Karol Skowroński - komendant straży pożarnej

Święta w dzieciństwie to była zupełnie inna bajka. W końcu to było w tamtym wieku. Póki żyli moi dziadkowie, cała rodzina spotykała się wtedy u nich w Żarach. Razem z dziećmi było to w sumie około 20 osób. Z kuzynami zawsze wymykaliśmy się potem. Dziadkowie mieszkali na osiedlu domków, gdzie dookoła było dużo ruin. My je eksplorowaliśmy. Ten rytm świąt u nich zawsze wyznaczały pociągi do Żar. Rano jechaliśmy, wieczorem wracaliśmy do domu. Teraz święta lubię między innymi właśnie za to, że też mogę spotkać się z najbliższą rodziną. Czasy mamy niestety takie, że mało kiedy jest okazja, by spotkać się tak po prostu i porozmawiać w spokoju.