Mija 40 lat od dramatycznych wydarzeń, które wstrząsnęły naszą częścią świata. Po latach "Operacja Dunaj" (taki kryptonim nadano interwencji), wciąż budzi gorące emocje. I różnie jest wspominana.
Praska wiosna 1968 roku, zwiastująca demokrację: wolne wybory, wielopartyjność, zniesienie cenzury, gospodarcze reformy musiały zaniepokoić wielkiego brata ze wschodu. W nocy z 20 na 21 sierpnia wojska 5 państw wchodzących w skład Układu Warszawskiego (Związku Radzieckiego, Polski, NRD, Bułgarii i Węgier) dokonały inwazji na Czechosłowację. Operacją kierowano ze sztabu wojsk radzieckich w Legnicy.
Ruchy wojsk zaczęły się już w czerwcu ćwiczeniami "Szumawa".
- Ale to nie było przygotowanie do interwencji - zapewnia płk Stanisław Szczepanik, który 40 lat temu służył w oddziale operacyjnym dowództwa Śląskiego Okręgu Wojskowego. Ówczesny podpułkownik twierdzi, że o planowanej operacji wiedział w czerwcu, choć nie znał konkretów.
- Dezorientowaliśmy pakt północnoatlantycki naszymi radiostacjami - opowiada. - W gazetach pisali dużo o sytuacji w Czechosłowacji, więc wiedziałem, że to będzie tam. Na początku sierpnia stacjonowaliśmy w lasach koło Świdnicy. Stamtąd ruszyliśmy dalej. Rosjanie mówili, że obejdzie się bez wystrzału. Rozmawiałem z radzieckim oficerem i on powiedział mi: "Budiet mir". Paniki więc nie było, żona nawet nie robiła zapasów - relacjonuje.
Pan Wojciech, wrocławianin, wtedy 21-letni radiotelegrafista, wspomina ten czas zupełnie inaczej.
- Nie baliśmy się, ale to pewnie dlatego, że zrobili nam pranie mózgu. Byliśmy przekonani, że to słuszne działania, ale kilku kolegów symulowało chorobę i nie pojechało do Czechosłowacji - opowiada.
- Moja matka we Wrocławiu płakała, że znowu będzie wojna. Wysłała nawet moją siostrę do sklepu po kaszę i makaron - wspomina. Dodaje, że gdy jechali do Czechosłowacji, ludzie w wioskach stali przy drogach. Polacy bardzo płakali. Natomiast po czeskiej stronie wszystko wyglądało, jakby było wyludnione. Pojedynczy ludzie milczeli. - Potem przełożeni straszyli nas, że w nocnych napadach na obóz giną nasi koledzy - mówi.
Tragiczne wydarzenia sprzed 4 dekad pamięta też doskonale Tomasz Korczak, burmistrz Międzylesia. - Na łąkach między Domaszkowem a Międzygórzem było lądowisko dla wojsk desantowych. W sierpniu nagle niebo przesłoniły setki czasz spadochronów - wspomina. - Miałem wtedy 6 lat. Desant zrobił na mnie ogromne wrażenie. Żołnierze na łące lądowali kilka metrów ode mnie. Nic z tego nie rozumiałem i razem z kolegami krzyczałem do żołnierzy "Na Czechosłowację!".
Pani Regina Januszkiewicz z przygranicznego Zawidowa miała wtedy 14 lat.
- Mieszkaliśmy przy ulicy Zgorzeleckiej. Była późna noc, a może już rano, kiedy się obudziliśmy - opowiada. Główna ulica miasteczka, właśnie Zgorzelecka, prowadzi do przejścia z czeską wsią Habartice. Do Pragi jest 140 km.
- Podbiegłam do okna, by zobaczyć, co się dzieje. Skąd ten hałas? W kolumnie jechały samochody wojskowe. Czy się przestraszyłam? Nie pamiętam już, ale chyba tak - mówi. - Jednak potem przyszło uspokojenie, że to może tylko ćwiczenia, bo przy naszej ulicy była jednostka Wojsk Ochrony Pogranicza. Dopiero później dowiedziałam się, co się stało i zrozumiałam, dokąd jechały te wojskowe auta .
Płk Szczepanik do 29 października stacjonował koło Hradca Kralove. Twierdzi, że mieszkańcy oswoili się z sytuacją. Nawet pili piwo z żołnierzami. Panu Andrzejowi tamte wydarzenia nie kojarzą się z niczym przyjemnym. W 1968 roku był celnikiem. Pracował na małym przejściu granicznym. Tuż po inwazji jego kolega, czeski celnik, napluł mu w twarz.
Uroczyste obchody rocznicy
Bardzo dramatycznie wygląda czołg przejeżdżający przez tramwaj, który był elementem barykady. Natomiast zaskakuje swoją kamienną twarzą praski urzędnik idący do pracy z teczką, pod krawatem i spokojnie obserwujący kolumnę radzieckich czołgów. W sumie na wystawie w Domku Romańskim we Wrocławiu możemy zobaczyć 90 fotogramów 25 autorów dokumentujących okupację Czechosłowacji w roku 1968. Wczorajszy wrocławski wernisaż był początkiem obchodów tej haniebnej interwencji. W sobotę w Ossolineum spotkają się naukowcy. Temat konferencji - "Polska i Czechosłowacja w 1968". W Galerii Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej przy ul. Szewskiej 29 zobaczymy wystawę Jana Bortkiewicza "Powrót". Obchody zakończy pokaz filmów dokumentalnych w Ossolineum: "Czarne dni", "Stypa za Jana Palacha" i "Usłyszcie mój krzyk".
Współpraca: KAB, PIEL, KH
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?