Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski kibic Roman Zieliński nawoływał do nienawiści. Sąd uznał go winnym (FILM)

Marcin Rybak
Jeśli wyrok się uprawomocni, Roman Zieliński zostanie wysłany na pół roku do prac społecznych w mieście
Jeśli wyrok się uprawomocni, Roman Zieliński zostanie wysłany na pół roku do prac społecznych w mieście Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
Roman Zieliński - wrocławski kibic, autor książki zatytułowanej "Jak pokochałem Adolfa Hitlera", winny nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym. Tak zdecydował właśnie sąd i skazał znanego kibica Śląska Wrocław na 6 miesięcy prac społecznych, po 30 godzin w każdym miesiącu.

Kibic Śląska Wrocław Roman Zieliński został skazany za nawoływanie do nienawiści do Żydów, Murzynów i Arabów w swojej książce zatytułowanej "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". Jeśli wyrok się uprawomocni, zostanie skierowany na pół roku do prac społecznych. W każdym miesiącu będzie musiał przepracować po 30 godzin.

To "nawoływanie" - przekonywał sąd w wyroku - polegało na uogólnieniach, "utrwalaniu stereotypów" przedstawianiu Żydów, Murzynów czy Arabów jako terrorystów, rasistów, wrogów Polaków.

Sąd cytował fragmenty książki, które uzasadniały też, że autor - przynajmniej w niektórych fragmentach swojej pracy - nadużył wolności słowa. Chodzi o sformułowania opisujące Arabów, Żydów i Murzynów w taki sposób, by wzbudzać wrogość, niechęć, nienawiść czy strach.

"Żydzi sprzymierzą się nawet z Hitlerem jak wyczują w tym interes", "z imieniem Mahometa na ustach Arabowie podrzynają gardła niewiernym".

Autorowi - dowodził sędzia Michał Kupiec w uzasadnieniu swojego wyroku - wystarczy opis jakiegoś zdarzenia, którego negatywnym bohaterem była na przykład osoba czarnoskóra, by uogólnić to na wszystkich. Niektóre sformułowania z książki są obraźliwe, pogardliwe czy poniżające.

Co ciekawe, tytuł książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera" sugerowałby raczej próbę doszukiwania się w niej "propagowania faszystowskiego ustroju państwa". Ale takich treści ani prokuratura, ani sąd się w niej nie doszukały. Co więcej, sędzia Kupiec uznał, że spora część książki kibica Śląska jest obojętna dla prawa karnego. Na dodatek - zdaniem sądu - nawet te treści, które spowodowały wyrok skazujący, podane zostały - mówił sędzia - "stosunkowo oględnie", porównując do innych spraw, dotyczących przestępstw nawoływania do nienawiści narodowościowej czy rasowej.

Skazany po rozprawie nie rozmawiał z dziennikarzami. Jego obrońca, mecenas Dominik Wojciechowski mówił, że jest rozczarowany wyrokiem. Zapowiedział wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku, a potem apelację do sądu okręgowego.

Warto przypomnieć, że kilka miesięcy temu, gdy proces się zaczynał, sąd zastanawiał się nad umorzeniem sprawy "z powodu oczywistego braku podstaw do oskarżenia". Powodem były słabe dowody przedstawione przez prokuraturę. Sąd ostatecznie doszedł do wniosku, że braki śledztwa można uzupełnić w czasie procesu.

Główne dowody, wskazujące - zdaniem sędziego Kupca - na to, że Roman Zieliński swoje przestępstwo popełniał od 2006 do 2013 r., powstały podczas procesu. Nie dałoby się skazać Zielińskiego bez ustalenia, że od 2006 do 2013 r. sprzedano co najmniej kilkadziesiąt książek. W tym część w sklepie prowadzonym przez samego autora.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE:

Zieliński: Historię piszą zwycięzcy

Czy zdaniem Romana Zielińskiego za zbrodnie hitlerowskie na polskich ziemiach odpowiadają... polscy partyzanci? Bo strzelali do Niemców w czasie II wojny światowej? Czy - według kibica Śląska - ci partyzanci nie różnią się od dzisiejszych terrorystów Kraju Basków albo Irlandzkiej Armii Republikańskiej?

Taką tezę można wysnuć z wywiadu z autorem książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". Wywiad miał promować tę książkę i jest dostępny w internecie od wielu lat na stronie www.wroclawianie.info.

Wtedy dla Romana Zielińskiego wszystko było względne, bo historię - jak powiedział - piszą zwycięzcy.

Dziś Zieliński dużo mówi i pisze o "Żołnierzach Wyklętych". Partyzantach walczących z hitlerowcami, którzy po wojnie zostali w lesie, by walczyć z komunistami.

Dziś to dla niego bohaterowie. Wtedy - jak się wydaje - byli mu obojętni. Mówił o nich tak:

"Próbowałem dotrzeć do materiałów dokumentujących hitlerowskie zbrodnie na terenie Czech. Poza jednym przypadkiem, Lidic, gdzie wymordowano całą wioskę, takich przykładów nie ma. A Lidice to szczególny przypadek, tam ukrywali się dwaj zamachowcy, którzy zaatakowali i ostatecznie śmiertelnie ranili ówczesnego szefa SD Reinharda Heydricha. (...)
A w odwecie Niemcy zrobili masakrę w Lidicach. Przypadek tej podpraskiej wioski pokazuje kilka rzeczy. Bezwzględność hitlerowców w przypadkach zagrożenia, ale również perfidię polityki Anglików. Dla ratowania własnego źródła informacji potrafili ściągnąć na innych niebezpieczeństwo i w ostateczności - śmierć. Bo doskonale wiedzieli, jakie będą konsekwencje owej akcji.
Generalnie w Czechach Niemcy byli grzeczni i spokojni. Bo tam nie było ruchu oporu. W Polsce było inaczej, bo chociaż Polska skapitulowała, to Polacy strzelali do Niemców. Wyobraźmy sobie, że Baskowie strzelają obecnie do Hiszpanów, Irlandczycy w Belfaście robią to samo z Brytyjczykami, że Albańczycy zza węgła trafiają w Serbów w Kosowie (...) Natychmiast podniosłyby się głosy o terrorystach. Historie piszą zwycięzcy, zatem po II wojnie światowej Niemcy w jej układaniu głosu nie mieli. Dlatego polska czy sowiecka partyzantka była czymś godnym naśladowania, czystym moralnie, jest aprobowana.
Bandytami są zwalczający ją Niemcy. Identyczna polska partyzantka po 1945 roku, aż do roku 1989 była ugrupowaniem bandyckim. Obecnie jest uznawana za niepodległościową".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska