Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwielong miał odejść zimą

Mariusz Wiśniewski
Piotr Ćwielong nie należy do zawodników, którzy boją się ekwilibrystycznych zagrań w meczu
Piotr Ćwielong nie należy do zawodników, którzy boją się ekwilibrystycznych zagrań w meczu fot. tomasz hołod
- Włodarze klubu chcieli, abym został, ale po rundzie jesiennej wydawało mi się, że jestem bardzo daleko pierwszej jedenastki i myślałem, że nic się nie zmieni, a ja chciałem grać - opowiada Piotr Ćwielong.

- Stąd też pojawiły się pomysły o przejściu do Korony Kielce czy Ruchu Chorzów. Ostatecznie postanowiłem, że zostanę i powalczę o miejsce w składzie.

Zawodnik walczył na tyle skutecznie, że po trzech wiosennych spotkaniach wydaje się pewniakiem do gry. Postawą skrzydłowego wrocławskiej drużyny podbudowani są nie tylko fani Śląska. Na piłkarza pochwały spływają niemal z całej Polski.

- Już w sparingach w okresie przygotowawczym dobrze się czułem. Widziałem, że forma idzie i nie mogłem się doczekać meczów o punkty - opowiada sam zainteresowany. - Teraz pozostaje mi się tylko cieszyć, że tak to wygląda. Wiem jednak, że muszę też nadal ciężko pracować, bo rywalizacja w zespole jest duża i nikt nie ma pewnego miejsca w składzie.

Serwis specjalny WKS ŚLĄSK WROCŁAW

Ćwielong trafił do Śląska z Wisły Kraków w przerwie zimowej poprzedniego sezonu. We Wrocławiu wiele sobie obiecywano po tym transferze, bo w końcu sprowadzono piłkarza, o którym się mówiło: szybki i dobry technicznie. Atutem piłkarza była też jego uniwersalność. Może grać na prawej lub lewej pomocy, ale także w ataku.

Niestety, pierwsza runda wiosenna w barwach Śląska była zupełnie nieudana w wykonaniu Ćwielonga. Gdzieś znikła jego szybkość, a także umiejętność wygrywania pojedynków jeden na jeden. W nowym sezonie na początku wyglądało to nieco lepiej, ale później piłkarz wylądował na ławce rezerwowych. We Wrocławiu zaczęto nawet mówić, że sprowadzenie Ćwielonga było największym nieporozumieniem transferowym Śląska od powrotu do ekstraklasy. Teraz sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Zimą piłkarz przeszedł metamorfozę i teraz spisuje się na miarę oczekiwań i swoich możliwości.

- Asysty cieszą, ale chciałbym też coś w końcu strzelić sam, bo dawno nie zdobyłem bramki i już trochę zapomniałem, jakie to uczucie - z uśmiechem stwierdza zawodnik.

Ostatni raz Ćwielong gola zdobył w meczu szóstej kolejki z Widzewem Łódź, przegranym przez Śląsk 2:5.. I jest to jak na razie jedyna bramka zawodnika w barwach wrocławskiego zespołu. Ale chyba nikt nie będzie wymagał od niego goli, jeżeli nadal będzie podawał tak, jak to czynił w meczach z Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa.

W tym pierwszym spotkaniu idealnie zagrał do Przemysława Kaźmierczaka, który zdobył przepięknego gola. Sytuacja w spotkaniu w Warszawie była bliźniaczo podobna. Ponownie ściągnął na siebie uwagę rywali i podał do wbiegającego Sebastiana Mili, który pięknym strzałem dał wygraną Śląskowi.

- W sumie to ja mogę nawet nic nie strzelić do końca sezonu, aby tylko zespół wygrywał - stwierdza po chwili Ćwielong. - Asysty, gole cieszą, ale najbardziej cieszą zwycięstwa zespołu. Ja naprawdę wierzę, że stać nas na podtrzymanie tej dobrej passy i jesteśmy w stanie powalczyć o miejsce w pierwszej czwórce na koniec sezonu. Oby tylko zdrowie dopisywało, a będzie dobrze - kończy zawodnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska