Mało na inwestycje
Firma powstała w 1999 roku, w wyniku wydzielenia Zakładu Napraw Tramwajów MPK Wrocław podczas jego restrukturyzacji. Przez pierwsze lata Protram radził sobie bardzo dobrze. Biuro firmy pękało od liczby zamówień. Firma przynosiła zysk, udziałowcom wypłacano dywidendy. Na inwestycje pozostawało niewiele. Do kryzysu do-szło w 2008 roku.
- Nie była to jednak związane z problemami światowych gospodarek - tłumaczy Jerzy Zając, prezes Protramu. - Większy wpływ miały przygotowania do Euro 2012 i dotacja od Unii Europejskiej, które spowodowały, że po wielu latach przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej zaczęły dokonywać dużych zakupów taboru, ograniczając modernizację wysłużonych wagonów. Niestety, były to zamówienia zbyt duże jak na skromne możliwości naszej firmy - dodaje.
Do pozostałych małych zamówień ruszyły firmy o podobnej kondycji. Efekt - ostra walka, protesty, odwołania, ciągnące się w nieskończoność postępowania przetargowe mocno naruszyły kruche podstawy Protramu.
Kryzys w 2008 roku bardzo odbił się na pracownikach, także finansowo. Wszystko z powodu starej metody zarządzania firmą - większość jej pracowników (dokładnie 12o) jest także udziałowcami. Pod koniec każdego roku dostają oni dywidendy, na które bezpośrednio wpływa zysk firmy. Dlatego problemy w firmie przełożyły się także na pojemność ich portfeli.
- To był bardzo ciężki czas dla nas. Wszyscy traktujemy tę firmę jak coś swojego - mówi Krzysztof Dziągwa, pracujący od początku w Protramie.
- Trzeba było zacisnąć zęby i pracować jeszcze ciężej i wydajniej. Na szczęście udało nam się uniknąć upadku - dodaje.
- Bardzo podoba mi się taki układ w firmie - mówi Sylwester Białkowski, prowadzący w firmie także związek zawodowy. - Dzięki temu czuję się współodpowiedzialny za los Protramu. Poza tym mamy większe zabezpieczenie co do naszej przyszłości - tłumaczy.
Jednak taki model ma też swoje wady. Z powodu wypłacania dywidend maleje liczba środków, które można by przeznaczyć na dalszy rozwój firmy.
- I mimo że w poprzednim roku zanotowaliśmy mały zysk, przyszłość nie przedstawia się ciekawie. Bez środków na inwestycje daleko nie zajedziemy - przekonuje Zając.
Dlatego w najbliższym czasie zarząd Protramu zasiądzie do rozmów z udziałowcami. Będą dyskutować nad możliwością zmiany sposobu zarządzania firmą, tak aby dać zarządzającym więcej możliwości finansowych. Jednak na pewno nie będzie łatwo.
- Dywidendy, które dostajemy, mają nam także zapewnić byt po ukończeniu pracy. Bo z emerytury ciężko czasem wyżyć - mówi Dziągwa.
- Problem w tym, że tych emerytur mogą niektórzy pracownicy nie doczekać. Bez zmian i większych inwestycji może dojść w końcu do upadku firmy - ripostuje Zając.
Praca w hali wre
Firma jeszcze wciąż walczy, dzięki wspólnej pracy zarządu i pracowników.
- To dobra strona tego modelu. Widać, że wszyscy poczuwają się do obowiązku. Pracownikom nie można niczego zarzucić - mówi Zając.
W niedługim czasie Protram odda do użytku 8 wagonów, a kolejne 4 są już zamówione. Trwa także remont wagonu zniszczonego przed miesiącem w wypadku.
- Praca w hali wre. Szkoda tylko, że nie są to w pełni nasze tereny, bo wciąż dzierżawimy je od miasta. Przydałoby się kiedyś wreszcie przenieść do własnej hali. Wierzę, że zwycięży rozsądek i uda nam się zrealizować ten cel - mówi Jerzy Zając.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?