Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:0. Wrócił Mila i Śląsk zagrał lepiej [ZDJĘCIA, RELACJA, TABELA]

Jakub Guder; Twitter @JakubGuder
Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:0 [WYNIK, RELACJA, TABELA]. Śląsk Wrocław przerwał serię 10 meczów bez zwycięstwa w tym roku. Wrocławianie po bramkach Mateusza Machaja, Piotra Celebana i Marco Paixao pokonali Lechię 3:0 i właściwie są już pewni awansu do grupy mistrzowskiej. Nie był to z pewnością miły powrót do Wrocławia Sebastiana Mili. Kibice powitali go ciepło wywieszając transparent - "Sebastian Mila - dziękujemy".

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:0 [WYNIK, RELACJA, TABELA]

Spodziewaliśmy się jednak jakichś większych zmian w składzie, po rewolucyjnych zmianach i zapowiedziach sztabu szkoleniowego Śląska w tygodniu. Tymczasem nie zagrali tylko ci, którzy mieli kontuzje. Że nie będzie Dudu i Lukasa Droppy - to było wiadome, ale w piątek na treningu urazu doznał jeszcze Tom Hateley. To spore osłabienie, bo Anglik w ostatnich tygodniach na tle większości swoich kolegów wyglądał bardzo dobrze.

Właściwie jedyną roszadą z wyboru, a nie z konieczności, było puszczenie w bój od pierwszej minuty Mateusza Machaja jako ofensywnego pomocnika. Po odejściu Sebastiana Mili rywalizuje o tę pozycję z Peterem Grajciarem, który tym razem usiadł na ławce rezerwowych.

Lechia do meczu przystąpiła bez swoich dwóch podstawowych bocznych obrońców, reprezentantów kraju zresztą - Grzegorza Wojtkowiaka i Jakuba Wawrzyniaka. W zlepionej naprędce defensywie gdańszczan WKS mógł upatrywać swoich szans.

Sebastian Mila w roli kapitana gości we Wrocławiu został powitany bez fajerwerków. Nie było też przesadnej czułości przy losowaniu stron, podczas którego w nowej roli debiutował Mariusz Pawełek. Zresztą bramkarz gospodarzy żartował przed spotkaniem w Radiu Wrocław, że Milowy dla kolegów z Wrocławia nie zorganizował żadnej pożegnalnej imprezy. - O godz. 23 dowiedziałem się, że kluby są dogadane, a Śląsk o 7 rano jechał na zgrupowanie. Nie było czasu - ripostował Mila.

Pierwsze 15 min. spotkania było... dramatyczne. Nie spodziewaliśmy się, w kwadrans można zagrać tyle niedokładnych piłek i to z obu stron. Brylował - niestety - Krzysztof Danielewicz i pewnie gdyby wszyscy byli zdrowi, to raczej usiadłby na ławce. Pierwsza pod bramką przeciwnika znalazła się Lechia, ale uderzenia Colaka i Makuszewskiego okazały się niecelne. Pierwszy celny strzał mieliśmy w 17 min, ale Krzysztof Ostrowski przymierzył dokładnie w to miejsce, w którym stał Mateusz Bąk. Trzy minuty później było już 1:0 dla WKS-u chociaż - po prawdzie - nic tego nie zapowiadało. W polu karnym faulowany był Robert Pich, a jedenastkę na bramkę zamienił Machaj. Były piłkarze Lechii równo rok temu - także przed pojedynkiem z Lechią - deklarował, że ma coś do udowodnienia, bo w Gdańsku szybko z niego zrezygnowano. No to udowodnił.

Podrażnieni piłkarze Jerzego Brzęczka ruszyli do natarcia, ale niewiele groźnego z tego tak naprawdę wynikało. W 26 min. powinno być tymczasem 2:0, bo Marco Paixao wyprzedził obrońców i próbował lobować bramkarza. Pomylił się o centymetry... 10 minut później wszyscy zamarli z przerażeniem, gdy sam na sam z Pawełkiem wyszedł Grzelczak, ale nowy kapitan gospodarzy spisał się świetnie. Im bliżej było przerwy, tym piłkarze Tadeusza Pawłowskiego bardziej mieli pod kontrolę sytuację.

To właśnie wrocławianie lepiej zaczęli druga połowę. W 51 min. do prostopadłej piłki wyszedł Pich, ale minimalnie uprzedził go Bąk. Chwilę później było 2:0. Rzut rożny wykonywał Pich, a Piotr Celeban tak wyskoczył do piłki, tak znalazł tempo, tak huknął, że przypomniał nam się mistrzowski sezon... Aż dziw, że dziury w siatce nie zrobił.

Po tym strzale Lechia chyba straciła trochę ochoty do gry, a Śląsk zaczął mądrze szanować piłkę. Przyjezdni obudzili się kwadrans przed końcem, ale defensywa WKS-u nie popełniała błędów i dobrze wybijała ich z rytmu. Kropkę nad "i" postawił w 86 min. Marco Paixao dostawiając nogę do podania ze skrzydła Krzysztofa Ostrowskiego.

Na koniec jeszcze jedna sprawa - wielkie słowa uznania dla Klubu Kibiców Niepełnosprawnych, jego prezesa Pawła Parusa oraz samego Śląska. Otóż KKN wyszedł z inicjatywą, by pobić rekord Europy we frekwencji osób niepełnosprawnych na meczu. No i udało się - 1005 kibiców. Brawo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska