Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianin wśród Berberów

Jakub Horbaczewski
Czy polscy turyści nadal będą mogli ujrzeć takie widoki?
Czy polscy turyści nadal będą mogli ujrzeć takie widoki? MArcin Korzonek
Z Marcinem Korzonkiem, wrocławskim podróżnikiem, miłośnikiem Bliskiego Wschodu, rozmawia Jakub Horbaczewski.

Do Egiptu dotarł Pan... rowerem. Jaki to dystans?
Z Wrocławia wyszło mi 5900 km. Łącznie trzy miesiące jazdy. A po drodze była jeszcze Turcja, Syria, Izrael i Jordania.

Dobrą polisę na życie Pan kupił, testament spisał?

Bez przesady. Wierzyłem, że wrócę w jednym kawałku. Na polisie jednak nie oszczędzam. Jadąc na Bliski Wschód, zawsze mam najlepszą.

Co jeszcze przydało się podróżnikowi z Polski?
Termos. Ale nie taki zwykły, mający trzymać ciepło. My obcinaliśmy u góry 2-litrowe butelki, wkładaliśmy gąbkę, do wewnątrz mniejszą butelkę - i tak powstawał termos utrzymujący zimno.

Dewiza Tunezji to "Porządek, wolność, sprawiedliwość". Faktycznie dawało się odczuć, że jest to kraj porządku i sprawiedliwości?
Tego politycznego owszem. Gorzej z porządkiem widocznym gołym okiem. Ten w krajach arabskich jest nieznany. Być może wakacyjny turysta tego nie zauważy, ale za hotelowym płotem zaczyna się inny świat. Arabski. Z wysypanymi na ulicach śmieciami i butelkami coli, które po opróżnieniu wyrzuca się oknem. Ale czy kraje arabskie są szczególnie brudne? Polecam wybrać się na Kretę, która muzułmańska nie jest.

Przez prawie 80 lat Tunezja była pod protektoratem Francji. Czy te naleciałości francuskie nadal widać?
Widać. Choćby po cenach. Te, inaczej niż np. w Syrii, są niemal europejskie. W miastach znajdziemy typową zabudowę kolonialną. A w hoteliku na śniadanie dostaniemy bagietkę z dżemem. Zupełnie jak w Paryżu.

Po wojnie w Algierii skala nienawiści do wszystkiego, co europejskie była w regionie ogromna. Czas leczy rany, ale czy wszystkie?
Zapewne nie, ale nie miałem przykrych sytuacji. Zawsze traktowano nas jak wędrowców i goszczono. To bardzo piękne w islamie. Podobnie jak tzw. prawo pustyni. Nie wolno minąć wędrowca bez pozdrowienia i zapytania, czy nie potrzebuje pomocy.

Czy to prawda, że miejscowi bardzo szybko uczą się języka polskiego?
Odpowiem przykładem. Do-tarliśmy do największego słonego suchego jeziora Afryki - Chott El Djerid. Na jego środku, w knajpce, turystów wita napis: Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny.

A jednak słyszeliśmy o atakach na zachodnich, także polskich, dziennikarzy. Czy nie obudziły się uśpione arabskie demony?
To chyba nie tak. Arabowie mają jedną szczególną cechę - są szalenie impulsywni. Nas uczy się spokoju, wyważania opinii. Tam to abstrakcja. Warto o tym pamiętać.

Polityków zaskoczyło tempo i skala wydarzeń. Pan również był zaskoczony?
Przypuszczałem, że to będzie jak kostki domino. Przewrócisz jedną, upadnie kolejna.

Uwaga świata koncentruje się teraz na Libii. Obawia się Pan, że tam sprawy przybiorą gorszy obrót?
Boję się o Libię. To był inny kraj. Zamknięty. Tam jeśli się jeździło, to tylko na kontrakty. Boję się, że w Libii może masowo polać się krew.

Czy to już kres ery wakacyjnych wojaży pod piramidy?
Aż tak źle chyba nie będzie. Dla Arabów turystyka jest zbyt ważna. Kluczem jest Izrael. Jeśli tam naruszy się tę kruchą równowagę, wszystko runie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocławianin wśród Berberów - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska