Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek zrujnował im życie. Matka wraz z 6-letnią córką wciąż w szpitalu

Karolina Jurek
Jechali z córka z Oleśnicy do szpitala w Kluczborku. Za Namysłowem ich auto zderzyło się z ciężarówką. Zmarł 31-letni kierowca. Jego żona i 6-letnia córka trafiły do szpitala. Od tragicznego wypadku rodziny minęły już blisko trzy miesiące. Mimo upływu czasu walka o życie i lepsze jutro rodziny wciąż trwa. W szpitalu leży Magdalena N. Jej stan jest bardzo ciężki. Drugą walkę - o rehabilitację rączki - rozpoczyna 6-letnia córeczka kobiety.

Ewa i Piotr Roszakowie, rodzice pani Magdaleny, do dziś zadają sobie pytanie, co tak naprawdę stało się w tamten grudniowy poranek. - W przeddzień tego tragicznego dnia rozmawiałam z córką przez telefon. Była spokojna, niczego nie przeczuwała. Mówiła, że rano będą wyjeżdżali z Tomkiem i Martynką do szpitala w Kluczborku na zaplanowane dużo wcześniej wycięcie migdałka u wnuczki - mówi pani Ewa i dodaje, że sama nalegała na to, aby jechać do szpitala razem z nimi. - Córka wybiła mi ten pomysł z głowy, a ja do dziś zastanawiam się jak wyglądałoby nasze życie dzisiaj, gdybym z nimi pojechała - mówi przez łzy babcia 6-letniej Martynki.

Dziewczynka jest już w domu pod opieką dziadków ze strony mamy. Po ponad dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu lekarze uznali, że jej stan nie wymaga hospitalizacji. - Wzięliśmy ją do siebie, bo u nas spędziła dzieciństwo. Tu się praktycznie wychowywała- mówi Piotr Roszak.

Podczas wypadku Martynka, która podróżowała na tylnym siedzeniu samochodu, doznała wielu urazów. Ucierpiały narządy wewnętrzne, oczy oraz lewa rączka, która wymaga systematycznej rehabilitacji.
- Lekarze mówią, że może nie wrócić do pełnej sprawności. Może też przestać rosnąć razem z Martynką, dlatego rehabilitacja jest bardzo ważna - mówi dziadek sześciolatki.

O samym wypadku dziewczynka nie mówi za wiele. - Na początku opowiadała tylko, że pamięta helikopter, ale reszta złych wspomnień nie utkwiła jej w pamięci - mówi pani Ewa i dodaje, że po upływie kilku tygodni od tragicznego dnia Martynka dopytywała o swoich rodziców. - Mówiła, że mamy jej powiedzieć co się z nimi dzieje. Prosiła, a nawet nazywała oszustami kiedy nie chcieliśmy jej nic powiedzieć. Dłużej już nie mogliśmy ukrywać prawdy - mówią Roszakowie.
-Najpierw pojechaliśmy z Martynką do szpitala. Tam zobaczyła swoją mamę, pogłaskała ją po ręce, opowiedziała jakąś historyjkę. Później zapytała, dlaczego obok mamy nie ma tatusia - mówi ze łzami w oczach pan Piotr. Kilka dni później dziadkowie zawieźli wnuczkę na cmentarz.

- Wiadomość o śmierci taty przyjęła spokojnie. Jakby to do niej nie dotarło - mówią dziadkowie dziewczynki, którzy obawiają się jednak, że trauma powypadkowa przyjdzie z czasem. Już teraz Martynka dziwnie się zachowuje. Zdarza się, że prosi, aby dziadkowie zostawili ją samą.

- Dziwne jest też to, że nie chce widywać swojej mamy w szpitalu. Kiedy do niej jedziemy ona zostaje na korytarzu, nie chce wejść do sali -opowiadają oleśniczanie, którzy martwią się, bo stan ich córki jest wciąż bardzo ciężki. Po wypadku pani Magdalena przeszła już cztery operacje. Ostatnią, w nocy z niedzieli na poniedziałek, kiedy jej stan znów uległ pogorszeniu.

- Córka ma złamane cztery kończyny i miednicę, jest nieświadoma, ma bardzo duży uraz mózgu,a do tego wodogłowie - wymieniają łamiącym głosem państwo Roszakowie. Powrót 30-letniej kobiety do domu jest praktycznie niemożliwy. Na panią Magdalenę czeka już miejsce w specjalistycznym ośrodku opiekuńczo-leczniczym w Obornikach Śląskich. - Teraz Madzia jest nieprzytomna, ale tuż po pierwszej operacji odzyskała świadomości,otwierała oczy, ściskała nas za rękę, a nawet powiedziała kilka słów - mówią Roszakowie.

Leżąc na oddziale intensywnej terapii Magda mówiąc zwracała się głównie do nieżyjącego już męża. -Mówiła do niego o padającym śniegu i przytaknęła kiedy zapytałam ją, czy mamy zająć się Martynką - mówi załamana pani Ewa, która wciąż pozostaje pod opieką psychologa.

Pan Piotr jest na zasiłku zdrowotnym. Z tego tytułu otrzymuje zaledwie ponad 1 tys. zł. Pani Ewa jest na kuroniówce.- Jest nam ciężko także pod względem finansowym. Mamy jeszcze na utrzymaniu najmłodszego syna, który też potrzebuje naszego wsparcia - mówią oleśniczanie, którzy dbają także o mieszkanie córki i jej zmarłego męża. W lutym minionego roku młode małżeństwo generalnie je wyremontowało. To tam zaczęli nowe życie. Niestety, na krótko.

- Tak bardzo cieszyli się, że mają własny kąt, że będą mogli układać sobie życie na swoim - mówi pani Ewa. - Nie możemy ich trudu zaprzepaścić. Zresztą cały czas mamy nadzieję, że córka z wnuczką kiedyś tam wrócą.

Roszakowie płacą co miesiąc po 300 zł czynszu za mieszkanie córki i zmarłego zięcia. Do tego dochodzą wyjazdy do lekarzy i odwiedziny córki w szpitalu w Opolu. - Po zmarłym mężu i ojcu Magda i Martynka otrzymały rentę. To nie są wielkie kwoty. Zaledwie 550 zł n na osobę - mówią Roszakowie i cieszą, że w tych trudnych chwilach mogą liczyć na wsparcie ludzi dobrej woli. Pomaga im Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, które zwraca koszty za paliwo. Pomogła także Szkła Podstawowa nr 2. - Ale pieniędzy brakuje, bo i córka, i Martynka muszą być dobrze i często rehabilitowane - mówią Roszakowie. - To dla nich się staramy, a naszym słoneczkiem w tym tragicznym czasie jest Martynka. Musimy żyć i starać się dla wnuczki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wypadek zrujnował im życie. Matka wraz z 6-letnią córką wciąż w szpitalu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska