Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Naukowcy Politechniki wyłudzali pieniądze na badania? Profesorowi grozi 15 lat więzienia

Marcin Rybak
Oskarżony profesor Politechniki Wrocławskiej. Na zdjęciu podczas rozprawy w sądzie rejonowym w Legnicy
Oskarżony profesor Politechniki Wrocławskiej. Na zdjęciu podczas rozprawy w sądzie rejonowym w Legnicy Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Przeszło 1,7 mln zł wyłudzić miała grupa naukowców z Politechniki Wrocławskiej. Są to pieniądze z państwowych dotacji – tzw. grantów – na badania naukowe. Kilka dni temu do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Obejmuje dziesięć osób z tego czterech aktualnych pracowników naukowych Politechniki i dwóch byłych już naukowców z tej uczelni.

Główny oskarżony w tej sprawie to profesor Adam J. od 2001 r. Kierownik Zakładu Sztucznej Inteligencji i Projektowania Algorytmów w Instytucie Informatyki, Automatyki i Robotyki Politechniki Wrocławskiej. To on i naukowcy z jego „zespołu” - jak ustaliła prokuratura – otrzymywali „granty” z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Później pieniądze te trafiały do prywatnych kieszeni członków rodzin albo znajomych naukowców z Politechniki.
Jak to robiono? Zawierano z nimi umowy – zlecenia na prace badawcze związane z przyznanym grantem. Jednak śledztwo wykazało, że osoby te nie miały żadnych kwalifikacji ani wiedzy dotyczącej informatyki, automatyki czy robotyki.

O takich fikcyjnych umowach – zleceniach pisaliśmy przed dwoma laty. Wtedy śledztwo zaczynało się dopiero. Ujawniliśmy kilka tego typu zleceń. Na przykład z katechetką jednej z wrocławskich szkół średnich, urzędniczką zajmującą się zamówieniami publicznymi czy mamą jednego z naukowców Politechniki Wrocławskiej.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Legnicy. Z jej ustaleń wynikać ma, ze profesor Adam J. Był głównym organizatorem opisanego procederu. Sam zasiadał w różnych naukowych instytucjach odpowiedzialnych za przyznawanie dotacji na badania naukowe. Wiedział więc jak taki „grant” zdobyć. Zdaniem legnickiej prokuratury bardzo często na etapie wnioskowania o „grant” w materiałach występowali znani naukowcy.

Później – po przyznaniu dotacji – naukowcy ci „znikali” a zastępowały ich wspomniane wyżej osoby podstawione. Dostawały wypłatę a później zwracały te pieniądze samemu profesorowi albo którejś z jego zaufanych osób. Taką przynajmniej wersję wydarzeń bronić będzie przed sądem legnicka prokuratura.

Oprócz profesora J. akt oskarżenia obejmuje kilku innych naukowców, którzy byli kierownikami projektów. Sprawa dotyczy m.in. czterech obecnych pracowników Politechniki Wrocławskiej i dwóch naukowców, którzy byli naukowcami Politechniki, a dziś już tam nie pracują. Zdaniem oskarżenia wszyscy wiedzieli, że prace, na które przyznano dotacje nie zostały wykonane albo zrobiła je inna osoba niż ta, która miała zrobić.

Zdaniem prokuratury dwa z sześciu projektów, na które wyłudzono granty, były całkowicie fikcyjne. A w pozostałych czterech wykonano 30 – 40 procent badań, opisanych we wniosku. Cztery z dziesięciu oskarżonych osób przyznało się do postawionych im zarzutów. Pozostali oskarżeni nie przyznają się.

Oprócz wyłudzania pieniędzy z grantów trzem osobom zarzucono plagiaty. Wśród domniemanych plagiatorów jest m. in. główny oskarżony prof. Adam J. Te plagiaty miały być „podkładką”. Miały potwierdzać, że fikcyjni badacze wykonali zlecone im prace.

Głównemu oskarżonemu – profesorowi J. Może grozić nawet 15 lat więzienia. Dwóm osobom grozi do ośmiu, a siedmiu osobom do dziesięciu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska