Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto ucieka na wagary, czegoś się nauczy

Janusz Michalczyk
Paweł Relikowski
Wobec tak nieznośnie ślicznej pogody, jaka przytrafiła się nam pierwszego dnia tegorocznej wiosny, nawet w największym zgredzie odzywa się tęsknota za wagarami. Ach, popędzić tak po prostu przed siebie, nie zważając na przymus życiowy, który każe nam codziennie podążać karnie do roboty. Uczniowskie wagary? Kaszka z mlekiem. Każdą durnotę puszczą wam płazem, byle nie demonstrować pogardy wobec świata dorosłych.

Wagary w wieku średnim... O, to jest dopiero prawdziwe wyzwanie. Literatura i film dostarczają wielu przykładów bohaterów (niektórzy to z pozoru ponuracy), którym nagle, zupełnie nieoczekiwanie puszczają hamulce i ruszają przed siebie, porzucając beztrosko wszelkie przyjęte na siebie zobowiązania. Weźmy film "Thelma i Louise" z Susan Sarandon i Geeną Davis. Thelma namawia przyjaciółkę na szaloną eskapadę, co oznacza, że Louise musi porzucić męża (zresztą wyjątkowego sukinsyna). Co było dalej? Długo by opowiadać, w każdym razie akurat ta historia nie kończy się dobrze, co tylko wzmacnia podejrzenia, że prawdziwie szaleńcze wagary to jazda na krawędzi.

Niedawno, przy okazji 8 marca, zwanego z przyzwyczajenia Dniem Kobiet, wrocławska redakcja "Gazety Wyborczej" przeprowadziła śmiały eksperyment, oddając swe łamy redaktorkom. I oto niemal wszystkie, z największym trudem powstrzymując irytację, dały upust niechęci wobec męskich oczekiwań, zgodnie z którymi mają się codziennie wcielać w role idealnej żony, matki, kochanki... Wręcz czuło się, że najchętniej rzuciłyby wszystko w diabły i uciekły na wagary niczym szalone małolaty. Znam je i lubię, w dodatku chyba trochę rozumiem te dzikie pragnienie, które rodzi się znienacka i uderza do głowy na przedwiośniu.

Zapewniam, facetom też chce się czasami uciec na wagary i niech was nie zmyli poważna mina, nawet u osobnika pod krawatem i w garniturze, bo to przecież oczywisty efekt społecznej presji, która miażdży kiełkujący pęd do wolności. I proszę mi nie tłumaczyć, że to niemożliwe, by w jednym momencie i w różnych kierunkach na wagary wyruszyły: dziecko, matka, ojciec, a może jeszcze ciotka, wujek, babcia i dziadek, bo wtedy więzi się rozerwą, zapanuje anarchia i skończymy się jako naród. Nie tłumaczcie mi tego, bo chęć wagarowania nie zawsze jest racjonalna. To bywa bezrozumny impuls.

A młodych nie ma co straszyć, że jak urwą się ze szkoły, to na przykład będą potem pisać "bulu" i "nadzieji" jak Bronisław Komorowski. Albo "obiat" jak Jarosław Kaczyński. Bo przecież pierwszy został prezydentem, a drugi był już premierem. Oni widocznie nawet na wagarach czegoś ważnego się nauczyli. Pomyślcie o tym, kochane uczniaki, zanim znów zaskoczycie swoich pedagogów wiosenną absencją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska