Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tata ma kota", czyli seksmisja na wspak

Sylwia Hejno
Porzuceni ojcowie. Symbolicznym polem bitwy staje się piaskownica.
Porzuceni ojcowie. Symbolicznym polem bitwy staje się piaskownica. Maciej Rukasz/ Materiały Centrum Kultury
"Tata ma kota" Szymona Bogacza w reżyserii Łukasza Witt-Michałowskiego bawi przez łzy. Nie ma niczego bardziej zabawnego, niż czyjś tragikomiczny los, na przykład pokonanego w domu i sądzie ojca.

Pięciu facetów rozmawia o życiu, o ojcostwie i o dzieciach, które utracili. Akcja toczy się w piaskownicy, a oni noszą krótkie spodenki i podkolanówki. Nad nimi góruje wyrzeźbiona z piasku Ona, w eleganckim kostiumie, wyzywająco podparta pod boki, milcząca, ale wciąż obecna. Panowie sprowadzeni do parteru, sami stają się jak dzieci.

"Tata ma kota" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego portretuje współczesnych mężczyzn pogrążonych w kryzysie - tęsknią za dziećmi, które polskie sądy im odbierają w 96 procentach, tęsknią za kobietami, a jednocześnie kombinują jak zdobyć punkty we wszystkich poziomach gry o wspólne życie, tak jak się kombinuje, żeby tylko zdać klasówkę. Przegrywają i zostają na polu bitwy sami, pokonani, wyczekujący tych dwóch godzin w tygodniu, gdy dziecko zostanie im wydane. Są idealnymi, żałosno-śmiesznymi bohaterami komediodramatu, w którym im jest smutniej, tym zabawniej.

W 1936 roku włoski pisarz Virgilio Martini napisał książkę "Świat bez kobiet". W kosmicznie odległych latach dwutysięcznych tajemniczy wirus miał zdziesiątkować wszystkie samice rodzaju ludzkiego zdolne do rozrodu. Mężczyźni zostali zatem na ziemi sami - sytuacja wysoce nieprzyzwoita jak na tamte czasy - i zaczęli się oddawać swoim ulubionym czynnościom, czyli wojnom i rzeziom. Z czasem przyszło jednak niesamowite odkrycie, że wszystko, co wynaleźli, bądź wypracowali w imię postępu ludzkości służyło delektowaniu się towarzystwem kobiet, kobiet, których już nie było.

Taka odwrócona seksmisja ma także miejsce w spektaklu. "Widziałem wczoraj kobietę" - wyznaje jeden z aktorów, a na twarzach pozostałych maluje się takie niedowierzanie mieszane z nadzieją, jakby chodziło o Mesjasza, z którego nie nadejściem wszyscy się już pogodzili, ale po cichu liczą na jego przybycie.

Spektakl "Tata ma kota" jest głęboko zanurzony w publicystyce, krytykuje polskie orzecznictwo, które w miażdżącej większości pomija ojców przy przyznawaniu praw rodzicielskich, pokazuje absurdalne utrudnienia w kontaktach z dziećmi ("bo dzisiaj ma katarek"), krytykuje wreszcie liczne społeczne obwarowania związane z ojcostwem, od których macierzyństwo jest wolne (przykładowo, tacie nie wolno kąpać się z dzieckiem, mamie tak). Pokazuje depresję ojców, gdy po latach słyszą, że się nie sprawdzili.

Lista poruszanych problemów jest długa. Z częścią można się naturalnie nie zgadzać, albo dyskutować ze sposobem ich prezentacji ( pewnej "obrony kobiet" podejmuje się w końcowej części Jan Nowicki) . Jednak walorem "Tata ma kota" jest z pewnością to, że poddaje w wątpliwość pewne sprawy uważane za oczywistości, jest także rozpaczliwym głosem tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w roli "tatów dochodzących", czują się zwyczajnie i nie po męsku bezradni - jak dzieci, za które są poprzebierani.

Śmiejemy się z nieudaczników, frustratów, kombinatorów, pechowców, śmiejemy się bo ich losy są tak absurdalne, że śmieszne. Piątka aktorów Arkadiusz Cyran, Dariusz Jeż, Przemysław Sadowski, Jarosław Tomica i Karol Wróblewski to chór mężczyzn po przejściach, ojców tragikomicznych i zrozpaczonych. Prawdziwych facetów XXI wieku.

"Tata ma kota" (albo "Poczytaj mi Tato"), reż. Łukasz Witt-Michałowski, scenariusz Szymon Bogacz, premiera 27 marca 2015r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski