E-podręczniki to programy, które umożliwiają uczniom naukę na komputerze, zamiast z tradycyjnej książki i papierowego zeszytu ćwiczeń. Do tej pory popularne były przede wszystkim do nauki języków obcych. W najbliższych latach mają być dostępne do 64 przedmiotów - od szkoły podstawowej do liceum ogólnokształcącego.
Ostatnio pojawiły się jednak opinie, że część e-podręczników to bubel, który nie nadaje się do poprawy, a do napisania od nowa. A czasu zostało niewiele - już od 1 września z co najmniej 18 e-podręczników ma korzystać 40 tys. uczniów w całym kraju.
Wśród pięciu partnerów, odpowiadających za przygotowanie e-podręczników, są Uniwersytet Wrocławski i Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. Pierwsza uczelnia tworzy e-podręczniki do przedmiotów humanistycznych, druga do przyrodniczych.
Resort: E-podręcznik to nie jest zeskanowana książka
Ministerstwo Edukacji Narodowej rzeczywiście ma zastrzeżenia do e-podręczników. - Część przedstawianych nam rozwiązań jest naprawdę ciekawa, natomiast e-podręcznik do informatyki [opracowany w Łodzi - przyp. red.] jest krytykowany. W XXI wieku nie wystarczy, by e-podręcznik był zeskanowaną książką. Chcemy, by był multimedialny i interaktywny. By odpowiadał na oczekiwania i przyzwyczajenia uczniów, które nabyli podczas kontaktu z komputerem i internetem już od dzieciństwa - mówi Joanna Dębek, rzeczniczka resortu.
Dlatego w połowie grudnia minister Joanna Kluzik-Rostkowska zwolniła koordynatorkę wartego blisko 50 mln zł projektu w Ośrodku Rozwoju Edukacji oraz pracujących w nim ekspertów. - Nic nie zmieniło się w pracach naszych partnerów w całym kraju, w które zaangażowanych jest kilkaset osób. Termin 1 września zostanie dotrzymany - zapewnia rzeczniczka MEN.
Podręczniki z Uniwersytetu Wrocławskiego do historii, WOS-u i języka polskiego nie mogły zostać tak surowo ocenione.
- Bo przedstawione do oceny w całości będą dopiero w marcu, zgodnie z harmonogramem - mówi dr Ryszard Balicki, koordynator projektu na UWr.
Z kolei dr Urszula Siembieda, koordynuje prace na Uniwersytecie Przyrodniczym. - Podręczniki nie zostały odrzucone, dyskusja dotyczy uwag odnośnie wybranych koncepcji - przyznaje.
- Niektórzy uważają, że w e-podręczniku muszą być treści encyklopedyczne, bo bez nich uczeń nie zrozumie pewnych pojęć. Inni są zwolennikami większej liczby ćwiczeń, w oparciu o które uczeń sam może dojść do pewnych definicji. Ale ta dyskusja będzie się toczyć przez najbliższych kilka lat, także po wprowadzeniu e-podręczników do szkół. W naszym systemie edukacji to przecież nowość - dodaje dr Balicki.
Czy wrocławianie zdążą do 1 września?
Opracowanie e-podręcznika jest znacznie trudniejsze niż wydanie podręcznika papierowego. Dr Ryszard Balicki zwraca uwagę, że przygotowanie i wydanie tradycyjnego podręcznika zajmuje łącznie 2-3 lata. Tyle samo czasu jest na opracowanie podręcznika elektronicznego, choć to proces o wiele bardziej skomplikowany. Dlatego naukowcy powinni mieć na niego co najmniej o rok dłużej. Czas mają jednak tylko do marca. Wtedy Ministerstwo Edukacji Narodowej je ostatecznie oceni i zostanie niewiele czasu na drobne poprawki oraz szkolenie nauczycieli, którzy będą korzystać z e-podręczników.
- Najtrudniejsza nie jest część autorska, czyli napisanie treści. W pracy nad papierowym podręcznikiem, najwięcej "kłopotów" sprawiają prace redakcyjne. Tak w przypadku e-podręcznika dochodzi jeszcze cały proces opatrzenia tych treści multimediami - wyjaśnia dr Balicki. Zapewnia, że na Uniwersytecie Wrocławskim terminy nie są zagrożone.
Tymczasem na Uniwersytecie Przyrodniczym dopiero w połowie grudnia rozstrzygnięto przetarg na firmę, która dostarczy treści multimedialne do e-podręczników do przedmiotów przyrodniczych. 19 grudnia do Krajowej Izby Odwoławczej wniesiono odwołanie od tego przetargu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?