Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MŚ w biathlonie. Weronika Nowakowska-Ziemniak, czyli srebro w sobotę, brąz w niedzielę!

Wojciech Koerber
Weronika Nowakowska-Ziemniak, wicemistrzyni świata z Dusznik-Zdroju.
Weronika Nowakowska-Ziemniak, wicemistrzyni świata z Dusznik-Zdroju. Eurosport
Urodzona w Dusznikach-Zdroju zawodniczka wreszcie dopięła swego. W sobotę w fińskim Kontiolahti lepsza okazała się tylko Francuzka Marie Dorin Habert. W niedzielę nasza zawodniczka dorzuciła brąz w biegu pościgowym. Złoto ponownie dla Dorin Habert.

Czekała, czekała i się doczekała. Bo nie czekała z założonymi rękami, lecz ciężko pracowała. Na podium MŚ czy Pucharu Świata stawały koleżanki (Krystyna Guzik, Monika Hojnisz, Magdalena Gwizdoń), a jej wciąż czegoś brakowało. Tytuł wicemistrzyni świata idzie na konto AZS-u AWF-u Katowice, lecz Weronika Nowakowska-Ziemniak to urodzona i mieszkająca w Dusznikach-Zdroju Dolnoślązaczka.

Brąz dla Ukrainki Valj Semerenko (19,7 s straty), piąta była Krystyna Guzik, a siódma Magdalena Gwizdoń.

Nowakowska-Ziemniak najlepiej radziła sobie w tym sezonie z Polek, zajmując 15. miejsce w klasyfikacji PŚ. Biegła spokojnie, notując międzyczasy spoza czołowej dwudziestki, lecz równie spokojnie radziła sobie na strzelnicy. Nie pomyliła się ani razu. Dorin Habert musiała pokonać dodatkowe 150 metrów, uzyskując czas lepszy o 9,6 s. Semerenko straciła do zwyciężczyni 19,7 s.

Piąta Guzik zanotowała jedno pudło podczas drugiego strzelania, a siódma Gwizdoń pomyliła się na strzelnicy dwukrotnie.

Na strzelnicy nie radziły sobie faworytki. Białorusinka Daria Domraczewa i Finka Kaisa Makarainen myliły się tam pięciokrotnie, zajmując odpowiednio 25. i 35. miejsce.

W niedzielę Nowakowska-Ziemniak dorzuciła brąz w wyścigu pościgowym na 10 km. Tym razem nieco gorzej strzelała (trzy pudła na leżąco), lecz fantastycznie biegła. Po ostatnim strzelaniu traciła pięć sekund do trzeciej Jekateriny Szumiłowej. Nieco później Rosjanka upadła, co wykorzystała Polka i pobiegła na najniższy stopień podium. Złoto dla Marie Dorin Habert, srebro dla Niemki Laury Dahlmeir.

MŚ w Kontiolahti potrwają do 15 marca. Transmisje w Eurosporcie.

A my przypominamy wywiad z Nowakowską-Ziemniak, przeprowadzony rok temu w niemieckim Oberhofie. Ona też była bliska rozstania się z zawodowym sportem. Ale to twarda sztuka.

Nowakowska-Ziemniak: Gdyby nie sezon olimpijski, najpewniej skończyłabym ze sportem

Z urodzoną w Dusznikach-Zdroju biathlonistką Weroniką Nowakowską-Ziemniak (AZS AWF Katowice) rozmawiał w Oberhofie Wojciech Koerber.

Trener Adam Kołodziejczyk twierdzi, że to Pani odpowiada w ekipie za kontakty z mediami. Porozmawiamy zatem?

To chyba sam trener tego podziału dokonał, bo mnie nic o tym nie wiadomo. Ale jeśli mnie naznaczono, to postaram się pełnić tę funkcję godnie. Słucham.

Prześladuje Panią jeszcze olimpijski występ w Vancouver, gdzie było piąte miejsce?

Nie. Zresztą jeśli by się udało w Soczi, powstałaby piękna historia – tam się otarła, tu stanęła na podium. Miałam jeden sezon zwątpienia, poolimpijski, ale teraz myślę o najbliższych igrzyskach, a nie wykluczam też startu w kolejnych, choć to żadna deklaracja.

Tym bardziej, że liczy Pani sobie niespełna 28 lat, a karierę sportsmenek przerywają bądź kończą niekiedy urlopy macierzyńskie. Głośno o tym mówią m.in. Justyna Kowalczyk i Marit Bjoergen, której partnerem jest 45-letni już Fred Boere Lundberg, były mistrz olimpijski w kombinacji norweskiej. On też pewnie czeka na potomstwo. A Pani?

Powiem panu szczerze, że myślałam o tym przed obecnym sezonem. Że jeśli miałabym jeszcze wrócić do biathlonu, to teraz właśnie powinnam zadbać o powiększenie rodziny. Ale cóż. Życie samo pisze scenariusze. Na razie nie planuję tego i nie staram się, że tak powiem. Wiele będzie też zależało od igrzysk, jak one wyjdą, od poziomu motywacji i od zdrowia.

Póki co, biega Pani z karabinem, a w Oberhofie zaczęła również zarabiać (1000 euro za 8. miejsce i 850 za 10.; w biathlonowych zawodach PŚ premie otrzymuje najlepsza dziesiątka). To zapewne cieszy.

Oczywiście, że się cieszę. Gdyby Pan wiedział, ile wynosi moje stypendium... Nie dorównuje nawet najniższej krajowej. Fajnie więc, że są w biathlonie te nagrody, bo czasami ciężko byłoby przeżyć z miesiąca na miesiąc. W minionym roku poziom stypendium naprawdę mnie mocno dotknął i zastanawiałam się nad kontynuowaniem kariery. Gdyby nie to, że jesteśmy w sezonie olimpijskim, najpewniej skończyłabym ze sportem. Takie są reguły gry – na MŚ byłam tylko dwunasta, a powinnam się znaleźć w ósemce.

A jakaś pomoc ze strony Polskiego Związku Biathlonu, sponsorów?

Ze związku pieniędzy nie mamy, nie jestem też w wojsku i proszę nie pytać, dlaczego, bo nie wiem.

Rozumiem, że chciała Pani w tym wojsku być.

Moje koleżanki są w wojsku od kilku lat, mam na myśli Krysię Pałkę, Magdę Gwizdoń i Paulinę Bobak. Z kolei ja i Monika Hojnisz do armii nie trafiłyśmy, także Agnieszka Cyl, która swego czasu prezentowała wysoki poziom (obecnie w ciąży, kilka miesięcy wcześniej pracę na Polanie Jakuszyckiej dał jej Julian Gozdowski – WoK). Jakoś tak się dziwnie składa, że jesteśmy z Dolnego Śląska albo ze Śląska. To znaczy zaproponowano nam, że możemy się o to wojsko starać, lecz musiałybyśmy odbyć w jednostce trzymiesięczne szkolenie. Jak Pan się domyśla, na kilka miesięcy przed igrzyskami nie wchodziło to w grę. Schowałam więc swoją małą pensyjkę do kieszeni i udałam się nie do jednostki, a na obóz treningowy.

A może ta trudna sytuacja finansowa ma związek z Pani rosnącą formą?

Nie sądzę. Choć faktem jest, że mój poziom wzrósł, co jest wynikiem ciężkiej pracy. Zresztą wykonując przed ponad rokiem tę ciężką pracę miałem świadomość, że poprzedni sezon będę miała słabszy. A że z tym akurat nikt się nie liczy, tylko, mówiąc wprost, upieprza pensję, to później staje człowiek przed wyborem – ciągnąć to lub iść do pracy. Ale dziś bardzo się cieszę, że zaczynam zarabiać jakieś pieniądze.

Problem polega na tym, że koleżanki trafiły już na swój wielki dzień, mam na myśli srebro MŚ Pałki, brąz MŚ Hojnisz czy też zwycięstwa w PŚ Gwizdoń. Pani też rośnie w siłę, lecz ten dzień wciąż nie nadszedł.

Taki jest sport, dzisiaj ty, jutro ja. Ale nie narzekam.

A co na to wszystko mąż?

Mąż akceptuje to, co chcę robić i wie, że celem od dłuższego czasu jest Soczi. Cała rodzina trzyma kciuki i działamy. A co mąż porabia na co dzień? On bardzo nie lubi, gdy o nim mówię. Ma swoją firmę w Szczytnej i tyle wystarczy, bo się zdenerwuje.

Czego możemy się spodziewać po Waszym występie w Soczi?

Mam nadzieję, że po naszych różnych perypetiach wszystko tam złoży się w jedną udaną całość. Wierzę, że trener przygotuje szczyt naszej formy na igrzyska, a my musimy wygrać pojedynek ze swoimi głowami. Jak będzie na igrzyskach, nie jestem w stanie powiedzieć ani teraz, ani dzień przed ich rozpoczęciem.

Sporo zawdzięczacie obecnemu trenerowi kadry? Bo to za jego kadencji cała grupa wykonała krok wprzód.

Ja jestem bardzo zadowolona z pracy trenera Kołodziejczyka. Trzeba przyznać, że nie miałam nigdy – i nie wiem czy będę w przyszłości miała – trenera tak mocno zaangażowanego w to, co robi. Trener Adam żyje biathlonem w każdym tego słowa znaczeniu, pracuje z nami i dla nas 24 godziny na dobę. Nigdy nie spotkałam trenera tak świetnie przygotowanego, jeśli chodzi o wiedzę, zaskakuje mnie cały czas (Adam Kołodziejczyk wywodzi się z lekkiej atletyki – WoK). Nie jest już 20-30-latkiem, ale wciąż chce się rozwijać i poszukiwać nowych sposobów treningowych. W swoim komputerze przechowuje szereg analiz i wykresów wszystkiego, co możliwe z wykresami naszej wagi włącznie. Po prostu stara się mieć pod kontrolą wszystko, pracuje za dwóch.

Można go jakoś porównać z poprzednikami?

Pan Enevoldsen nie wniósł nic do mojej przygody ze sportem, a trenerce Biełowej jestem wdzięczna za to, że ukształtowała mnie jako zawodniczkę. Mam więc do niej duży szacunek i uważam za fachowca. Trener Adam natomiast bardzo mocno posiłkuje się wiedzą fizjologów, sam wokół siebie potrafi tworzyć sztab specjalistów. On sam nie jest w stanie znać się na wszystkim, a ja to bardzo szanuję, że nie uważa się za najmądrzejszego na świecie.

Wspominał, że podkręcił Wam śrubę na siłowni.

No podkręcił, w pewnym momencie zaczęłyśmy nawet robić sobie z tego żarty. My, tzn. Krysia i ja, bo akurat mamy takie plastyczne ciała, że niewiele nam treningu w siłowni trzeba, byśmy były mocno zbudowane (potwierdzamy, geny słuszne, Weronika Nowakowska-Ziemniak rozmawiała z nami mając odkryte ramiona). No i śmiałyśmy się, że te „dżeny” spowodują, iż staniemy się w końcu facetami.

Co jeszcze zmienił trener Kołodziejczyk?

Wszystko. Postawiliśmy na jakość treningów, a nie ilość. Przesiadłyśmy się z górskich rowerów na szosowe, na których rozwija się większe prędkości, w związku z czym możesz pokonać więcej kilometrów w tym samym czasie. Poza tym rower szosowy ma większą korbę, zatem trzeba wkładać większą siłę. Trener postawił też bardzo mocno na suplementację, posiłkując się wiedzą Miłosza Czuby, naszego fizjologa z katowickiej AWF. Porównując nasz obecny trening i ten sprzed trzech lat zmieniło się 80 procent, przy czym zmiany wprowadzane były stopniowe. Nie na zasadzie – przyszedłem ja i teraz będzie jak ja chcę. Do swoich metod trener dawał się nam przekonywać po kolei. No i chyba idziemy w dobrym kierunku.

Trener mówił też, że dostrzegł w Was osoby dorosłe, w których życie nie można wchodzić z buciorami. Stąd m.in. przebywanie w pokojach jedynkach, a nie jak w harcerstwie.

Tak i chyba wszystkie to sobie cenimy. Jest to lepsze i w okresie treningowym, i startowym. W treningowym, bo każda ma swoje nawyki, jedna lubi się np. przespać, a inna oglądać telewizję. Po zawodach natomiast jednej może być do śmiechu, a drugiej nieco mniej. Jedna jest w skowronkach, a drugiej gul chodzi. I trzeba by tłumić radość. Są też zdarzenia życiowe, a dzięki takim warunkom nikt nikogo nie blokuje ani w smutku, ani w radości. Jeśli jest się z sobą po 200 dni na obozach, to – proszę wierzyć – nawet drobne rzeczy mają znaczenie. Poza tym możemy też swobodnie rozmawiać przez skype'a, ja mam np. swojego coacha personalnego i mogę z nim swobodnie rozmawiać.

Cóż to za coach?

Trener rozwoju osobistego, pracujemy od lipca. Rozmawiamy też o sporcie, ale myślę, że każdy człowiek mógłby pracować z kimś takim, bo to osoba, która w ogóle ciebie układa, pokazuje, co w twoim życiu jest naprawdę ważne, a co niepotrzebnie pochłania energię. Niekiedy możesz się też wypłakać. Ja straciłam w czerwcu tatę, to był dla mnie trudny moment i wtedy właśnie pani Kasia pełniła rolę psychologa. A gdy ucichły emocje, to zaczęłyśmy pracować nad rozwojem personalnym. Nauczyła mnie zadawać sobie pytanie, czy mam na coś wpływ. Bo jeśli nie masz, to po prostu akceptuj stan rzeczy. Wcześniej się frustrowałam, teraz nie tracę na takie rzeczy energii.

Opłaca Pani tego coacha z własnej pensyjki?

Nie, tutaj wielki ukłon w stronę Eurosportu, który w ramach naszej współpracy funduje tego typu rzeczy.

Wracając jeszcze na moment do Soczi – tamtejsze trasy nie są chyba skrojone pod Panią.

Nie są, ale... jeśli nie możesz czegoś zmienić, to musisz to zaakceptować, prawda?! No i ja tak zrobię. Profil nie jest absolutnie pode mnie, góra dół i góra dół. Ja lubię trasy techniczne, gdzie jest trochę podbiegu i trochę zjazdu, gdzie jeden podbieg jest dłuższy, a inny krótszy. W Soczi natomiast jest bardzo długi podbieg i bardzo długi zjazd, a później znów to samo i długa prosta na strzelnicę. Trasa nie jest zbyt urozmaicona, a ja mam 158 cm wzrostu. Moja technika jest raczej ekonomiczna, nie jest to takie rytmiczne cyk-cyk-cyk, tylko pcham do końca. Robię mniej ruchów, a używam do tego dużo siły. A więc trasy w Soczi nie pozwolą na wykorzystanie moich atutów, bo ani nie biegam dynamicznie, ani nie mam zbyt wielu centymetrów. Wierzę jednak, że jeśli jesteś dobrze przygotowana, to nawet na nielubianej trasie możesz odnieść sukces. Biathlon ma dwie składowe, więc czasem nawet średnio biegając i średnio strzelając jesteś w stanie osiągnąć cel.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska