Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajne operacje CBA to strata czasu?

Marcin Rybak
Być może czas zadać sobie poważne pytanie, dlaczego nie działa system zwalczania korupcji poprzez tajne akcje specjalne. Czy ludzie źle realizują przepisy, czy należałoby poprawić prawo?
Być może czas zadać sobie poważne pytanie, dlaczego nie działa system zwalczania korupcji poprzez tajne akcje specjalne. Czy ludzie źle realizują przepisy, czy należałoby poprawić prawo? Andrzej Szozda
Wzięli łapówkę, przyznali się, wszystko jest nagrane. Ale sąd ich uniewinnił. Walka z korupcją przy pomocy tajnych akcji tajnych służb nie działa.

Spośród pięciu operacji specjalnych CBA związanych z Dolnym Śląskiem - tylko w jednej nie było żadnych wątpliwości, a złapana na gorącym uczynku osoba została szybko skazana.

Trzyletni wyrok usłyszał emerytowany dyrektor wrocławskiego więzienia, który wziął łapówkę za pomoc w załatwieniu przedterminowego zwolnienia jednego z więźniów. Dwie inne akcje zakończyły się uniewinnieniem. Jedna prawomocnym, inna jeszcze nie. W sprawie kolejnych dwóch toczy się śledztwo, ale trwa już szósty rok. I głównym przedmiotem analizy nie jest to, co się stało, tylko to, czy akcja CBA była legalna.

Najgłośniejsza akcja specjalna Biura związana z Dolnym Śląskiem to sprawa jeleniogórskiej posłanki PO Beaty Sawickiej. Tutaj jest już prawomocny wyrok uniewinniający. Chociaż sądy zwracały uwagę, że korupcja była, tylko... służba nie była w stanie praworządnie zebrać dowodów. Dlaczego? Ano dlatego, że pani poseł poznała się z agentem CBA udającym biznesmena. To dzisiejszy poseł Tomasz Kaczmarek. Gdy poznał się z Sawicką, tworzył fikcyjną legendę biznesmena. W czasie jednej z rozmów pani Sawicka złożyła korupcyjną ofertę. Kaczmarek - na polecenie szefów - podjął grę.

Dlaczego uniewinnienie? Dlatego, że nie było jasne, po co w ogóle CBA "rozpracowywało" Beatę Sawicką.

Tajna akcja, w której uczestniczy specjalnie szkolony agent albo cywil współpracujący z tajną służbą, jest możliwa tylko wtedy, gdy ktoś już wcześniej jest podejrzewany o przestępstwo. Ale w inny sposób nie można zdobyć dowodów. Państwo - tłumaczyły sądy - nie jest od testowania uczciwości obywatela.

Identyczne są losy wrocławskiej akcji, przy okazji której w sidła CBA wpadli dwaj architekci. Tutaj nie było tajnego agenta, tylko cywil Jerzy W., współpracujący z agentami. Chciał załatwić korzystną dla swojego klienta decyzję urzędu miejskiego.

Architekci za łapówkę zaoferowali załatwienie sprawy. Ale nie znaleziono dowodów na to, że już wcześniej CBA interesowała się architektami jako podejrzewanymi o przestępstwa.

Dwie kolejne sprawy były prowadzone w latach 2008 i 2009. Jedna dotyczy wrocławskiego prawnika, który miał się powoływać na korupcyjne układy w magistracie. W akcji uczestniczył tajny agent udający litewskiego biznesmena.

Ten sam prawnik miał powoływać na korupcyjne układy w Sądzie Najwyższym. Oba wątki są prowadzone w ramach jednego śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Wcześniej zajmowała się nią Prokuratura Apelacyjna w Krakowie i umorzyła sprawę.

W jawnej części decyzji o umorzeniu jest analiza, z której wynika, że tajna akcja była zarządzona, mimo braku "wiarygodnych" informacji o przestępstwie. Dlatego - dowodzili krakowscy prokuratorzy - wszystkie zdobyte dowody są nielegalne.

Później, gdy rozpętała się medialna burza, umorzenie uznano za przedwczesne. Ale kiedy sprawa skończy się w jakimikolwiek wątku, jakąkolwiek prawomocną decyzją? Nie wiadomo. Z pewnością jednak nieprędko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska