Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarobić na Mocku: kasa z Breslau

Bożydar Brakoniecki, Marta Wróbel
Fan przedwojennego Wrocławia Marek Krajewski
Fan przedwojennego Wrocławia Marek Krajewski Paweł Relikowski
Na świecie promocja powieści detektywistycznych retro zwiastuje turystyczne mody. U nas niekoniecznie

Wiedza, że dobrze napisany kryminał retro może stać się strategicznym elementem promocji miasta albo regionu, z trudem dociera do świadomości samorządowych polskich włodarzy. Choć kryminalna mapa Polski w stylu retro z roku na rok staje się coraz bardziej gęsta, tylko niewiele miast zdecydowało się poważnie zainwestować w literaturę. Najwyraźniej przykład Paryża, do którego od lat przyjeżdżają miliony fanów zafascynowanych "Kodem Leonarda da Vinci" Browna, czy Barcelony, która dzięki powieściom Zafóna czy Mendozy stała się stolicą europejskiej turystyki, przekonują niewielu rezydentów rodzimych ratuszów. Wydawałoby się, że najjaśniejszym punktem na mapie polskich miast, które kryminał retro przekuły w marketingowy sukces, jest od lat Wrocław. Wszystko dzięki popularności powieści Marka Krajewskiego i perypetiom komisarza Eberhardta Mocka, który w zaułkach przedwojennego Breslau tropi ślady zbrodni (do dziś ukazało się pięć "wrocławskich" tomów), które rozeszły się po Polsce w kilkuset tysiącach egzemplarzy. Czy jednak znaczy to, że rozkręciły turystyczną koniunkturę w mieście?

Kiedy w 2006 roku Krajew-ski ukończył "Festung Breslau", władze miasta - po raz pierwszy w Polsce - zdecydowały się na szeroką reklamę tej powieści. Nie tylko we Wrocławiu, ale w całym kraju pojawiło się 500 billboardów zapraszających do odwiedzenia Miasta Spotkań. Widniała na nich okładka książki, czarno-białe zdjęcie zrujnowanej al. Słowackiego z widokiem na pl. Dominikański, oraz napis "Ostatnie śledztwo Eberhardta Mocka". Niedługo potem powstała ścieżka śladami sławnego policjanta zaczynająca się przy budynku prezydium policji na Podwalu 31/33, a kończąca bieg na pl. Teatralnym, gdzie mieszkał ze swoją drugą żoną. W Centrum Informacji Turystycznej pojawił się przewodnik "Wrocław Eberhardta Mocka" Michała Kaczmarka. Dodatkowo alternatywne ścieżki po przedwojennym Wrocławiu opublikował na swojej stronie internetowej Urząd Miejski. Ścieżki uzupełniono o mapę banków, bankomatów, knajp i udogodnień dla niepełnosprawnych. Jednak oficjalnych wycieczek po mieście śladami schadzek Mocka w Breslau miasto nie zdecydowało się zorganizować. Dlaczego? Dorota Ostrowska z Biura Promocji Miasta nie daje się przekonać do faktu, że takie przechadzki, dajmy na to w rocznicę rozpoczęcia oblężenia Festung Breslau (słynna bitwa o miasto między ZSRR a III Rzeszą), byłyby niezłą atrakcją turystyczną.

- To zbyt hermetyczny temat, można powiedzieć - niszowy. Tym bardziej że wiele budynków opisanych przez Marka Krajewskiego już nie istnieje. Bardziej atrakcyjne dla turystów są wycieczki śladami krasnoludków, które organizujemy. Ludzie, którzy wcale nie znają miasta, chcą poznać dzisiejszy Wrocław.

Z urzędniczką nie zgadza się Bronisław Jan Zathey, przewodnik miejski: - Wręcz przeciwnie, takie wycieczki mogłyby przyciągnąć do Wrocławia więcej turystów. Przecież powieści Marka Krajewskiego popularne są nie tylko w naszym mieście. Gdzie jadali przed wojną wrocławianie? Gdzie przesiadywał do późna Mock? To przecież bardzo ciekawe!

W Londynie maniacy Sherlocka Holmesa maszerują po śladach jego detektywistycznych śledztw, w Pradze przesiadują w ulubionych piwiarniach Józefa Szwejka. Wrocław i tak pewnie dzięki Krajewskiemu i jego powieściom zyskał sporo turystów, ale zawsze mogłoby być ich więcej. Szczególnie przed Euro 2012.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska