwiek obrazić? Polski naród w całości lub poszczególnych obywateli? A może mamy bronić systemu feudalnego Rzeczpospolitej, bo nigdy w naszej historii żadna baba nie puściła bąka, a wszyscy chłopi pachnieli perfumami prosto z Paryża? Jak wielkie trzeba mieć kompleksy, żeby brać na serio słowa, które w grze edukacyjnej mają rozśmieszyć przedszkolaków?

Poprawność polityczna została wymyślona w USA po to, by nie ranić uczuć osób o ciemnej skórze. Dlatego nie powinno się na Murzyna mówić "czarny", "czarnuch". Szybko rozciągnięto tę zasadę w cywilizowanych krajach na wszelkie grupy, które były z różnych przyczyn prześladowane, więc trudno w prasie, radiu czy telewizji usłyszeć na przykład o Cyganach. Ponieważ jednak ludzie mają nieusuwalną skłonność do przesady, znaleźliśmy się w pułapce fałszywej poprawności - publicznie wystrzegamy się pewnych określeń, żeby nie wyjść na prostaków, ale już w prywatnych rozmowach z uciechą sobie folgujemy. A naiwnym moralistom wydaje się, że jeśli czegoś w oficjalnych sytuacjach nie mówimy, to tak nie myślimy.

W jednym z filmów amerykański aktor Robin Williams gra profesora, który w intymnej rozmowie z młodym człowiekiem wspomina z rozczuleniem, że jego ukochana, nieżyjąca już żona, podczas aktu miłosnego często pierdziała. Szokujące? W pierwszej chwili też byłem zaskoczony, ale po namyśle uznałem, że to nawet sympatyczne. Na koniec przytoczę jeszcze ulubioną dykteryjkę mego wuja. Podczas tańca na wspaniałym balu carski oficer nagle się zatrzymuje i krzyczy: "Orkiestra stop! Otóż, ta dama puściła bąka, ale ja jestem dżentelmen i biorę go na siebie. Orkiestra grać!".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska