Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mjr Czesław Blicharski nie żyje. Ostatni pilot Dywizjonu 300 [WSPOMNIENIE, WIDEO]

Bartosz Pudełko
21 marca w Zabrzu zmarł major Czesław Blicharski, weteran II Wojny Światowej, ostatni lotnik 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej", uczestnik m.in. słynnych nalotów na Drezno. Niesamowitą historię jego życia i nietuzinkową postać majora wspomina jego przyjaciel Bogdan Kasprowicz, wiceprezes Instytutu Lwowskiego w Warszawie.

Najprawdopodobniej w środę w Zabrzu odbędzie się pogrzeb zmarłego w sobotę majora Czesława Blicharskiego. Urodzony w 1918 roku w Tarnopolu weteran II wojny światowej ponad połowę życia spędził na Śląsku. Jego losy to właściwie gotowy materiał filmowy.

- Major Blicharski to postać nietuzinkowa, człowiek ze spiżu. Jego życie było tak niezwykłe, że czasem aż trudno w to wszystko uwierzyć. Do końca pozostawał aktywny, dzielił się swoją wiedzą, doświadczeniem i błyskotliwymi spostrzeżeniami. Był człowiekiem niezwykle mądrym - wspomina Bogdan Kasprowicz, wiceprezes Instytutu Lwowskiego w Warszawie, przyjaciel majora Blicharskiego.

Blicharski po raz pierwszy chwycił za broń na początku II wojny światowej. Zgłosił się wraz z harcerzami do obrony rodzinnego Tarnopola. Studiował wówczas prawo na lwowskim uniwersytecie. Gdy obrona padła, próbował przedostać się na zachód. Na granicy z Węgrami złapali go sowieci. Trafił do syberyjskiego łagru, ale wrócił z niego i zgłosił się do armii Andersa.

- Wtedy najłatwiej na front było trafić lotnikom. Byli potrzebni na zachodzie. Blicharski zgłosił się więc twierdząc, że ma doświadczenie, choć tak naprawdę z lotnictwem nie miał nic wspólnego. Okazało się to jednak na tyle późno, że był już częścią załogi - mówi Kasprowicz.

Major nie był pilotem a członkiem załogi bombowców. Pełnił służbę od stanowiska strzelca do bombardiera. Był członkiem słynnego 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej", ostatnim żyjącym członkiem. Brał udział w słynnych nalotach m.in. na Drezno, Norymbergę, Pforzheim, Dortmund, Gelsenkirchen czy siedzibę Adolfa Hitlera w Alpach.
- Zarówno on, jak i jego bracia przeżyli wojnę. Wspominając ten okres podkreślał, że nie byli żołnierzami, ale wychowanie na Kresach było proste: gdy Ojczyzna w potrzebie, nie ma chwili na wahanie. I oni się nie zawahali - mówi Bogdan Kasprowicz.

- Po wojnie nie było już polskiego Tarnopola, Lwowa. I Blicharscy nie chcieli takiej Polski. Nie widzieli sensu w powrocie. Czesław został najpierw w Wielkiej Brytanii, gdzie skończył prawo na Oxfordzie, a później wyleciał do Ameryki Południowej - dodaje.

W Argentynie major pracował jako specjalista od górnictwa. Robił szybką karierę i dorobił się nawet majątku. Wszystko zostawił jednak braciom w 1956 roku, a sam wrócił do Polski. Dlaczego? Dostał list od narzeczonej z Tarnopola, która przeżyła wojnę. Czekała na niego w Bytomiu. Znów się nie zawahał.

- Wziął ze sobą tylko guzik od munduru. Mówił o tym: "Nie wiedziałem co mnie w tej Polsce zastanie, ale skoro tylko guzik mam, to guzik mi zabiorą". W Polsce Ludowej nie wiodło mu się tak dobrze, jak w Ameryce Południowej. Absolwent Oxfordu, biegle władający kilkoma językami, nie mógł znaleźć pracy. Pracował jako referent na kopalni. Ale nigdy nie żałował powrotu. To było wspaniałe małżeństwo, urodziła im się córka Bożena - opowiada Bogdan Kasprowicz.

Umiejętności Blicharskiego zostały docenione dopiero w latach 70-tych. Za Gierka PRL zbliżył się nieco do Zachodu i potrzebni byli specjaliści od zagranicznych kontraktów. Sytuacja rodziny się polepszyła, ale gdy nadarzyła się okazja, major przeszedł na wcześniejszą emeryturę, a pieniądze zainwestował w jedną ze swoich pasji - spisywanie historii Tarnopola. Poświęcił się temu do tego stopnia, że gdy przekazywał swoje zbiory Bibliotece Jagiellońskiej, z Zabrza musiały zabrać je dwie ciężarówki.

- Czesław Blicharski sercem zawsze pozostawał na Kresach. Nie czuł się Ślązakiem, ale ten region darzył ogromnym szacunkiem, m.in. dzięki wyznawanym tu wartościom - mówi Kasprowicz.

Major Blicharski do śmierci mieszkał w skromnym mieszkaniu w Biskupicach w Zabrzu. Brał czynny udział w spotkaniach Lwowiaków, weteranów. Dzielił się swoją wiedzą z młodzieżą. Został odznaczony m.in. tytułem Kustosza Pamięci Narodowej czy Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Ma na koncie wiele publikacji dotyczących historii Tarnopola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Mjr Czesław Blicharski nie żyje. Ostatni pilot Dywizjonu 300 [WSPOMNIENIE, WIDEO] - Plus Dziennik Zachodni

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska