Do próby ucieczki doszło w nocy z 6 na 7 czerwca ubiegłego roku. Czterej więźniowie przedostali się na dach więziennego szpitala. Mieli przygotowaną linę z prześcieradeł. Koniec końców trzech więźniów zrezygnowało z ucieczki. Czwarty został złapany przez funkcjonariuszy służby więziennej. Cała czwórka siedziała w jednej celi wrocławskiego więzienia przy ul. Kleczkowskiej. Akcję musieli zaplanować dużo wcześniej, bo zaczęli od wywiercenia otworu w suficie celi. Jak to możliwe, że funkcjonariusze tego nie zauważyli - prokuratura wyjaśnia to w osobnym śledztwie.
Otwór był wywiercony w tej części celi, w której znajduje się toaleta. Więźniowie wykorzystali fakt, że nad ich celą był tylko strych.
Krytycznej nocy czwórka kolegów z celi: Waldemar B., Grzegorz N., Damian W. i Krzysztof G. wyszła z celi na strych, a stamtąd na dach jednego z więziennych budynków. Był to szpital. Jedna z jego ścian jest równocześnie ścianą boczną więzienia. Mieli ze sobą linę przygotowaną z prześcieradeł. Byli też przygotowani na wycięcie fragmentu specjalnej siatki z kolcami, która jest na dachu, a która ma uniemożliwić ucieczkę.
Tutaj okazało się, że plan ucieczki miał lukę. Miejsce, które wybrali, sąsiadowało z wieżyczką strażnika. Nie było możliwe, by nie zauważył czterech więźniów spuszczających się po prześcieradle. Strażnik jest uzbrojony i w takiej sytuacji mógłby zacząć strzelać. Waldemar, Damian i Krzysiek wrócili do celi. Grzegorza, który chciał spróbować, zauważyli strażnicy. Uciekał po dachach, ale w końcu został złapany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?