Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znieczulica w Legnicy

Zygmunt Mułek
Rzeczniczka pacjentów Grażyna Sokołowska stanęła w obronie chorej staruszki
Rzeczniczka pacjentów Grażyna Sokołowska stanęła w obronie chorej staruszki Piotr Krzyżanowski
W legnickim szpitalu o życie walczy staruszka, którą zajmowała się opiekunka.

- Jestem chirurgiem od 22 lat i jeszcze czegoś takiego nie widziałem - mówi Jacek Mikołajków, kierownik izby przyjęć w legnickim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym. - Kobieta, którą przyjęliśmy, miała potworne odleżyny na plecach. Z otwartych ran wychodziły robaki. Widać było endoprotezę. Była skrajnie wycieńczona i odwodniona.

77-letnią legniczankę w ciężkim stanie karetka przywiozła do szpitala trzy dni temu. Gdy ujrzała ją Grażyna Sokołowska, rzeczniczka praw pacjenta, o mało nie zemdlała.
- Staruszka wyglądała, jakby wyszła z obozu koncentracyjnego - nie może dojść do siebie Sokołowska. - Sama skóra i kości. I te otwarte rany. Kobieta musi bardzo cierpieć.

Rzeczniczka praw pacjenta ustaliła, że chorą kobietą zajmowała się opiekunka z firmy Gwarant.
- Jak oni mogli dopuścić do takiego stanu? - złości się Grażyna Sokołowska. - Wydaje się, że wcale się nie zajmowali tą kobietą. Dlatego złożyliśmy doniesienie do prokuratury.

Grażyna Sokołowska: Staruszka wyglądała, jakby wyszła z obozu koncentracyjnego. Sama skóra i kości. I te otwarte rany.

Pacjentka leży na oddziale ortopedii. Lekarze walczą o jej życie. Rokowania są jednak marne.
- Rodzina się nią nie zajmowała - mówi Barbara Idczak, kierowniczka legnickiego biura firmy Gwarant. - Miesiąc temu została wypisana ze szpitala. Musieliśmy się opiekować tą kobietą, bo nikt inny nie chciał.

- Nasza opiekunka zajmowała się chorą przez całą dobę, choć miała ona wykupione sześć godzin opieki dziennie - zapewnia Irena Dończyk, kontrolerka środowiskowa w "Gwarancie". - Kąpała ją w ziołach i oklepywała. Ale w warunkach domowych nic więcej nie można było zrobić. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Skąd więc te odleżyny i robaki?
- Występują przy chorobach układu krążenia - tłumaczy Barbara Idczak. - Może gdyby przyjęto ją wcześniej do szpitala, o co zabiegaliśmy, albo do zakładu opieki, nie doszłoby do tego. Ale w naszym systemie zakładów opiekuńczych jest za mało.

Także Sokołowska uważa, że takie problemy rozwiązałaby większa dostępność do tych zakładów. Bo dziś na miejsce np. w chojnowskiej placówce czeka sie 9 miesięcy. Joanna Mierzwińska, rzeczniczka wrocławskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia przyznaje, że brakuje miejsc w zakładach opiekuńczych.

- Ale gdy dochodzi do takich sytuacji, należy się skontaktować z nami - przekonuje. - Postaramy się znaleźć taki, w którym czeka się krótko, albo zapewnić do tego czasu specjalistyczną opiekę domową.
Kto zawinił w przypadku 77-letniej legniczanki, wyjaśni prokuratura.

Barbara Idczak: Może gdyby przyjęto ją wcześniej do szpitala, nie doszłoby do tego.

- Zbadamy tę sprawę pod kątem znęcania się nad pacjentką - zapewnia Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Na początek zabezpieczymy dokumentację medyczną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska