Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Rożej – trener dodający chyżości w nogach (ZDJĘCIA)

Wojciech Koerber
Trener Marek Rożej i szybkobiegacze. W czarnym stroju Rafał Omelko.
Trener Marek Rożej i szybkobiegacze. W czarnym stroju Rafał Omelko. Facebookowy profil Marka Rożeja
Siedem medali wywalczyli Polacy podczas zakończonych w Pradze halowych mistrzostw Europy w lekkiej atletyce. W trzech palce maczali Dolnoślązacy. I również trener Marek Rożej.

To opiekun Rafała Omelki (brąz w biegu na 400 metrów, srebro w sztafecie 4x400 metrów) oraz Joanny Linkiewicz (brąz w sztafecie 4x400 metrów), których na dwór królowej sportu wprowadzał za rączkę znany wrocławski wychowawca, William Rostek.

- Satysfakcja jest ogromna. Miałem trzy medalowe szanse i trzy zostały wykorzystane. A jeśli chodzi o kolorystykę, to..., no maleńki niedosyt jest – ocenia Marek Rożej, pracujący na co dzień w AZS-ie AWF-ie Wrocław. Dodajmy, że do srebra w biegu indywidualnym zabrakło 26-letniemu Omelce 0,01 s. Tyle właśnie stracił do drugiego na kresce Dylana Borlee, jednego z trójki belgijskich braci.

- Z Rafałem pracuję już szósty rok i można powiedzieć, że sporo w tym czasie zmężniał. Gdy zaczynaliśmy, ważył 67 kg, teraz około 80. Latem biegał 400 m w czasie 48 sekund z groszami, dziś jego życiówka na otwartym stadionie wynosi 45,66. W hali do tej pory startował rzadko, był za wysoki, za wątły i zbyt delikatnej budowy na te ciasne, wyprofilowane łuki. Działające tam siły odśrodkowe sprawiały, że na pokonywanie tej części dystansu tracił zbyt dużo energii, zamiast płynnie ją pokonać. Porządnie wzięliśmy się za temat hali dopiero przed zeszłorocznymi MŚ w Sopocie – tłumaczy 39-letni szkoleniowiec, który w Pradze był, rzecz jasna, obecny.

- Indywidualnie poszło Rafałowi rewelacyjnie, bo jednak system rozgrywania turnieju był ciężki. Pierwszego dnia w ciągu pięciu godzin należało pobiec eliminacje i półfinał. Cała sztuka polegała zatem na tym, by dostać się do finału jak najmniejszym kosztem. By spowolnić rywali, a zarazem wygrać serię. A później wyszła jeszcze życiówka w hali (46,26) – raduje się trener Rożej. Czy to prawda, że znajduje się on w stanie zimnej wojny z trenerem reprezentacji, Józefem Lisowskim?

- Były wcześniej pewne nieporozumienia, ale dziś nie warto nawet o tym wspominać. Wszystko jest dogadane i zmierza w dobrą stronę, a marzymy w końcu o medalu sztafety na igrzyskach. W konflikcie nie da się uzyskać satysfakcjonujących wyników – zaznacza. W najbliższej przyszłości Omelko poszuka więc swojej szansy w biegu na 400 m ppł. - Docelowo na tym zamierzamy się skupić w sezonie letnim. Pamiętajmy, że Rafał był swego czasu mistrzem Polski juniorów w tej konkurencji i tylko operacja ścięgna Achillesa oraz kontuzja pachwiny uniemożliwiły mu kontynuowanie takiego treningu. W zeszłym roku we wrześniu, poza szczytową formą, uzyskał na płotkach 50,21, udowadniając, że winna to być jego koronna konkurencja. Można to jednak połączyć, bo im szybciej biegasz po płaskim, tym szybszy będziesz na płotkach – wykłada nam szkoleniowiec. Gdy chodzi o prywatny aspekt życia, interesuje się Omelko architekturą. - Nawet chyba próbował się kiedyś dostać na takie studia, ale, całe szczęście, nie udało mu się – dodaje z uśmiechem.

Joanna Linkiewicz? Lat 25. - Pracujemy już wspólnie piąty rok. W sezonie letnim jest płotkarką na 400 m, zresztą rok temu w Zurychu została finalistką ME. Zadomowiła się jednak w sztafecie i ma medal. Jej hobby to z kolei motory. Ma jakiś, ale powiem szczerze, że nie wiem dokładnie, co to jest. Yamaha jakaś, czy coś. Odkąd jednak weszła na wyższy poziom i z roku na rok się poprawia, ze względów bezpieczeństwa ograniczyła jazdę praktycznie do zera – taką wiedzę posiada trener. A jak jest naprawdę? Wierzymy, że nie jest trener w błędzie. Nie chcemy krakać, lecz motocyklowy wypadek zakończył ostatnio karierę judoki Tomasza Kowalskiego, wicemistrza Europy z 2009 oraz 2012 roku, a wcześniej pozbawił go szansy startu na londyńskich igrzyskach. I wielkiej szansy na olimpijski krążek.

Po praskiej imprezie w trenerskiej kolekcji Marka Rożeja jest już sześć medali dużych, światowych imprez. Do trzech wywalczonych w stolicy Czech należy jeszcze dodać brąz Omelki z zeszłorocznych ME w Zurychu (4x400 m), a także dwa krążki byłej podopiecznej, dziś małżonki, Marty Chrust-Rożej w sztafecie 4x400 m (srebro HME Madryt 2005 i brąz ME Goeteborg 2006).

- Tak, tych medali jest w sumie sześć. Póki co! - podkreśla trener Rożej. Też mamy nadzieję, że póki co.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska