Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z odciętym palcem czekał w kolejce na pomoc lekarza

Grażyna Szyszka
Krzysztof Werner z synem Damianem
Krzysztof Werner z synem Damianem Grażyna Szyszka
Krzysztof Werner z Głogowa przez nieuwagę stracił fragment palca. Zanim lekarz go opatrzył, spędził w kolejce ponad 1,5 godziny.

Historia, która przydarzyła się Krzysztofowi Wernerowi z Głogowa brzmi jak z horroru. Mężczyzna stracił kawałek palca, a gdy pojechał do szpitala po ratunek, przechodząc męki, ugrzązł w kolejce do lekarza, bo... jego stan nie zagrażał życiu.
Przykre zdarzenie miało początek w remontowanym przez pana Krzysztofa domu w Szklarach Dolnych koło Lubina. Naprawiał piłę tarczową i wtedy przez nieuwagę mały palec prawej ręki dostał się pod pasek klinowy.

- Zerwało mi z kości spory fragment opuszka palca - opowiada Krzysztof Werner. - Opatrzyliśmy doraźnie rękę i zadzwoniliśmy na pogotowie z pytaniem, gdzie mam pojechać po pomoc. Dyspozytorka poradziła albo lubiński szpital przy ulicy Bema, albo przychodnię w Polkowicach.

Pan Krzysztof z synem Damianem wybrali Lubin. Bo było bliżej. Dość szybko dotarli na szpitalną izbę przyjęć Regionalnego Centrum Zdrowia, ale wtedy kazano im czekać w kolejce.

- Najpierw kazali mi się zarejestrować więc to zrobiłem - opowiada. - Potem trafiłem pod zamknięte drzwi ambulatorium. Zapukałem, wyszła pielęgniarka, więc powiedziałem, że potrzebuje pomocy, bo jestem po urazowej amputacji małego palca. Usłyszałem, że mam czekać w kolejce.

W poczekalni na pomoc lekarza czekały już cztery osoby, w tym dwoje dzieci. Z każdą minutą ból palca bardzo się nasilał, więc syn pana Krzysztofa zadzwonił do polkowickiej przychodni z pytaniem, czy jest szansa na szybkie przyjęcie.

- Wyśmiali sytuację w Lubinie, ale poradzili, by już się nie ruszać z tej izby przyjęć - dodaje Damian Werner. Syn próbował więc przyspieszyć opatrzenie reki ojca i wszedł do gabinetu, ale lekarz, nie słuchając co ma do powiedzenia, wyrzucił go z pomieszczenia.
Chirurg zajął się panem Krzysztofem dopiero po prawie półtoragodzinnym czekaniu.

- Kiedy już wreszcie lekarz zajął się ręką taty, policjanci przywieźli pijanego mężczyznę z lekką raną na głowie - opowiada Damian Werner. - Lekarz o mało się nie przewrócił na zakręcie korytarza, tak się do niego spieszył. Zrobili mu prześwietlenie i od razu znalazło się dla niego łóżko. Gość robił dużo szumu, to i pomoc była natychmiastowa - twierdzi pan Damian.

Ale to nie koniec historii głogowianina. W trakcie opatrywania jego ręki, do szpitala dojechała żona pana Krzysztofa i przywiozła odcięty kawałek palca. Syn, wierząc, że może da się go jeszcze przyszyć, ponownie wszedł do lekarskiego gabinetu.

- Poprosiłem, by chociaż zobaczył ten kawałek palca, ale on, nie patrząc nawet w moją stronę kazał mi natychmiast wyjść - opowiada Damian Werner.

Pan Krzysztof przyznaje, że ma żal do lubińskich lekarzy. Nawet nie o to, że nie udało się im uratować palca, który musiał być niestety, przycięty.

- Uważam, że nie można w ten sposób traktować ludzi - mówi. - Nacierpiałem się w poczekalni. Być może powinienem odwinąć opatrunek, zalać krwią poczekalnię i krzyczeć jak ten pijany. Być może wtedy od razu byłbym przyjęty - zastanawia się pan Krzysztof.

Anna Szewczuk-Łebska, rzecznik lubińskiego szpitala wyjaśnia, że u Krzysztofa Wernera nie było bezpośredniego zagrożenia życia.

- Tak ocenił lekarz, do którego pacjent wszedł zaraz po przyjeździe - tłumaczy dodając, że przyjęcie przywiezionego przez policje mężczyzny odbyło się zgodnie z procedurami. - Nie mógł się nim od razu zająć, bo miał innego pacjenta. Natomiast służby jak pogotowie czy policja są obsługiwane poza kolejnością. W takich przypadkach chodzi również o bezpieczeństwo pozostałych pacjentów, dodała rzeczniczka. - Pacjent ma zawsze prawo do złożenia skargi do dyrektora szpitala. Na razie nic mi nie wiadomo, by w tej sprawie była złożona.

Krzysztof Werner nie zamierza sprawy odpuścić. Nie zgadza się ze słowami rzeczniczki, a konkretnie z tym, że lekarz jakoby sprawdził, w jakim jest stanie.

- Nie mógł tego zrobić, bo nawet na mnie nie spojrzał. Chcę konfrontacji z lekarzem. Moją wersję może potwierdzić nagranie z kamery monitoringu.

Krzysztof Werner nie wyklucza podjęcia kroków prawnych w tej sprawie. Decyzję podejmie po spotkaniu z przedstawicielem kancelarii, która zajmuje się podobnymi przypadkami. Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska