Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie jest kraj dla starych ludzi?

Robert Migdał
Lidia Wira i Adolf Rola
Lidia Wira i Adolf Rola Mikołaj Nowacki
Miłość jest zarezerwowana dla młodych. I koniec. No, jakiś tam przebłysk uczucia może się zdarzyć koło czterdziestki. Ale później? Nie ma mowy. Zakochać się po sześćdziesiątce? Zapomnij. Po siedemdziesiątce? Zgroza. Po osiemdziesiątce? Bez komentarza. Kto chciałby, żeby go palcem na ulicy pokazywano? Oni chcą... Jednak nie każda love story, jak w filmie, kończy się happy endem - pisze Robert Migdał

Stary człowiek powinien: Siedzieć w domu (fotel, kapcie, serial w TV). Czekać na emeryturę (pomóc dzieciom - "no bo wie mama, wydatki, życie takie drogie, a my na dorobku...").

Bawić wnuki (etatowa niania, kucharka, sprzątaczka... - dyspozycyjność 24 godziny na dobę).

Modlić się (ale też bez przesady. Słuchanie Radia Maryja - niemile widziane).

Pielęgnować (przydomowy ogródek, groby rodziców i współmałżonka).

Żyją tak jak za szkłem
Los przed nimi kilometry ściele
Jeszcze rok, jeszcze dwa
Zobacz, jak szybko płynie czas

Tak musi wyglądać starość? - Nie musi. Ba, nie powinna. Nie może. Zamiast czekać na śmierć, wolimy szukać miłości - tłumaczą seniorzy z Wrocławia. Średnia wieku 70 plus.

Miłości szukają wszędzie: na klubowych potańcówkach (w rytmie "Białego misia" i "Rikitikitak"), wycieczkach w góry (tylko żeby nie były wysokie, bo stawy trzeszczą i ciśnienie niebezpiecznie skacze), w internecie (byleby się nie dać złapać w jakąś sieć zboczeńca naciągacza) i na cmentarzu, gdzie przychodzą opłakiwać męża lub żonę.

- Miałam taką "cmentarną parkę" w klubie. On wdowiec, ona wdowa - mieli groby swoich ukochanych obok siebie. I zaczęło się: "Może pożyczy pani grabki do liści", "A może ma pan zapałeczki, bo mi się skończyły", "Może pani wodę przyniosę, bo ciężko...". Od słowa do słowa, zaczęli sobie zostawiać wiadomości, liściki na nagrobkach, pod kamyczkiem, wetknięte koło krzyża. Umawiali się. I zaiskrzyło. Zaczęli się prowadzać, ale nie za rączki, a raczej pod rączki, żeby się podtrzymać - wspomina Maria Bierska (rocznik 1949 - jej rówieśnikami są aktorka Meryl Streep i reżyser Pedro Almodovar), szefowa klubu seniora z Wrocławia. Elegancka kreacja, na twarzy delikatny makijaż, błysk w oku. Nie wygląda na swoje 40 lat plus VAT.

Zakochani po sześćdziesiątce chcą żyć szybko. Intensywnie. - Bo ile my, kotuś, mamy tego życia? Tu nam strzyka, tam strzyka, życie z górki pędzi. Trzeba je łapać, zanim się do dołu wpadnie - mówi Bierska.

Zakochani po siedemdziesiątce? Czemu nie?
- U mnie w klubie siedem miłości pokończyło się już ślubami. Ach, co to były za weseliska. Jak te kobitki się cieszyły, że są pannami młodymi - wspomina Bierska. - Niestety, jeden z tych ślubów skończył się rozwodem. Strasznie to przeżyliśmy. Nasza koleżanka po 80 miała wesele, a parę miesięcy później się już rozwodziła. My, jej koleżanki, świadczyłyśmy w sądzie. Bo on przed ślubem był taki miły, cacy-cacy, do rany przyłóż, a gdy mu powiedziała sakramentalne "tak", to się terror zaczął. I wyszło szydło z worka - okazało się, że jemu tylko na jej mieszkaniu zależało. Trzy lata ciągali się po sądach, masę kasy na adwokatów poszło, ale się udało pozbyć pasożyta - wspomina.
Nie każdy gorący romans przeradza się w "...i żyli długo i szczęśliwie".

Klub seniora. Wrocławskie Śródmieście. Cotygodniowe spotkania w czwartkowe wieczory. Z głośników leci spokojna muzyczka, lekka, łatwa i przyjemna. Dansingowe standardy. Większość panie (wiadomo, dłużej żyją). Panów - jak na lekarstwo (przyczajeni po kątach).

- I w większości "suwaki" - narzekają damy.
- Suwaki? - pytam.
- Ano tak, idzie taki, ledwo co nogami powłóczy, szura, suwa po podłodze butami. Normalnie "suwak" - tłumaczą.

Więc gdy na salę wchodzi pan (czyściutki, zadbany, w marynarce i z fularem pod szyją, z dużą emeryturą - większość panów jak baby, od razu wypepla, ku swojej zgubie, że majętny), to zaczyna się polowanie. Nie trwa długo. Kilka strzałów wystarczy.

- Jedna babka obdaruje uśmiechem, druga kawałek kolana pokaże i już gość ugotowany. Jeden to nawet o mały włos się nie przekręcił z tej miłości - śmieje się pani Marysia (rocznik przedwojenny, urodzona w 1938 - w tym samym, w którym na świat przyszły Claudia Cardinale i Violetta Villas). I wspomina: - Jedna taka sześćdziesiątka go sobie owinęła wokół palca: wzięła go w obroty i po miesiącu już jej miłość przed Bogiem wyznawał, a miesiąc po ślubie erka go do szpitala na sygnale zabrała. Serce nie wytrzymało, bo ta wampirzyca go viagrą w jedzeniu faszerowała. Tak się jej amorów chciało. Biedaka w szpitalu nie odratowali...

Na odległość kochać uczą się
Na odległość pragną się przez sen
Na odległość kochać uczą się
Wypijmy za nich kroplę łez

Na każdej klubowej potańcówce są "widoki". Zakochani za rączki się trzymają, szukają ciepła drugiej osoby, tańczą tańce-przytulańce, podszczypują się, z dzióbków wyjadają. Jak sztubaki.
- Bo późna miłość jest super. Po pierwsze seks. Bezpieczny. Nie trzeba łykać pigułek antykoncepcyjnych, można się kochać do woli. Bezpiecznie, bo się w ciążę nie zajdzie. Po drugie: jest miłość bez stresu. Człowiek na emeryturze, głowy mu nie zajmują obawy, że z pracą coś nie tak, że zwolnią, zredukują. Po trzecie: dzieci odchowane, wnuki w większości też. Więc hulaj dusza. Niestety. W większości te romanse na parkiecie kończą się "kopciuszkiem" - tłumaczy Bierska.

- "Kopciuszkiem"?
- No tak. Wybija północ, koniec balu. Ona zmienia pantofle na wygodne człapaki. Płaszcz na plecy. On wdziewa kurtkę i każde idzie do swojego domu, na swoje stare śmieci.
- Ale czemu?
- Bo dzieci siukają na nich. Dziurę w brzuchu wiercą: "A po co mamie te amory na stare lata?", "A co by tato na to powiedział", "To już matka ojca z serca wyrzuciła?", "Nie wstyd mamie w tym wieku z chłopami się prowadzać"?...
- I co? Koniec? Rezygnują z miłości?
- No tak, dla świętego spokoju...

Ona tu, a on tam
Krucha miłość między nimi
Głupi żart zrobił los
Że rozdzielił właśnie ich

Krystyna Baranowicz do dzisiaj żałuje.

- Kryśka jestem - wyciąga rękę na powitanie. Nie daje się cmoknąć w dłoń. Mocny uścisk. Rocznik 1933 (urodzona w tym samym roku, co Yoko Ono, żona Lennona, i reżyser Roman Polański). Szczęścia w późnej miłości nie miała. Szczupła, wysoka, ubrana w elegancką spódnicę, dobraną bluzkę w identycznym kolorze, nie może się nie podobać mężczyznom. No i jej pasje. Na muzyce to ona się zna jak nikt inny. I nie tylko na Santorce, Foggu czy Połomskim. Doda przed nią nie ma tajemnic. Feel też nie.

Od razu przechodzi do sedna sprawy:

- Samotna jestem. Ciężko mi z tym. 40 lat byłam mężatką. Miałam wspaniałego mężczyznę u swego boku. Dobrego. To były cudowne lata - uśmiecha się delikatnie na samo wspomnienie. Po chwili smutnieje: - Jednego dnia zostałam sama na tym świecie, jedynie z córką. Myślałam, że się z tego zawalonego świata nigdy nie podniosę...
Myliła się. Pięć lat później zakochała się po raz drugi. W koledze męża - miłością silną. Mocną. - Miałam 65 lat, on był o trzy lata starszy. Na nowo odżyły pasje, ruszaliśmy na wycieczki w góry, spotykaliśmy się w jego mieszkaniu... - wspomina Kryśka. - Na początku córka była zadowolona: miałam wsparcie, z kim do kina pójść, na potańcówkę. On bywał u nas na obiadach, święta razem spędzaliśmy: on, ja, moja córka i wnuk. Bo córka po rozwodzie zamieszkała z dzieckiem u mnie. Biedna, pracę straciła, kredyt miała na głowie. Pomagałam jej, ile mogłam... - opowiada.

Miłość kwitła. Siedem lat byli razem, w końcu postanowili wziąć ślub, sprzedać dwa mieszkania i kupić jedno wspólne. Wtedy zawrzało.

Jego dzieci postawiły sprawę jasno: "Absolutnie nie! Nie zgadzamy się! A gdzie się podziała twoja pamięć o mamie?" - wytykali mu, a tak naprawdę się bali, że cały majątek ojca po jego śmierci przypadnie Krystynie, nowej żonie. Ona też miała piekło w domu.

- Moja córka nagle zaczęła mi robić wypominki: "Mamo, ośmieszasz mnie. Jak to wygląda, żebyś się w tym wieku pod rękę z jakimś dziadkiem prowadzała. Opamiętaj się" - potrafiła mi zrobić awanturę. Wiem, że robiła to ze strachu. O siebie. O dziecko. Mieszkała ze mną, bez pracy. Bała się, że po ślubie nie będzie miała się gdzie podziać, że jej będzie ciężko... Głupia byłam, złamałam się. Dziś wiem, że to był błąd. Dziś tego żałuję. Zerwałam zaręczyny, ślub został odwołany.

Krystyna jest dzisiaj sama. Córka się wyprowadziła, radzi sobie, wnuk nie potrzebuje opieki. - A mnie samotność boli - mówi. - Mam przyjaciół, znajomych, chodzimy razem na imprezy, do kina, na potańcówki. Ale każdego wieczoru wracam do domu i nikt mnie nie wita. Pustka.

Pustka boli też Zofię Zieńkowską (rocznik 1948 - jej rówieśniczkami są aktorka Bożena Dykiel i piosenkarka Alicja Majewska). Na co dzień pracuje w sklepie spożywczym. - Marzę o miłości. Pan Połomski śpiewał kiedyś: "Można życie przesiedzieć przy oknie...". A ja tak nie chcę. To, że jestem wdową, wcale nie znaczy, że umarłam - mówi. - Ja nadal jestem pełna życia. Pasji. Mam szczęście, bo moja córka to widzi i wypycha mnie do ludzi. Nie żałuje mi życia - dodaje.

Wiele par w późnym wieku ukrywa jednak przed najbliższymi swoje romanse. Ich życie to telenowela "Zakazana miłość". Wyjeżdżają we dwójkę na romantyczne weekendy, sam na sam, a dzieciom kłamią, że z klubu seniora wycieczka, wesoły autobus i te sprawy. Chowają się. Nie zdradzają ze swoim szczęściem.
Powód? Bo nie chcą, żeby im dzieci głowy suszyły. Chcą mieć spokój. I też się boją. Bo sprzedali swoje mieszkania, wprowadzili się do dzieci, mieszkają u nich. Są od nich zależni: na ich łasce lub niełasce.

Byli jak dłoń o dłoń
Oddychali sobą i myśleli
Oto są światy dwa
Które odnalazły się

Ale są wyjątki. Na szczęście sporo. Prawdziwe szczęście na starość znaleźli Lidia Wira (rocznik 1940 - ten sam, co aktorka Emilia Krakowska i polityk Jerzy Buzek) i Adolf Rola (urodzony w 1927 - tym samym, co aktorka Gina Lollobrigida i były premier Tadeusz Mazowiecki).

Gdy się siedzi koło nich, słychać tylko pana Adolfa: - A moja Lideczka to supertancerka, a Lideczka miła jest, cierpliwa dla mnie, a Lideczka najpiękniejsza...

Poznali się na potańcówce, dwa i pół roku temu. - Bo tam, gdzie ładnie grają, to my chodzimy. Nie cierpimy siedzieć w domu. Dzieci odchowane, wnuki odchowane. Trzeba z życia korzystać, choć tego życia niewiele, niestety, zostało. No i grzech by było nie skorzystać, gdy się ma u boku taką tancereczkę. Gdyby pan widział, jak ona wirowała na naszych ostatnich tańcach w Kołobrzegu. Uchuchu... - opowiada pan Adolf (wdowiec, przed laty dyrektor wałbrzyskich kopalń). Ściska za rękę swoją ukochaną. Ona się do niego tuli, on ją czule całuje.

- To nie była taka miłość od pierwszego wejrzenia. Rodziła się bardzo powolutku - wspomina pani Lidia (wdowa, na emeryturze, wcześniej pracowała w cukrowni na Klecinie we Wrocławiu).

Ona o nim: - Poważny, stateczny, wesoły. Oj, jak nikt potrafi mnie rozweselić.

On o niej: - Cierpliwa, wyrozumiała, pełna ciepła. I uczy mnie cierpliwości, bo ja straszny choleryk jestem.

- Jak Pani go uczy? - pytam.
- Jak jest wzburzony, to każę mu liczyć, do dziesięciu...
- A jak nie pomaga?
- To niech liczy do dwudziestu.
- A co gdy znów go nerwy ponoszą?
- A co to on, czterolatek? Umie do stu, to niech do stu liczy. Aż mu złość przejdzie - śmieje się pani Lidia.

Znajomi mówią o nich: dobrali się jak w korcu maku.
Mieszkają razem. Raz u niej, raz u niego. - Ale już planujemy sprzedać jedno mieszkanie i zostawić sobie to większe: z balkonem, gdzie mamy stoliczek, przy którym popijamy kawkę, z pnącą winoroślą, ze skalniakiem w ogródku. Pasje, oprócz tańca, mają te same: dobra muzyka i... siłownia. Trzy razy w tygodniu, po godzinie.

- Od tej miłości skrzydeł dostaliście? - pytam
- O co pan pyta? - nie dosłyszy pan Adolf.
- Czy skrzydeł przy mnie dostałeś, się pyta - krzyczy pani Lidia.
- Aaaa, pewnie, przy takim aniele jak ty, pewnie - śmieje się pan Adolf.

Mieli szczęście. Nie tylko, że się poznali. Pokochali. Ich miłością cieszą się też ich dzieci.
Nie mieli żadnych obaw. Dopingują ich, cieszą się, że mają kogoś przy swoim boku.

- Planujecie ślub? - pytam
- Jeszcze do tego nie dojrzeliśmy. Musimy się lepiej poznać - śmieją się oboje. - Ale Adolf już padł na kolana i się oświadczył - mówi pani Lidia
- Pierścionek jest?
- A jakże - pani Lidia wystawia dłoń do przodu. Promienieje. - A żeby było równouprawnienie, ja Adolfowi dałam zaręczynowy sygnet. No, pokaż panu...

Skrawki słów
Resztki serc
Rozbitkowie z różnych wysp
Tylu ich jest
Tyle nas jest Nieparzystych
Nie wie nikt

* * *

Stary człowiek powinien:

- Siedzieć w domu (rzadko, a jak już, to z ukochaną osobą przy boku).
- Czekać na emeryturę ("Pieniądze szczęścia nie dają, ale już zakupy tak" - jak powiadała Marilyn Monroe).
- Bawić wnuki (do czasu i od czasu do czasu).
- Modlić się (O miłość. I kochać. Mimo wszystko i wbrew wszystkim. Żyć pełnią życia. Po swojemu, dla siebie).
- Pielęgnować (swoje marzenia).

Śródtytuły pochodzą z piosenki "Na odległość" z płyty Maryli Rodowicz pt. "Jest cudnie". Słowa Jacek Cygan

* * *

Reportaż "To nie jest kraj dla starych ludzi?" Roberta Migdała, dziennikarza "Gazety Wrocławskiej", zdobył I nagrodę w ogólnopolskim konkursie na reportaż im. Macieja Szumowskiego. W tegorocznej, piątej już edycji, która odbyła się pod hasłem "Obcy i inni wokół nas", o nagrodę walczyło aż 226 prac.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: To nie jest kraj dla starych ludzi? - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska