A choćby dlatego, żeby nie ranić ludzi o lewicowych poglądach, którzy mają z tym matczynym wyznaniem o nawróceniu syna o wiele większy problem. Usiłują go jakoś wytłumaczyć. Nie wiem, komu bardziej - czytelnikom czy sobie. Brną w jakieś pseudointelektualne mielizny i sugerują na przykład, że może to nie była do końca decyzja Roberta Leszczyńskiego. Na portalu natemat.pl czytam takie oto zdanie: "Tak naprawdę nie wiadomo jednak, na ile sakrament był świadomą decyzją spowodowaną widmem zbliżającej się śmierci, a na ile ksiądz dokonał go za namową matki".
W tym samym tekście Magdalena Środa, która jak wiadomo ma poważny problem z tolerowaniem czegoś takiego jak religia, daje do zrozumienia, że nie radzi sobie z wiadomością o ateiście, który spojrzał ku Bogu i śmiał bez pytania wprowadzić dysonans w jej poukładany lewacki świat. Pani profesor Środa tak oto komentuje czyn Leszczyńskiego: "Nie wiemy, czy nie chciał w ten sposób sprawić przyjemności swojej rodzinie, a przede wszystkim wierzącej mamie. Wyobrażam sobie, że w sytuacji »granicznej« chce się dać coś ostatniego, co można dać bliskiej osobie. Być może to jest tego rodzaju ustępstwo".
Cóż za otwartość umysłu! Też są Państwo pod wrażeniem? Ja jestem i to pod ogromnym. Ale wiadomo, filozof. Kto, jeśli nie filozof, dopuścić może, że rzeczy czasem zmieniają swój bieg? Kto, jeśli nie filozof, uszanuje, że ktoś może zmienić poglądy?
Co, jak i dlaczego wydarzyło się w sercu i duszy Roberta Leszczyńskiego pozostanie dla nas tajemnicą. I dobrze. Nie wie tego ani jego matka, ani prawicowy dziennikarz Frondy, ani lewicowa filozof Środa. Wie to tylko on i Bóg. Powtórzę: i bardzo dobrze. Nie chciałabym żyć w świecie, w którym nie byłoby miejsca na "rzeczy, o których się nie śniło filozofom".
Ta dziwna reakcja lewej strony trochę mnie bawi, a trochę żenuje. Ludzie, którzy tak gorliwie grzmią o tolerancji, sami jakoś nie potrafią tolerować inności. Ale czy to jest nowość?
Przypomina mi się dla odmiany święty o wyjątkowo tolerancyjnym podejściu do innych ludzi i tego, co się może dziać w ich sercach. Myślę o ubogim proboszczu z Ars. Św. Jan Maria Vianney, który nie odmówił katolickiego pogrzebu samobójcy, tak to wytłumaczył niektórym oburzonym: Nikt z nas nie wie, czy w drodze z mostu do rzeki człowiek ten nie wzywał imienia Pana Boga.
I znów. Cóż za otwartość umysłu! Z tym że nie filozofa z tytułem profesorskim, ale prostego księdza, który ledwo skończył seminarium. Rozumiem tę chęć wytłumaczenia - a może trafniejsze byłoby tu słowo: uproszczenia - świata. To takie ludzkie. Cieszę się jednak bardzo, że mimo naszych chęci ani świat, ani człowiek nie dadzą się do końca wy-tłumaczyć. Dlaczego? Na to niech nam odpowie ktoś, kogo wszyscy znamy i kto mówił o sobie, że jest głęboko wierzącym ateistą. Albert Einstein podobno powiedział: "Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?