Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci z drogówki oddali złodziejowi jego łupy? Dziwna historia spod Wrocławia

Marcin Rybak
Fot. Mikolaj Nowacki / Polskapresse
Auto z kradzionymi przedmiotami było w rękach policjantów wrocławskiej drogówki. Po kilku godzinach wróciło do złodzieja. Ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się w nocy z 30 na 31 grudnia w Świętej Katarzynie pod Wrocławiem. Sprawę bada Wydział Kontroli Komendy Miejskiej Policji.

Na razie wygląda na to, że policjanci - wezwani do drogowej kolizji - nie zainteresowali się wszystkimi okolicznościami sprawy. Nie zabezpieczyli samochodu z podejrzaną zawartością, którego kierowca uciekł. Nie zagrażało bezpieczeństwu, więc... zostawili je na poboczu. Potem kierowca wrócił, wsiadł i odjechał.

Dopiero po kilku dniach okazało się, że przedmioty znalezione w bagażniku - elektronarzędzia i zwój elektrycznego przewodu - pochodziły najpewniej z budowy domku w jednej z sąsiednich wsi. Ich właściciel 1 stycznia odkrył kradzież. I wtedy zgłosił ją policji. Część przedmiotów odzyskano, ale nie wszystkie. Zwój kabla zdążył już trafić do skupu złomu.

Prywatne śledztwo
Wszystko zaczęło się od stłuczki. Był 30 grudnia, około 23. Pan Grzegorz, mieszkaniec Świętej Katarzyny, usłyszał huk tuż przy swoim domku. Wybiegł i zobaczył odjeżdżającego forda mondeo na legnickich numerach rejestracyjnych. Jego ford focus miał uszkodzoną karoserię.

Pan Grzegorz wskoczył do samochodu i zaczął szukać mondeo na legnickich numerach. To nie był pierwszy raz, gdy widział ten samochód. Kręcił się już po okolicy. Ustalił, że autem jeździ lokalny rzezimieszek z jednej z sąsiednich wiosek.

Pan Grzegorz przez prawie dwie godziny krążył po okolicy. Wreszcie zauważył mondeo na legnickich numerach. Zadzwonił po wrocławską policję i równocześnie zaczął jechać za samochodem, którego kierowca miał być sprawcą niedawnej stłuczki. Ten zaś rzucił się do ucieczki. Pech chciał, że wjechał w ślepą uliczkę w Świętej Katarzynie...

Dojechał do końca i... zatrzymał auto. Wyskoczył zza kierownicy i rzucił się do ucieczki w pole. - W samochodzie pozostawił włączony silnik. W stacyjce były kluczyki - opowiada nam pan Grzegorz. - Jeszcze raz zadzwoniłem na policję i czekałem na patrol.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Pudełka z bagażnika
Przyjechał nieoznakowany radiowóz. W środku policjant i policjantka. Spisali dane pana Grzegorza. - Otworzyłem przy nich bagażnik forda. W środku jakieś pudełka z narzędziami. Była pilarka do drewna, kątowa szlifierka, a na tylnym siedzeniu zwój kabla. Wyglądało to wszystko podejrzanie.

Pan Grzegorz podał policjantom nazwisko lokalnego rzezimieszka, który - jak wynikało z jego ustaleń - był za kierownicą. Wezwano policjanta z psem tropiącym, ale nie podjął on śladu. Auto zostawiono.

Było już po pierwszej w nocy. Pan Grzegorz wrócił do domu. Myślał, że policjanci zabezpieczą forda z podejrzaną zawartością. Ale kilka godzin później, 31 grudnia rano, mieszkaniec Świętej Katarzyny zobaczył mondeo i rzezimieszka za kierownicą.
Kilka dni później opowiedział tę historię znajomej z sąsiedniej wsi. Jak się okazało, jej kuzyn budujący tam domek miał włamanie. Kradzież odkrył 1 stycznia. Zginęły m.in. pilarka do drewna, szlifierka kątowa i... 70-metrowy zwój kabla. Wszystko wartości 3 tysięcy złotych.

Policjanci z komisariatu na wrocławskim Rakowcu ustalili, że podejrzanym o kradzież może być właśnie ów rzezimieszek. Ten od mondeo na legnickich tablicach. W jego domu znaleziono część skradzionych narzędzi. Ale nie było zwoju kabla.

Okradziony właściciel budowy, gdy usłyszał opowieść pana Grzegorza, napisał skargę do Komendy Głównej Policji. - Wszystkie okoliczności tej sprawy są wyjaśnianie przez Wydział Kontroli - mówi Kamil Rynkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Czy na korzyść policjantów przemawiać może fakt, że krytycznej nocy kradzież z budowy nie była jeszcze zgłoszona?

- Trzeba było to auto zabezpieczyć. Nawet wezwać lawetę i zabrać na policyjny parking. Aż do wyjaśnienia tej zagadkowej sprawy - uważa emerytowany, wysoki rangą oficer policji.

Drogówka to też policja
Czy policjanci z Sekcji Ruchu Drogowego powinii zajmować się innymi sprawami, nie tylko pilnować przestrzegania przepisów na drodze? Są takimi samymi policjantami, jak funkcjonariusze innych pionów. Przed laty - kiedy zmorą
we Wrocławiu byli złodzieje aut - funkcjonowała w naszej policji specjalna grupa zajmująca się ściganiem tych przestępców. Byli tam funkcjonariusze pionu kryminalnego, ale też radiowóz z drogówki. Ci policjanci mieli na wyposażeniu specjalny nieoznakowany radiowóz z wideoradarem - robili wszystko, co należy do obowiązków funkcjonariusza ruchu drogowego. Ale też do ich zadań należało nękanie znanych policji złodziei samochodów. Częste kontrole. Mandaty nawet za najmniej poważne wykroczenia. Przeszukiwanie aut. No i żadnej taryfy ulgowej. (MAR)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska