Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gala FEN we Wrocławiu: Nie przerwano walki wieczoru. Zawodnik nieprzytomny trafił do szpitala

Jerzy Kirzyński, wiadomosci24.pl, Weronika Skupin
fot. wiadomosci24.pl
fot. wiadomosci24.pl screen z youtube.com
Victor Marinho pokonał Tymoteusza Świątka na wczorajszej gali Fight Exclusive Night 6: "Showtime" w hali Orbita i przeszedł do historii, jako pierwszy mistrz federacji w wadze koguciej. To miała być walka roku, ale nie obyło się bez skandalu. Najlepszy polski zawodnik w wadze koguciej został ciężko znokautowany przez Portugalczyka Victora Marinho. Na koniec walki stracił przytomność i z ringu został zniesiony na noszach.

Na wczorajszej gali Fight Exclusive Night 6: "Showtime" kibice dopisali - galę w Hali Orbita obejrzało około 3,5 tys. widzów. Zapowiadano, że będzie to wyjątkowa gala. Była?

W najważniejszym pojedynku wieczoru wystąpił jeden z najlepszych polskich zawodników Tymoteusz Świątek (ps."Omen"), a jego rywalem był Portugalczyk Victor Marinho ("Kiko). Polak był zaledwie 200 g lżejszy od przeciwnika. - Jest forma - zapowiadał przed walką. - Zeszliśmy z wagi i są same mięśnie, właściwie skóra naciągnięta na kości – żartował. W ringu żarty się skończyły. Wprawdzie, przed walką zawodnik z Bochni mówił, że kibice w niego wierzą i ich nie zawiedzie. - Będę walczył - zapowiadał, to w ringu najbardziej perspektywiczny polski kogut nie istniał.

"Omen" był przez rywala "demolowany" prawie od pierwszej rundy. Mimo że w czwartej wyglądał już jak cień człowieka, dalej stał na nogach. - Lekarz nie powinien go już wypuścić na piątą rundę - mówił Łukasz Jurkowski, komentujący galę. Sę­dzia, na­roż­nik zawodnika z Bochni, ani le­ka­rze nie re­ago­wa­li. Świątek padł po serii ciężkich ciosów w piątej rundzie, jeszcze przed ostatnim gongiem. Stracił przytomność. Wyniesiono go na noszach. - Walka powinna być przerwana dużo wcześniej! - komentowali wydarzenia na ringu eksperci Polsatu.

- Po ostatniej gali, kiedy sędzia Jagielski przerwał galę zbyt wcześnie ja go broniłem, stałem za nim murem, mówiłem, że zdrowie zawodników jest najważniejsze. Wszyscy eksperci, dziennikarze krytykowali go. Została wywarta na nim presja. To co się dziwić człowiekowi, że jak został tak skrytykowany za to że przerwał walkę, to teraz bał się przerwać - tłumaczył na konferencji po gali Paweł Jóźwiak, prezes Fight Exclusive Night. - Uważam, że największą winę za to wszystko ponosi narożnik. Widziałem, co się dzieje. Pomimo że nie jestem sędzią i nie mam prawa przerywać walki, podszedłem do narożnika Świątka, do jego trenera powiedziałem "Przerywaj, to już jest czas, szkoda zdrowia". Odpowiedział mi "Nie mogę tego zrobić Tymoteuszowi. Nigdy w życiu mi tego nie wybaczy" - dodawał prezes Jóźwiak.

Świątek trafił do wrocławskiego szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jeszcze w nocy na jego Facebooku pojawiła się notka: "Jestem w szpitalu mam złamany nos a tak to wszystko jest ok. Przykro mi że was zawiodłem i dzięki za wiarę we mnie i doping. Pamiętajcie ja zawsze walczę do końca a moich walk się nie przerywa. Nieśmiertelny".

Tymoteusz Świątek w rozmowie z nami uspokajał, że wszystko z nim w porządku. Uważa, że przez cały czas zachował świadomość i nic poważnego mu się nie stało. – Mam jedynie trochę podbite oko, naprawdę. Jestem bardzo wdzięczny, że nikt nie przerwał tej walki. Gdyby tak się stało byłbym zniesmaczony i miałbym pretensje do sędziów. Mam ochotę na alkohol, zakurzyłbym, czuję się świetnie. Jestem zadowolony i pozytywnie odbieram tę walkę. Była widowiskowa. Praktycznie wychodzę już ze szpitala – mówi Tymoteusz Świątek.

O walce przeczytasz też na wiadomosci24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gala FEN we Wrocławiu: Nie przerwano walki wieczoru. Zawodnik nieprzytomny trafił do szpitala - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska