Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej zające z siana podbiły Europę

Małgorzata Moczulska
Pani Halina Nędza tworzy małe słomiane arcydzieła. Wciąż wymyśla nowe wzory i sięga po różne materiały: słomę, mech, drewno, suszone kwiaty
Pani Halina Nędza tworzy małe słomiane arcydzieła. Wciąż wymyśla nowe wzory i sięga po różne materiały: słomę, mech, drewno, suszone kwiaty materiały prasowe
Z siana, mchu, słomy oraz ziół Halina Nędza potrafi zrobić prawdziwe cuda: myszy, zające, gwiazdy i wianki. Wszystkie pachnące i perfekcyjnie wykonane.

- Taka już jestem, że jak za coś się biorę, to musi wyjść tak, jak sobie zaplanowałam - mówi pani Halina. - Moje ozdoby trafiają głównie do Niemiec, Holandii i Francji, a tam konkurują z tańszymi wyrobami z Chin. Muszę więc jakością zdobywać klientów - tłumaczy.

Jej firma Wyroby Dekoracyjne mieści się w Dobromierzu. W miasteczku wszyscy znają pani Halinę i jej firmę. - To fajna kobieta, przedsiębiorcza, a ilu rolników dzięki niej zarabia. Zamawia u nich tony siana i inne suszki, a potem kupuje. Zadowoleni są wszyscy - mówią.

Jej firma powstała przypadkowo. Mąż pani Haliny pracował przez kilka lat w Niemczech u przedsiębiorcy, który poszukiwał producenta słomianych ozdób zyskujących coraz większą popularność na Zachodzie. Wtedy pan Władysław przekonał się, że na takim słomianym interesie można zarobić, zwłaszcza że producentów brakowało. Jednego pewnego odbiorcę miał - był to jego pracodawca. Pomyślał, że można by spróbować. Podzielił się swoim pomysłem z żoną.

Pani Halina od zawsze była uzdolniona artystycznie. Szyła dla siebie i rodziny, robiła na drutach nie tylko szaliki, a potem tworzyła nawet zegary i obrazy z kawałków skóry. Wtedy jednak traktowała to jako hobby, coś, co ją cieszyło. Przygoda ze skórą była natomiast konsekwencją tego, że pracowała w zakładzie szyjącym skórzane kurtki, gdzie zostawało mnóstwo niepotrzebnych skrawków.

- Od razu pomyślałam, że z takich kolorowanych skrawków można zrobić piękne rzeczy - mówi pani Halina. Wspomina, że propozycja męża była dla niej szansą, by robiąc to, co lubi, zarabiać na życie. - Nie bałam się! Wierzyłam, że wszystko się uda. Ja jestem niepoprawną optymistką, ale wiara w siebie to połowa sukcesu - mówi.

Wspomina, że pierwsze były myszki, tysiące sztuk miesięcznie. Sprzedawane po kilkanaście groszy jedna. - Pracy było mnóstwo, ale początkowo nie mieliśmy pieniędzy na zatrudnienie pracowników. Dlatego pracowałam tylko ja. Pomagał mi też mąż. Ale potem, kiedy doszły inne zamówienia: na jeże, sowy czy pszczoły - musiała zatrudnić pomoc. Interes z sianem szedł bardzo dobrze, ale pani Halina czuła niedosyt. Do swojej oferty zaczęła więc dokładać inne materiały: mech, drewno, zioła, kwiaty. Drewniane koszyczki czy torebki zyskały ogromną popularność, zwłaszcza w Niemczech.

- Kiedy w 2000 roku zaczynaliśmy, należeliśmy do nielicznych w kraju. Potem konkurencja zaczęła bardzo szybko rosnąć. - Ale my się nie dajemy. Mamy markę, słyniemy z dokładności. Majątku wprawdzie nie zbiłam, ale i takiego celu nie miałam. Na pewno da się jednak z tego żyć i zapewnić godne życie swojej rodzinie. Trzeba jednak ciężko pracować, wciąż być elastycznym, dostosowywać się do nowych mód, do gustów klientów. To czasem bywa trudne - wyznaje pani Halina.

Zgłoś kobietę na swoim
Czy Twoja znajoma prowadzi z powodzeniem własny biznes? Jeśli tak, zgłoś kandydaturę. Opiszemy ją w gazecie. Zgłoszenia przyjmujemy pod nr. telefonu: 71-374-81-76. Mail: [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jej zające z siana podbiły Europę - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska