Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie wydają na alkohol aż 650 mln zł rocznie

Magdalena Kozioł
Maria Osipowicz zezwolenie na mocne alkohole już ma
Maria Osipowicz zezwolenie na mocne alkohole już ma Janusz Wójtowicz
Niemal 1000 zł rocznie, czyli 100 zł miesięcznie, każdy z wrocławian wydaje na napoje wyskokowe - tak wynika ze statystyk, które co roku przesyłają do magistratu sprzedawcy trunków. Dzisiaj radni miejscy mają podjąć decyzję o zwiększeniu liczby punktów sprzedaży alkoholu w mieście z 800 do 1000.

- No to będzie jeszcze niebezpieczniej w okolicy. Pijaków u nas pełno. Już teraz strach wyjść wieczorem - martwi się Iwona Borkowska, która mieszka przy ul. Traugutta. Okazuje się, że właśnie na osiedlu Przedmieście Oławskie jest najwięcej chętnych ubiegających się o koncesję na wino i wódkę, czyli trunki powyżej 4,5 proc. Czeka na nią teraz 74 przedsiębiorców, a na tym właśnie osiedlu aż 8, m.in. przy ul. Komuny Paryskiej, Kościuszki, Świstackiego czy Traugutta. 7 chętnych jest na Hubach, 6 na Nadodrzu, a po jednym np. na Nowym Dworze czy Szczepinie położonym blisko centrum miasta.

Przedsiębiorcy czekają na decyzję radnych już trzeci miesiąc. Ta miała zapaść w grudniu, ale projekt został wycofany. Posypała się jednomyślność klubu Rafała Dutkiewicza, która ma 19 głosów i każdy swój pomysł jest w stanie przeforsować. Tym razem w łonie klubu pojawili się oponenci. Uznali, że im więcej punktów z alkoholem, tym więcej pijących. Przedsiębiorcy niepokoją się tym długim oczekiwaniem.

- To kuriozalne. Przecież my za te koncesje płacimy miastu - mówi Agnieszka Stochniał, menedżer pubu Bierhalle mieszczącego się w Rynku. W ubiegłym roku miasto zarobiło na tym ok. 13 mln zł. Wydało je na... walkę z alkoholizmem i z patologiami.

Kraków, w którym mieszka 755 tys. ludzi, ma 1000 placówek sprzedających mocne alkohole, Poznań z ponad 55o tys. mieszkańców o 50 więcej, zaś Wrocław - 800 na ponad 600 tys. ludzi.
Włodzimierz Patalas, sekretarz wrocławskiego magistratu, uznał, że powinno być ich więcej. Dlaczego? Bo osiedla się rozrastają, a wraz z tym pojawiają się na nich nowe sklepy spożywcze. Już w marcu ubiegłego roku limit placówek handlu detalicznego prowadzących sprzedaż wysokoprocentowego alkoholu został wykorzystany. Nowe zezwolenia urząd przyznał, owszem, ale wtedy, kiedy ktoś z nich rezygnował lub przedsiębiorcy zostały one cofnięte.

- Zezwolenia powinny być wydawane nie każdemu, nie wszędzie - przekonuje Maciej Borowski, szef zarządu rady osiedla Huby, gdzie aż 7 podmiotów czeka na przyznanie zgody na sprzedaż wina i wódki. - Niestety, teraz nie ma ograniczeń co do pory handlu alkoholem - dodaje. Jego zdaniem ważne jest, żeby, przyznając koncesje, urzędnicy restrykcyjne przestrzegali, by handel alkoholem odbywał się z dala od budynków mieszkalnych, miejsc kultu, a także szkół i przedszkoli.
Zwiększeniem liczby punktów z wódką i winem radni mieli się zająć w grudniu. Temat spadł z porządku obrad, co zirytowało przedsiębiorców. Dzisiaj urzędnicy załatwiają wnioski złożone w... lipcu 2010 roku. To oznacza, że okres oczekiwania na załatwienie sprawy niebawem przekroczy 7 miesięcy.

Ze stania w tej kolejce zrezygnowała np. firma Napój Serwis Bolesława Ciesielskiego z ulicy Swojczyckiej, który chciał sprzedawać wino. Zaczął się o to starać w październiku 2010 roku.
Sam sekretarz miasta przyznaje, że choć dotychczas nie wpłynęły skargi od przedsiębiorców, to krytyka wśród nich jest powszechna.

Nic dziwnego, że kolejni przedsiębiorcy chcą zarabiać na wódce i winie w naszym mieście, skoro z badań wynika, że z roku na rok wrocławianie piją coraz więcej. O ile w 2007 roku na alkohol wydaliśmy 468 mln zł, a w 2008 - 551 mln zł, to tylko w pierwszej połowie roku 2010 piwo, wódka i wino kosztowały nas już pół miliarda złotych, a 31 grudnia okazało się, że w sumie wydaliśmy na alkohol 650 mln zł.

650 mln zł wydają wrocławianie każdego roku na alkohol

Ten rok też może być rekordowy. Pokazują to wpływy z zezwoleń, które trafiają do kasy miejskiej. W 2007 roku miasto zarobiło 9,6 mln zł na opłatach za korzystanie z zezwoleń, w 2008 roku było to już 11,3 mln zł, a w ubiegłym - 13,3 mln zł.

Jakie będą teraz? Zdecydowanie większe. Jeśli oczywiście rada miejska zdecyduje o zwiększeniu liczby punktów sprzedających wino i wódkę. - Uchwała przejdzie. Choć dyscypliny nie ma i każdy głosuje zgodnie z własnym sumieniem - przekonuje Jarosław Krauze, szef klubu Rafała Dutkiewicza. Poprze ją cały klub PO, bo nie chce ograniczać wrocławskich przedsiębiorców. PiS będzie na "nie".

Czy radni powinni zwiększyć liczbę miejsc sprzedających wino i wódkę w stolicy Dolnego Śląska? Komentuj!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska