Wbrew zasadom piszę nazwę tej funkcji dużymi literami, a to z powodu uszanowania dla jej rangi. Dotąd na miano żandarma dowolnej części globu zasługiwały mocarstwa znacznie od nas potężniejsze. Proponuję zamiast sprostowań, przyjąć tę opinię jako komplement i próbować do niej dorosnąć.
Szef dyplomacji Indii na forum Rady Bezpieczeństwa przez kilka minut czytał, zamiast swojego, przemówienie ministra z Portugalii. Nawet sam się nie zorientował. Bardziej przytomny kolega wyrwał mu tekst i podsunął właściwy.
Głupota niezależna jest od czasu i miejsca. Pisarz Suworow przytacza anegdotę sprzed lat: pewien radziecki marszałek podczas święta państwowego odczytał przemówienie w układzie pierwsza strona, kopia pierwszej strony, druga strona, jej kopia i tak do końca. Nic nie zauważył, a nikt nie śmiał przerwać.
Związki seksu z polityką są odwieczne, ale dopiero w ubiegłym stuleciu dziennikarze zaczęli mężom stanu zaglądać do łóżek i ich romanse wydawać na pastwę apetytów gawiedzi. Co się zresztą ładnie tłumaczy prawem do informacji, kontrolą wyborców nad wybranymi i innymi szczytnymi hasłami.
Pierwsza nasza seksaferzystka, autorka utworu "Erotyczne immunitety", Marzena Domaros, ksywa Anastazja Potocka, ujawniła swoje pożycie z kilkunastoma posłami. Wskazani przez nią partnerzy czuli się raczej zaszczyceni niż zawstydzeni; o ile mi wiadomo, żaden do sądu jej nie podał. Kariery takiej, jak kochanka Clintona Monika Levinsky, Domaros nie zrobiła, widać jeszcze nie był czas po temu.
Dopiero późniejsze afery erotyczno-kryminalne wykazały, że w tym biznesie można sporo zarobić albo stracić. Wprawdzie wyczyny liryczne samoobrońców oraz agenta Tomka, to żenada, ale w czymże gorsze od prowadzenia się byłego prezydenta Izraela Mosze Kacawa? Ten wypadł z polityki, ale doczekał się uznania od samego Władimira Putina. Zgwałcił 10 kobiet. "Naprawdę mu wszyscy zazdrościmy" - miał rzec z odcieniem zawiści rosyjski władca.
Związki seksu z polityką są odwieczne, ale dopiero w ubiegłym stuleciu dziennikarze zaczęli zaglądać pacjentom do łóżek
U nas ostatnio w tej dziedzinie posucha. Tyle że Leszek Miller określił jasno swoje preferencje seksualne, zarzekając się, że z Jarosławem Kaczyńskim do łóżka nie pójdzie. Dobre i to. Za to Berlusconi we Włoszech wydaje się drżeć w posadach, choć idzie w zaparte. Nieletnich panienek nie używał, prostytutkom państwowymi pieniędzmi nie płacił, to tylko wraże oszczerstwa. No i co mu zrobią?
Nasze MSZ okazało twórczą inwencję, nabywając kilka tysięcy bączków. Gadżety te będą rozdawane m.in. unijnym urzędnikom, a symbolizują ponoć młodego i energicznego ducha Polski, który, jak się domyślam, wzbogaci Europę o dodatkowe napędy, popędy itd. O ile się znam na konstrukcji bączka, zabawka służy tylko do tego, by kręcić się w kółko, ku samozadowoleniu tego, kto ją wprawił w ruch. Rzeczywiście, rzecz warta wpisania na listę polskich symboli. Nie wiadomo po co, nie wiadomo za ile, nie wiadomo, z jakich pobudek, a jednak się kręci. Zupełnie jak u nas.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?